Popyt na koszulki wrócił !?

Popyt na koszulki wrócił !? Radio Zachód - Lubuskie

Pixabay.com

Notatnik konserwatysty… nowoczesnego 11. 10. 21

Chodzi oczywiście o T-shirty z napisem KONSTYTUC-JA, lub też w  wersji z marynarką a’la Lech W., czyli OTUA. Producent tychże, który zwolna zwijał interes z powodu gasnącego zainteresowania swoim „genialnym” w swej prostocie produktem, ponoć szykuje dodruki i modyfikacje „patriotyczne” w zawiązku z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego powtarzającym główną sekwencję owej Ustawy Zasadniczej. I to jest w tej materii prawdopodobnie jedyna pozytywna i pewna informacja.

Cała sprawa bowiem w sensie prawnym, nadinterpretacje w duchu sławetnego Polexituomijając tzw. „szerokim łukiem” jako urojone, prowokacyjne i nieuprawnione, „utonęła” w sporach interpretacyjnych przypominających niebezpiecznie klasyczny dysonans poznawczy podszyty jak zwykle ignorancją, cynizmem i złą wolą. Toteż i ja pominę zgrabnie (sic!) zarówno warszawską manifestację Tuska w obronie UE, Konstytucji RP (?) etc., ale teżprzeciw „urojonemu Polexitowi„, no i PiS-owi rzecz jasna. A czynię to z niejakim żalem ze względu na panopticum postaci, które przewinęły się przez scenę główną demonstracji od Owsiaka przez Ostaszewską aż po Moczulskiego („Moczu prowadź!„) i warszawską „powstankę” panią Traczyk – Stawską. Wszystkie te wystąpienia, łącznie z zabawnym jak zwykle sporem o frekwencję na wiecu i dylematem zasadniczym, czy zaliczyć narodowców do owej ogólnej liczby czy liczyć ich oddzielnie (sic?), od biedy nadają się na komentarze… satyryczne.

Tak jak obecność Kramka, Lempart czy „babci Kasi”, ale też agenturalna (SB) przeszłość Moczulskiego i innych scenicznych bohaterów owej hucpiarskiej imprezy nie nadaje się do poważnych analiz, ale może pobudzi mój uśpiony głęboko talent… satyryka. Dziś więc spróbuję zabłysnąć (!) analizą wpływu solidnej PRL-owskiej edukacji na chatyzmę, wiedzę, autorytet i (hm) kompetencje polityczne. Pominę zatem dzisiejszy poziom edukacji tzw. wyższej, bowiem ciągle nie można ustalić winnego „upowszechnienia wyższego wykształcenia”, które to zjawisko czyni edukacyjne wysiłki… przeciwskutecznymi w sensie formalnym.

Za to np. solidna PRL-owska zawodówka to jest wszak edukacyjna perełka i przyczynek kwalifikacyjny do najwyższych stanowisk w III RP. Poczynając od Wałęsy (ur. 1943 r) ZSZ w Lipnie, który zna się na wszystkim czy Millera (ur.1946 r) ZSZ w Żyrardowie (1964),pouczającego prof.  prawa, znajdziemy takich chwalebnych przykładów wiele, a ostatnim bodaj najbardziej spektakularnym jest pani Hartwich (ur.1970 r) („to nie jest protest polityczny”) po ZSZ w Toruniu (1989), wybitna specjalistka od polityki międzynarodowej. To wszak nic innego jak pochwała solidnej PRL-owskiej edukacji, ale też wiekopomnej myśli wiecznie żywego tow. Lenina o „państwie i kucharce”. Postępu przecież nigdy za wiele!

Tekst: Andrzej Pierzchała
Foto: Pixabay

Exit mobile version