Mroczny Cień Zwycięstwa

Mroczny Cień Zwycięstwa Radio Zachód - Lubuskie

fot. Pixabay

„День Победы”

Jeszcze do niedawna, przez dekady Dzień Zwycięstwa obchodziliśmy 9 maja zgodnie z kalendarium Sowieckiej Rosji. Teraz zaś według kalendarium aliantów obchodzimy 8 maja. Lecz czy ów Dzień Zwycięstwa w ogóle powinniśmy obchodzić? Bo jakie to było zwycięstwo? Czyje? Warto się nad tym zastanowić i stanąć w prawdzie, bo z wielu miraży i złud, tylko ona może nas wyzwolić. 

Ilekroć słucham utworu „День Победы”, w wykonaniu Lva Leszczenki z muzyką Davida Tukhmanowa do słów Vładimira Kharitonova, wewnątrz mnie ściera się ogromne wzruszenie i głęboki żal. Wzruszenie ilustracją muzyczną i poetyckim opisem wspaniałego zwycięstwa, a głęboki żal, że to największe kłamstwo w historii świata. Zwycięstwo bowiem, które odbywa się kosztem zniewolenia narodów nie jest zwycięstwem.  

W 1939 roku Niemcy z Rosją podzieliły Polskę. Mogły później podzielić Europę i gdyby nie inne plany Hitlera w kwestii lebensraum oraz „opatrznościowy” dla świata atak na Pearl Harbor, kto wie jak smutny byłby los narodów Europy. Wszystkich narodów. Ego Hitlera sprawiło, że tylko pół Europy zapłaciło zakuciem w totalitarne łańcuchy komunizmu na długie lata. Druga połowa miała więcej szczęścia i po 6 latach faszyzmu mogła się cieszyć kapitalizmem, swobodnym podróżowaniem i wolnością, a dzis już choćby z tamtego tytułu mogłaby powściągnąć pewne pouczania, o byciu liderem solidarności europejskiej Niemców w opozycji do Rosji nie wspomnę. 

Rozmyślam słuchając tej pieśni co roku 9 maja i coraz więcej dociera do mnie, że w tej wojnie nie było zwycięzców. Każdy kraj coś przegrał, jeśli nie militarnie, to moralnie, kulturowo, społecznie… jednym zabrakło szczęścia, komuś odwagi, innym honoru, by w czasie próby stanąć po właściwej stronie od razu, innym wtedy, kiedy rozstrzygali o losach powojennego świata. Znamy te fakty. Ale, że jestem Polakiem i Polska mi najdroższa, to tylko o Polsce napiszę.

 

jeśli…

Jeśli przez 6 lat stawialiśmy opór niemieckiej zbrodniczej machinie wojennej, przyjmując cios jako najpierwsi i pod razami padając najdotkliwszymi, a 9 maja zostaliśmy pozbawieni możliwości samostanowienia… to jaki to był Dzień Zwycięstwa?

Jeśli zaraz po rozpoczęciu wojny w bestialski sposób wymordowano w „obozach katyńskich” elitę przywódczą i warstwę intelektualną narodu, a przyznania się do winy i ujawnienia dokumentów ze strony rosyjskiej nie możemy się doczekać od 80 lat… to jaki to był Dzień Zwycięstwa?

Jeśli jedyna stolica Europy, która w czasie wojny powstała przeciw niemieckiemu terrorowi została przez rosyjski terror wystawiona na zagładę ludzi i zrównanie z ziemią… to jaki to był Dzień Zwycięstwa?

Jeśli najwspanialsi, niezłomni synowie przez 6 lat okupacji niemieckiej walczyli o wolność, a dostali od wyzwolicieli tortury i śmierć w ubeckich katowniach… to jaki to był Dzień Zwycięstwa?

Jeśli wyzwolicielska Armia Czerwona plądrowała miasta i wsie, a sołdaci grabili wszystkich, włącznie z byłymi więźniami niemieckich obozów koncentracyjnych… to jaki to był Dzień Zwycięstwa?

Jeśli przynajmniej kilkaset tysięcy Polek zostało zgwałconych, a o zjawisku tym mówi się, że było bez skali i bez kary… to jaki to był Dzień Zwycięstwa?

Jeśli Armia Czerwona „pozostawiła po sobie puste hale produkcyjne, ogołocone gospodarstwa rolne i zdewastowane budynki mieszkalne, dopełniając w swoim wyzwoleńczym pochodzie ruiny polskich miast i wsi…” to jaki to był Dzień Zwycięstwa?

Jeśli „to, czego nie zdążył zniszczyć niemiecki okupant, w większości rozgrabił i wywiózł sowiecki „sojusznik”…” to jaki to był Dzień Zwycięstwa?

Jeśli po 9 maja 1945 Polacy przez blisko pół wieku musieli walczyć o odzyskanie suwerenności krwawo tłumionymi strajkami robotniczymi… to jaki to był Dzień Zwycięstwa?

Jeśli bohaterowie tacy jak Fieldorf, Okulicki, Pilecki, Łupaszka… ginęli, a zdrajcy spokojnie dotrwali do najwyższych emerytur w państwie… to jaki to był Dzień Zwycięstwa?

Jeśli bohaterami powojennej Polski byli nie Anders, Maczek czy Sikorski, a Rokossowski, Koniew i Żukow… to jaki to był Dzień Zwycięstwa?

Jeśli Kościół w Polsce poddano bezprecedensowemu w historii prześladowaniu, prymasa Wyszyńskiego więżąc 3 lata, łamiąc i mordując kapłanów, a na papieża Jana Pawła II wydając wyrok śmierci, który tylko cudem nie został wykonany skutecznie… to jaki to był Dzień Zwycięstwa?

Jeśli za słuchanie nie tej stacji radiowej, wywieszenie flagi nie w ten dzień, nieobecność na pochodzie majowym, mówienie na głos o zbrodni katyńskiej, pakcie Ribbentrop-Mołotow można było być represjonowanym w szkole, pracy… to jaki to był Dzień Zwycięstwa?

Jeśli państwo kierowane przez zdrajców Ojczyzny gnębiło naród, aż do wypowiedzenia temu narodowi wojny 13 grudnia 1981… to jaki to był Dzień Zwycięstwa?

Jeśli wreszcie państwo w 2010 roku wobec jednej z największych tragedii w swojej historii wciąż niesuwerennie staje w podległości wobec największego historycznego wroga… to jaki to był Dzień Zwycięstwa?

 

cień tonący w mroku

Po 6 latach bezprzykładnej, bohaterskiej i heroicznej walki z Niemcami Polska została przejęta przez komunistów z Rosji, z których część była Polakami o marnej reputacji, a część Polaków udawała. Komunistyczny terror w różnych odcieniach wyniszczał to, co zostało ze zdrowej tkanki narodu po wojnie przez 44 lata. Potem komuniści udali, że oddają władzę, by jeszcze dotkliwiej zawłaszczyć państwo. Układ parakomunistyczny znanych postaci do 2015 roku miał się dobrze. Nasza wolność jest krucha i wymaga wysiłku i odpowiedzialności nas wszystkich. Na zwycięstwo w II wojnie czekaliśmy prawie 70 lat. 

8 czy 9 maja 1945 nie było niczyim zwycięstwem, a na pewno nie naszym. Kiedyś, jeszcze za czasów komuny, mówiło się „Dzień Zwycięstwa nad faszyzmem”. I to dokładnie tyle znaczy. Tylko tyle. Dzień Zwycięstwa? …raczej widmo, a nawet nie tyle, może ledwie cień, tonący w mroku…

 

tekst: Simon White
foto: Pixabay

Exit mobile version