Perspektywa zbrodni

Perspektywa zbrodni Radio Zachód - Lubuskie

fot. Pixabay

Historia alternatywna zwykle niczego nie zmienia, ale tworzenie równoległych scenariuszy, które mogły się zdarzyć, pomaga zrozumieć dlaczego sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej. Na drodze poznawania prawdy o katastrofie w Smoleńsku z 10 kwietnia 2010 roku warto skorzystać i z tego narzędzia.

 

czas wyjawić prawdę

Kilkadziesiąt sekund po uderzeniu Tupoleva słuchawkę telefonu na Kremlu podnosi Władimir Putin. Słucha cierpliwie. Twarz jego nie zdradza niczego szczególnego. „Zabezpieczyć teren. Niczego nie ruszać. Przypilnować, by byli przy tym świadkowie z polskiej strony. Najlepiej dziennikarze. Tak, z kamerą. Tak byłoby najlepiej. Niech nagrywają. Wy też nagrywajcie. Cały czas. Powtarzam raz jeszcze: niczego nie ruszać. I.. przygotować lot do Smoleńska. Natychmiast.”

Tymczasem w Polsce Bronisław Komorowski na zwołanej konferencji: „Wydarzyło się coś, co wstrząsnęło Polakami. Natomiast uspokajam, że państwo działai nie ma tematu przejmowania władzy. Nie ma takiej potrzeby.” Gromi dziennikarkę, sugerującą że on jako druga osoba w państwie…: „Proszę pani, zginęła elita narodu z Prezydentem na czele. Polska się nie zawali do poniedziałku. 

Donald Tusk dzwoni do Jarosława Kaczyńskiego i oferuje wszelką, absolutnie wszelką pomoc. Deklaruje chęć spotkania w celu omówienia kroków, które rząd powinien podjąć w związku z katastrofą. „Zginął ci brat, a mi prezydent, choć na niego nie głosowałem, ale ja też jestem Polak… tu Tuskowi głos więźnie w gardle.

Antoniego Macierewicza z duchowego szoku wyrywa znajomy sygnał. Po kilku sekundach lokalizuje, że to jego telefon. Numer mu nieznany. Odbiera. „Tu Paweł Graś. Ja krótko. Premier dzwoni właśnie do prezesa. Macie z naszej strony pełne wsparcie. Panie Antoni, cokolwiek… proszę dzwonić. To mój prywatny numer.”

Na miejsce katastrofy dociera Władimir Władimirowicz. Chwilę później dojeżdża, zorganizowanym przez premiera Rosji specjalnym konwojem, Jarosław Kaczyński. Putin składa bratu Prezydenta RP wyrazy współczucia i dodaje: „Teren, jak widzicie zabezpieczony. Nikt nie ma prawa niczego tknąć. Według naszych procedur śledztwo powinien przeprowadzić MAK, ale wolałbym, żebyście wy wybrali, kto ma to zrobić? Wrak samolotu możecie zabrać do Polski w każdej chwili, w której uznacie to za słuszne. Nie ponosimy żadnej winy i chcemy, by to było jasne i ustalone ponad wszelką wątpliwość. I jeszcze jedno, teren katastrofy będzie dostępny dla waszych ekspertów tak długo, aż zakończą wszelkie czynności, a potem Rosja postawi tu pomnik tym 96 Polakom, którzy zginęli lecąc na uroczystości zbrodni,  o której czas wyjawić prawdę.

Tak mogłoby być. Dlaczego więc nie było? Tym, którzy wątpią w prawdopodobieństwo takiego scenariusza już choćby ze względu na postawę prezydenta kraju, na terenie którego doszło do wypadku, proszę sobie rozpisać jak wyglądałaby sytuacja, gdyby rzecz wydarzyła się w USA za prezydentury Donalda Trumpa. Scenariusze bowiem piszą ludzie, wyżej bądź niżej postawieni, to do ich nastawienia zależy rodzaj działań i ich sprawność, a ludzi poznaje się w sytuacjach. Dali się wtedy poznać dość zasadniczo Putin, Tusk, Kopacz i Komorowski. 

 

skoro byli niewinni

Wywołany wyżej scenariusz alternatywnego ciągu zdarzeń ułatwia nam stawianie pytań. 

Dlaczego dla niektórych polityków przejmowanie władzy było ważniejsze od narodowego dramatu?

Dlaczego nie zaoferowano pełnego wsparcia?

Dlaczego nie dążono do przeprowadzenia śledztwa przez nierosyjską komisję?

Dlaczego rządowi PO nie zależało na wyjaśnieniu wszystkich szczegółów katastrofy?

Dlaczego Minister Zdrowia Ewa Kopacz przekonywała o przekopanej ziemi na metr ilustrując skrupulatność działań, gdy tymczasem skala zaniedbań obnażyła kłamstwa rządzących szczególnie boleśnie przy ekshumacjach ofiar, których szczątki były złożone w trumnach z innymi?

Dlaczego tak szybko ukuto teorię pancernej brzozy?

Daczego wymyślono przynajmniej kilkanaście teorii katastrofy obwiniając prezydenta, generała albo pilotów?

Dlaczego na wyjaśnieniu tej sprawy nie zależało Władimirowi Putinowi?

Dlaczego premier Putin nie wykorzystał tej tragedii, jako okazji do uwolnienia narodu rosyjskiego od kłamstwa katyńskiego, a była to okazja doskonała?

Dlaczego powstało wrażenie, na skutek braku żądań z polskiej strony, a raczej spolegliwego poddania się wytycznym Moskwy, jakoby obie strony współpracowały w zacieraniu śladów tego, co się stało naprawdę?

Dlaczego wreszcie, ani Donaldowi Tuskowi, ani Władimirowi Putinowi nie zależało na spokojnym, nawet długotrwały  procesie dochodzenia do prawdy, skoro byli niewinni?

 

gdyby może skała

„Uderzenie spowodowało oderwanie prawego skrzydła, które zostało odrzucone do tyłu z taką siłą, że urwało statecznik pionowy, zostawiając dziurę w tylnej części kadłuba. Następnie samolot uderzył w kolejne wzniesienie, tracąc lewe skrzydło. W końcu pozbawiony już skrzydeł kadłub opadł na ziemię”. – to opis techniczny katastrofy samolotu Urugwajskich Linii Lotniczych, przewożącego drużynę rugbystów z 13 października 1972 roku. Zderzenie z dwoma górami kosztowało życie 29 pasażerów. Przeżyło 16. 

Oglądając ostatnio film „Alive – dramat w Andach”, nakręcony w oparciu o niezwykłość tej katastrofy, po raz drugi, blisko 30 lat od premiery kinowej, moją uwagę zwróciła szczegołnie sama scena uderzenia maszyny o skały. Ósma i dziewiąta minuta filmu bardzo realistycznie i wiernie pokazują co stało się z samolotem lotu Fuerza Aérea Uruguaya 571… W kontekście tej katastrofy jak pojąć, że z samolotu, który ściął drzewo nie uratował się nikt?

 

nie ma nadziei na prawdę

Kilkanaście lat temu miałem wyjątkową okazję rozmawiać z prof. Natalią Lebedevą, członkinią Stowarzyszenia Memoriał, które zajmuje się badaniami historycznymi i propagowaniem wiedzy o zbrodniach radzieckich. W blisko godzinnej rozmowie pani profesor podarowała mi wiele wskazówek do czytania Rosjan jako narodu, Rosji jako państwa. Kiedy doszło do katastrofy na lotnisku pod Smoleńskiem były kluczowe w kwestii rozczytania faktów, działań poszczególnych osób i właściwej oceny tego, co się stało:

   1. „Wy Polacy drogo byliście w historii doświadczani. Ja bardzo wam współczuję, ale… jeszcze bardziej współczuje mojemu narodowi, Rosjanom. Wy mimo wszystko macie więcej szczęścia do wolności, niż my”.

   2. „Widzi pan, pracujemy nad odtajnieniem sprawy katyńskiej, ale to się nie uda. Nie za mojego życia, a i nie mam nadziei, że za pańskiego. Właściwie wątpię, czy w ogóle.”

   3. „Proszę pana, żeby zrozumieć nasz kraj, to co się u nas działo, dzieje i pewnie nie zmieni musi pan na nasz naród patrzeć przez pryzmat słowieńskiej duszy, a na władzę z perspektywy zbrodni”.

Skoro w sprawie Katynia, mordu sprzed 80 lat, powszechnie znanego, potwierdzonego przez międzynarodowe instytucje i organizacje z jednoznacznym wskazaniem winnego, rozpoznanego historycznie, nie ma woli Rosji do pełnego dookreślenia prawdy, to dlaczego Rosja miałaby współposzukiwać prawdy w wydarzeniu całkiem świeżym, w którego wyjaśnienie angażują się zaledwie dwie polskie partie? Nie mam wątpliwości, że tego co naprawdę się wydarzyło w Smoleńsku nie powiedzą nam Rosjanie, ani nawet Polacy, którzy taką wiedzę posiadają. To jest inny świat. Chodorkowski, Nawalny, Krym, Litwinienko, Skripal, Białoruś, Czeczenia. Smoleńsk jest jedną ze stacji Drogi Krzyżowej jaką byłym krajom bloku RWPG urządza Rosja. 

Przyjęcie w ocenie działań politycznych rosyjskich władz perspektywy zbrodni doradza nam ktoś, kto ten reżim zna doskonale z autopsji i dokumentów historycznych, do których niewielu ma dostęp. Rosyjskie władze nam prawdy nigdy nie powiedzą. To jednak jest jeszcze jeden argument do tych, które wskazują jednoznacznie, co stało się 10.04.2010? Przyjmując taką perspektywę w ocenie katastrofy smoleńskiej, zastanawiając się nad odpowiedziami do zadanych pytań, które wypłynęły z równoległego scenariusza nie ma wątpliwości, co wydarzyło się tamtego dziesiątego kwietnia. 

tekst: Simon White
foto: Pixabay

Exit mobile version