Oglądam na Netfixie film dokumentalny „Społeczny dylemat”. To raczej niszowa, jak na ten kanał produkcja. Nie zamierzam jednak jej tutaj streszczać. Trud oglądania pozostawiam czytelnikom. Wspomnę jedynie o tym co mnie intelektualnie poruszyło w tej produkcji, która sama w sobie ujawnia pewien paradoks. Paradoks ten polega na tym, że autorzy dokumentu „straszą” internetem, a z drugiej używają go, aby nim „straszyć”. Ale zostawmy ten paradoks, aby nie ugrzęznąć w tautologicznych miazmatach.
Mnie film brzmi jak refren, starej piosenki. To co się powtarza od setek lat w rozwoju technologii, to pewien dualizm. Splecione w jedność dobro i zło. Nierozerwalnie. Figura retoryczna wielu dzieł, nie tylko filmowych, korzystających z odwiecznie fascynującej nas walki dobra ze złem. Ta sprzeczność w jedności dotyczy także technologii. Bo co by nowego nie wymyślili inżynierowie, to po okresie czystego zachwytu, epatowania korzyściami, zawsze pojawiają się apostołowie zapowiadający apokalipsę. Pierwsi dostrzegający rozszerzającą się listę zagrożeń. Straszą profetycznie niebywałymi destrukcyjnymi konsekwencjami.
Ci w przywoływanym filmie przestrzegają przed zmianą zachowań, uzależnieniem, manipulacją i tak dalej. Autorzy filmu napędzani szlachetną pasją, są ofiarami własnych ograniczeń, biorących się z braku dalszej perspektywy. Co wcale nie oznacza, że się mylą. Wręcz przeciwnie. Mają rację. Niemniej jednak to się dzieje przy każdej rewolucji technologicznej. Za każdym razem ktoś na zmianie traci i pojawiają się nowe normy, nowe zyski, ale także straty, których wcześniej nie było.
Jest jednak we wspomnianym filmie jedna ważna myśl. Także uniwersalna. „Że nie ma nic za darmo”. Tym razem, jednak zagrożenie wykracza poza zasadę gry zerowej, czyli takiej, w której jedni zyskują, a drudzy tracą, ale bilans zysków i strat daje wartość dodatnią. Teraz być może darmowe narzędzia internetowe oferowane nam w sieci zmieniają dotychczasowy paradygmat owego bilansu. Jako użytkownicy postępu technologicznego nie jesteśmy już tymi, którzy zyskują lub tracą na tej zmianie. Przestajemy być podmiotami technologicznego postępu. Tracimy wolny wybór, możliwość adaptowania się do technologicznej zmiany. Tylko się nam zdaje, że jesteśmy klientami tych darmowych usług. Stajemy się czyimś towarem oferowanym komuś o kim nie mamy najmniejszego pojęcia. Na czym polega nasza wartość jako towaru? Autorzy filmu dowodzą, że wartościami jakie stanowimy dla operatorów internetu są: nasz czas i nasze decyzje. Informatyczni giganci handlują bowiem, bez naszej świadomości, naszym czasem i naszymi decyzjami. Decyzjami, które podejmują często poza naszą wolą. Za nas. Mają do tego tajemne algorytmy, odgadujące nasze nawyki, zamiłowania, preferencje. Algorytmy, te tworzą kolejne zindywidualizowane algorytmy, sterujące naszymi decyzjami.
Dalej nie chce mi się wyjaśniać co i jak. Pogłówkujcie zresztą sami, może oglądnijcie film i może pokapujecie o co dokładnie chodzi. Ale niezależnie od wszystkiego pamiętajcie, każde nasze oderwanie się od internetu, to strata kogoś z Doliny Krzemowej.
Tekst: Krzysztof Chmielnik
Foto: Pixabay