Ombudsman czyli RPO z PRL-u rodem

Ombudsman czyli RPO z PRL-u rodem Radio Zachód - Lubuskie

fot. Pixabay

Notatnik konserwatysty… nowoczesnego 20.06. 21

 

Piąta już, nieudana próba wybrania RPO przez parlament każe zastanowić się nad sensownością takiego sposobu wyboru (zapisanego w Konstytucji RP), ale dalece nie tylko. I nie chodzi wyłącznie o fatalny sposób funkcjonowania obu izb parlamentu, w szczególności zaś Senatu RP, w którym to zgłaszający (koalicja, partia, klub etc.) kandydaturę stawia swoisty symboliczny „stempel”(stygmat) na czole kandydata. A ów wywołuje określone, łatwe do przewidzenia reakcje parlamentarzystów z obozu przeciwnego, przy czym fasadowe nieomal do bólu  komentarze, oceny i przesłuchania nie mają prawie żadnego wpływu na późniejsze głosowania. 

Nota bene ostatnie „przesłuchanie” kandydatki na RPO w senacie to jedna wielka żenada i hucpa. Ale nie będę Państwa zanudzał opisami, czy też komentarzami takich sytuacji, bowiem jako się rzekło ów nietrudny do przewidzenia pat wyborczy każe spojrzeć na samą instytucję RPO okiem krytycznym (hmm) „do bólu”. Zacznijmy zatem od fundamentalnego i z pozoru obrazoburczego pytania, czy RPO jest nam w ogóle potrzebny, tym bardziej że wiele państw instytucji w takim kształcie nie posiada, choć przecież prawa obywatelskie są tam w istocie respektowane. Tu nasuwa się zdroworozsądkowe zgoła pytanie czy ostatni RPO, Adam Bodnar spełniał swoją funkcję wystarczająco skutecznie i obiektywnie?

 Zanim jednak o tej nieszczęsnej i dziwacznej kadencji, której kształt miał, ma i będzie miał wpływ na procedurę i sposób wyboru następnego naszego ombudsmena, to uwaga historyczna. A’ propos tej eleganckiej i „zachodniej” par exelance nazwy urzędu to jego „korzenie” w Polsce sięgają epoki… Jaruzelskiego (jeszcze dyktatora i autora stanu wojennego, późniejszego „człowieka honoru”) czyli „demokraty” co się zowie. Zatem urząd zaplanowany jako fasadowy i propagandowy, wymyślony w 1987 roku przez generała (?), został obsadzony w roku następnym przez prof. Ewę Łętowską, która dziś udaje prawniczy, konstytucyjny… autorytet. Pamiętam takie krótkie spięcie z moim czytelnikiem, kiedy pisałem w sposób lekceważący o starszej pani profesor jako mało wiarygodnej, „byłej” RPO. Czytelnik zapytał prowokacyjnie – „kolaboracja?” odpowiedziałem wprost- „nie, kompromitacja!”. Zatem szanując inteligencję PT Państwa Czytelników, nie będę tego wątku rozwijał pozostając przy konstatacji dotyczącej „nieprawego łoża” tej skądinąd pożytecznej (ale czy koniecznej?) konstrukcji prawno – instytucjonalnej. 

Tu warto przywołać choćby postać ś. p. dra Janusza Kochanowskiego (RPO 2006 – 2010!) prawnika wybitnego nie tylko pod względem wiedzy prawniczej i błyskotliwej inteligencji, człowieka ze wszech miar mądrego, roztropnego, poważnego i kulturalnego w najszerszym tego słowa znaczeniu, którego kadencję przerwała śmierć pod Smoleńskiem. Toteż niejako dla kontrastu przypomnę jednostronną i zideologizowaną kadencję dra Bodnara. I tu dla uproszczenia wyprowadzę „cios nokautujący”, mam wrażenie. Otóż zastępcą Bodnara była swojego czasu pani dr. (z kropką) Sylwia Spurek, nasza europarlamentarna kompromitacja, postać groteskowa raczej, najdelikatniej rzecz ujmując. Zatem szanując inteligencję PT Czytelników etc, etc.

Exit mobile version