Wolne media

Wolne media Radio Zachód - Lubuskie

fot.Pixabay

Wśród licznych mitów, mających spore grono wyznawców, jeden z nich jest szczególnie chętnie walcowany przez tak zwane wolne media. Wolne dlatego, że ciężkie umysłową pustką mają intelektualną zrywność i zwrotność walca. Drogowego rzecz jasna, którego trajektoria sprowadza się do ruchu albo do przodu, albo do tyłu. Trajektoria mentalna, o czym warto wspomnieć. Mitem, z którym ów medialny walec się rozprawia jest nomen omen „wolność”. Tym razem nie w rozumieniu prędkości, ale w rozumieniu zdolności do skręcania. Co samo w sobie jest paradoksem, aby walec pouczał inne pojazdy medialne w kwestii swobody wyboru kierunku jazdy. Mit wolności mediów, bo o nim mowa, to bajeczka jaką metaforyczne wilki serwują strzyżonym owieczkom. Wiara w ten mit, cechuje zatem tak owce jak i barany. Metaforyczne – oczywiście.
 
Porzuciwszy metafory, można, o ile kto chce, wygooglować sobie za pomocą słów kluczowych „wolne” „media” i dowolną nazwę europejskiego państwa, aby dowiedzieć się jak i co, media w tej sprawie o sobie sądzą. No i wychodzi, że wśród niemieckiej prasy codziennej, nie ma ani jednego medium, którego właścicielem nie byłby Niemiec, a w radach nadzorczych licznych niemieckich kanałów telewizyjnych, wśród członków istnieje podział na czarnych i czerwonych. Czyli na polityków z chadecji i socjaldemokracji. I choć ustawa zasadnicza, bo Niemcy nie mają konstytucji, albowiem czekają z tym, na powrót Schlesien, Wartegau i Ostpreussen do macierzy, gwarantuje wolność słowa, to rada nadzorcza ZDF nie zawahała się wywalić redaktora naczelnego za przesadne trzymanie się tego zapisu. Zaś z mediów francuskich można dowiedzieć się, że postawa niemieckich mediów podczas prezydenckich wyborów w Polsce daleka była od obiektywizmu. O wolnych mediach amerykańskich, najbardziej wolnych w świecie, podczas tamtejszej kampanii prezydenckiej, nie wspomnę, aby nie obrażać intelektu czytelników.
 
Na lubuskim podwórku, na jednym z portali społecznościowych, na założonym przez wielbicieli wolności mediów specjalnym profilu „Popieram Elżbietę Annę Polak, Marszałek Województwa Lubuskiego”, już w pierwszym wpisie z 13 lutego tego roku można przeczytać „Wolność, równość, braterstwo! To hasła, które jeszcze kilka lat temu wydawały się w naszym kraju oczywiste i niezagrożone. Dziś w naszym regionie broni ich Elżbieta Anna Polak.”, a do tego uśmiechnięte zdjęcie popieranego obiektu.
 
Wynika z tego, że marszałek regionu wyznaje wartości jakobińskie, w tle których niektórzy widzą Robespierre’a i turlające się, odcięte gilotyną głowy. I choć nie podejrzewam Marszałek Elżbiety Anny Polak o sympatyzowanie z ideami Robespierre’a i tęsknotami do widoku gilotyn przy porannej kawie, to warto zauważyć, że w Lubuskim Centrum Informacyjnym, gilotyna medialna tnie, aż miło.
Zatem każdy zainteresowany dystansem pomiędzy głoszonym mitem, a zgrzebną praktyką, może sobie osobiście sprawdzić w owym dworskim medium, utrzymywanym za publiczne pieniądze, czyli pieniądze wszystkich Lubuszan, że troska o „wolność, równość i braterstwo” nie specjalnie się rozlewa. Opluwani, że tak mało subtelnie się wyrażę, przeciwnicy regionalnej władzy, nie doświadczają prawa do riposty. Bo w rozumieniu Pani Marszałek dwojga imion Polak, wolne media, znaczą tyle, że nam wolno, a wam, nie.

Exit mobile version