Homo frustratus

Homo frustratus Radio Zachód - Lubuskie

fot.Pixabay

Władysław Frasyniuk i Józef Pionor, dwie legendy Solidarności, zgodnym tandemem rozmieniają się na drobne w jak najgorszym stylu. Ten pierwszy specjalizuje się w lżeniu tych, których nie lubi. Drugi już jest po wyroku. Okazał się być drobnym łapówkarzem. Obaj dawniejsi bohaterowie umrą w niesławie, a w podręcznikach historii zyskają status symbolu moralnego upadku. Ale zanim to nastąpi, użyci zostaną jako bohaterowie mojego felietonu. Kariera to marna, ale cóż począć.
Droga życiowa rozmaitych solidarnościowych legend zdumiewająco podobna. Najpierw opozycyjna karta w czasach komuny, potem polityczna działalność w czasach rządów pookragłostołowej kamaryli, a na koniec kryminał, albo polityczne żulerstwo podczas rządów PiS. Co ciekawe, że podobny charakter mają kariery beniaminków Jaruzelskiego i Kiszczaka. Najpierw kariery w pezetpeerowskich przybudówkach, potem kariera polityczna w III RP, a na koniec żulerka. Zdumiewająca synchronizacja. Na tyle zastanawiająca, że rodzi podejrzenie kreacji. Zgodność rodząca podejrzenie, że nad karierami owych komunistycznych opozycjonistów, ktoś czuwał. Tak w czasie komuny, jak i rządów ekip, które zawarły pakt przy Okrągłym Stole.
Z czego wynika zgodna niechęć do Polski u Millera i Frasyniuka? Co lub kto synchronizuje wypowiedzi Wałęsy i Urbana? Co sprawia, że tak zgodnymi w ocenie rzeczywistości są Michnik i wielbicielka komuny Senyszyn? Osoby które startowały w życie publiczne z przeciwnych obozów dzisiaj są w jednym. Antypolskim. I do rozważenia są dwie przyczyny. Pierwsza to ewolucja poglądów, która zazwyczaj przebiega w kierunku mądrzenia. W przypadku jednak tej ewolucji trudno, nawet przy dużym ładunku dobrej woli, dostrzegać w tej ewolucji mądrzenie. Widoczne jest bowiem zaprzeczanie sobie. Sprzeniewierzanie się własnym ideałom.
Jest też koncepcja alternatywnego wyjaśniania owego paradoksu. Przyczyną tej zbieżności, obecnej, jest udawana, czy wykreowana przez służby bezpieki, dawniejsza przeciwbieżność. Mówiąc prościej owi dawni nasi solidarnościowi bohaterowie, jedynie pełnili za zgodą bezpieki rolę opozycji. Bezpieka w swoim czasie dokonała selekcji opozycjonistów, na tych, którzy zagrają rolę im wyznaczoną i na tych, którzy nie godzili się na współpracę. I wybrani do odegrania ról, realizowali napisany dla nich scenariusz. Resztę zmuszono do emigracji lub życia w biedzie.
Na to nie ma rzecz jasna dowodów, chociaż życiorys Wałęsy dowodzi słuszności tej hipotezy. Liczne wypowiedzi byłych opozycjonistów zrównujące współczesną Polskę z Białorusią lub twierdzenia, że za PRL’u było w Polsce więcej wolności, dowodzi (dobrze to tłumaczy Freudowska psychologia) skąd czerpią owi ludzie inspirację polityczną. Kto im do głowy kład ideę państwa, społeczeństwa i rolę władzy. Dzisiaj nie akceptują rzeczywistości, chcą powrotu do układanki uzgodnionej przy Okrągłym Stole. Tęsknią do ról, wyznaczonych im przez Kiszczaka i Jaruzelskiego. A ta tęsknota przeradza się we frustrację, która sublimuje (trzymając się Freuda) w jedyne dostępne dla mentalu tych typów poletko kreatywności: w agresję i tępą nienawiść do rzeczywistości.
Tekst: Krzysztof Chmielnik
Foto: Pixabay
Exit mobile version