Aspiracjonizm

Aspiracjonizm Radio Zachód - Lubuskie

fot. Pixabay

zmiana planów

Miniony tydzień uczynił nas bogatszymi o przełomową wiedzę. Przełomową nie tylko w kontekście 10 kwietnia 2010, ale wszelkich sfer naszego życia. Jak bowiem słusznie zauważył angielski myśliciel Samuel Butler „życie jest sztuką wyciągania wystarczających wniosków z niewystarczających przesłanek”. To nasze zadanie i teraz od nas zależy, co z tą wiedzą zrobimy i jak odmieni ona los nas samych, naszych rodzin i naszej Ojczyzny. Życia oszukać się nie da. To co zasiejemy, to bedziemy zbierac. Na niektóre owoce przyjdzie czekać dłużej, inne przyjdą w nieoczekiwanym nam czasie, będą i takie, które zbierze kto inny, ale ważne, by nie pozostawać biernym, bo taka degeneracja może dotknąć nawet całe pokolenie i opisane w jednym z poprzednich felietonów „Imponowanie niczym” pozostawi pokoleniowa pustkę. Złudnym jest myśleć, że takie rzeczy nie dzieją się pokoleniowo. 

Przekazując wam ten projekt, wspomnę właśnie pokolenie, które uświadomiło mi działanie tego generacyjnego mechanizmu, który może niszczyć, ale może też tworzyć. Taką twórczą eksplozję już Polska przeżyła. Był to okres dwudziestolecia międzywojennego. Pisarze, muzycy, poeci, aktorzy, kompozytorzy na nieznaną dotąd skalę zaczęli tworzyć. Tworzenie nie ominęło żadnej z dziedzin, nawet gospodarki. Od Tanga Milonga doszedłem do Portu w Gdyni. Tam usiadłem i pomyślałem sobie: „Ileż oni wtedy mieli niespożytej energii, ileż animuszu i ambicji. W 20 lat, z Polski, która przez 150 lat była demolowana, niszczona w każdej sferze, z ledwo podniesionej Ojczyzny, odpierając przy okazji radziecką inwazję w roku 1920 stworzyli państwo, które gdyby nie sowiecki nóż w plecy, obroniłoby Europę przed niemieckimi piecami krematoryjnymi. 

Dwadzieścia lat. My Polskę odzyskaliśmy 32 lata temu. Jak nie porównam, wypadamy gorzej. Jedyny fakt, jaki na usprawiedliwienie nasze znajduję, że wtedy zaborców z kraju wyrzucono, a my właściwie zaborców to mieliśmy przy władzy do 2015 roku. Ale mniejsza o to, bo od 6 lat nie mamy już usprawiedliwienia „dla wychowawczyni”, żadnej wymówki. 

Nie zamierzam analizować, ani rozliczać. Chcę patrzeć przed nas, chcę zrozumieć, co powinniśmy zrobić i chcę przyłożyć rękę do pługa, a wstecz się nie oglądać… Domyślam się, co kierowało naszymi przodkami, kiedy tworzyli Polskę na nowo po mrocznym półtorawiecznym zapomnieniu i chcę czerpać z ich drogi, korzystać z ich doświadczeń, ale my musimy wyznaczać własną, bo zmieniły się czasy, konteksty i możliwości.

 

per aspira ad astra

Nowe czasy wymagają nowego otwarcia. Potrzeba nam pomysłu i odwagi, by zmieniając jedną niewielką rzecz obok siebie, efektem motyla odmienić cały świat. To jest możliwe. Potrzebujemy tylko właściwego drogowskazu, który nas prowadzi na szczyt. Przeszłe pokolenia bohaterów, które oddawały życie, przelewały krew, w pocie czoła zmieniały kształt naszej Ojczyzny, wcale nie odeszły… To, że ich nie ma, to tylko brak fizyczny, ale są z nami na inne sposoby. Zostali z nami, wspierają nas, tym co zdołali w życiu osiągnąć, przezwyciężyć… przykładem swojej miłości do Polski. Przestrzeń, która łączy nas z tymi, którzy byli przed nami istnieje, tylko my nie zawsze mamy tego świadomość. Marek Aureliusz miał rację mówiąc, że „to co zrobimy w życiu, odbije się echem w wieczności”. 

Skończymy z czarnowidztwem, malkontenctwem i defetyzmem! Dość! Tyle osiągnęliśmy, a mielibyśmy się znów „kąpać w skargach i lamentem własnym poić”? Na Asnyka! Odwagi do marzeń! Tego potrzebujemy. Odwagi, co wynieść nas może przez ciernie do gwiazd, a parafrazując Rzymian per aspira ad astra. Ja jednak tę parafrazę sprowadzę do rzeczywistości i nadam jej realny kształt. Kiedy już będziemy pod koniec naszego życia i spojrzymy wstecz dobrze by było pomyśleć: „Było warto”, ale to zależy od tego jakie podejmiemy wybory dziś i jak każdego dnia odpowiemy na nasze codzienne zmęczenie, czym przełamiemy znużenie i na co zamienimy monotonię. 

Odpowiedź znajduję w  aspiracjonizmie. To aspiracja ma stanowić fundament naszego nowego życia. Aspiracja będąca synonimem wszystkiego, co stanowi dążenie człowieka do rozwoju, stawania się lepszmy każdego dnia. Tu znów przytoczę legendarnego trenera Lakersów Pat’a Riley’a, bo ta jego sentencja powinna nam ciągle przyświecać, że „jeśli każdego dnia nie stajesz się lepszy, stajesz się gorszy”. Dla aspiracjonizmu to fundament założycielski. Człowiek z aspiracjami inaczej podchodzi do życia przez samo podejście chęci bycia lepszym. Co więcej, każda wzbudzona aspiracja wynosi nas bliżej gwiazd i wzmacnia nasze poczucie własnej wartości, rozumienia innych i inspiruje do wytrwałego pielgrzymowania naprzód. Wzbudzona? A tak. To nie jest tak, by strawestować celną ilustrację europosła Dominika Tarczyńskiego, że przychodzi do nas aspiracja, puka do drzwi „Dzień dobry, to ja aspiracja”. Aspirację musimy wzbudzić w sobie sami. Owszem wymaga to wysiłku, ale wzbudzenie aspiracji nic nie kosztuje i jest całkowicie od nas tylko zależne. 

 

niech Was pochłonie

Wejście na drogę aspiracjonizmu zmieni nasze życie. Na zawsze. Pierwszy krok na tej drodze wywoła efekt domina. A potem będzie tak, jak słusznie zauważył Gandalf Biały, że „to co raz wprawione w ruch nie da się już zatrzymać”. Na tej drodze nie ma schodzenia w dół, dlatego wysiłek towarzyszy wędrowcowi już zawsze, ale ma on dobry smak przekraczającego oczekiwania efektu cierpliwego trudu. Z każdym pokonanym zakrętem, wzniesieniem rozumiesz lepiej, że było warto, a z czasem zastanawiasz się jak to było możliwe, że mogłeś żyć inaczej i smutek wymaluje ci oblicze, ile czasu przeciekło ci przez palce… bez aspiracji. Nad tym nie warto się jednak zatrzymywać. Warto skoncentrować się nad tym, co możemy zrobić mając już aspiracjonizm „w ręku”.

Każdy człowiek musi rozeznać sam, jakiego przełomu może w swoim życiu aspiracjonizmem dokonać. Aspiracja powinna być zawsze większa niż człowiek myśli, bo stać nas zawsze na więcej, bo jesteśmy powołani do rzeczy wielkich i podejmując wysiłek przypominać sobie, że w drodze do dobrego celu cały wszechświat będzie nam sprzyjał. I że jest jeszcze Ktoś, kto współdziała we wszystkim dla dobra tych, którzy Go o to proszą.

Znajomy wspomniał mi ostatnio, że ma taką cichą myśl, żeby zdobyć Kilimandżaro i że nie wie, czy w ogóle do tego dojdzie, ale dostrzegł jak wiele sama ta myśl zmieniła w jego życiu. Na twitterze pan Jacek pokazał jaką kapliczkę postawił kilka lat temu, czym wzbudził żywą reakcję wśród moich znajomych. Chęć powielenia pomysłu niejedna. Tak jedna aspiracja wzbudza dwie istotne pochodne swojej pozytywnej energii: inspiracjonizm i multiplikacjonizm, ale to opowieść na inny wieczór. 

6 marca 1988 będąc we wznoszącym momencie swojej naukowej drogi pewna profesor zacznyna pisać powieść. Pisze by poćwiczyć pisanie powieści, bez zamiaru publikacji, co więcej nie zamierza jej nawet nikomu pokazać. Dziś jej fenomen pisarski jest znany na całym świecie. Arcydzieło zaś, które wciąż kontynuuje jest na bieżąco filmowane. Ona sama zaś zrezygnowała z wspaniale zapowiadającej się kariery naukowej dla pisarstwa. Jak do tego doszło? Właśnie przez aspirację. Jedna wywołała efekt domina, zmultiplikowała i zainspirowała. Aspiracja odmieniła Jej życie. Na zawsze. 

Każdy z nas, popłudniowym spokojem ujęty w zacisznym kącie swego domu, niech zamknie na chwilę „dzień na klucz, jak doczytaną księgę” i wychodząc na płaskowyż swoich myśli uwolni swoją duszę o doczesnych utrapień, by podnieść z dna swego serca, ten niebiański klejnot… aspirację! Nie na dzień, nie na miesiąc, nawet na rok nie… życzę Wam z całego serca po życia przestrzeń:

Aspiracja… niech Was pochłonie!

 

Wsparli mnie cytatami w felietonie:

A.Asnyk, J.R.R. Tolkien, L. Staff, S. Butler, M. Aureliusz

 

tekst: Simon White

foto: Pixabay

Exit mobile version