Notatnik konserwatysty… nowoczesnego 12. 07. 21
Konia z rzędem temu (przepraszam za archaizm), kto o aktualnym czasie we wszystkich jednocześnie występujących (aury wszak nie wyłączając!) wymiarach również politycznych, sportowych, finansowych czy zdrowotnych, powie lub tylko pomyśli jako o „sezonie ogórkowym”. Onegdaj przecież oczywistym a i w czasie kanikuły higienicznym umysłowo, jak najbardziej. Toteż jeśli co jakiś czas żałuję, że nie jestem np. satyrykiem, to jest to niezbyt oryginalna forma obrony, przed jak chcą niektórzy „coraz bardziej otaczającą nas rzeczywistością”, cokolwiek miałoby to znaczyć.
Trud bowiem poważnego myślenia, oceniania z udziałem logiki, wyciągania wniosków i choćby komentowania owej coraz bardziej skomplikowanej rzeczywistości, pełnej dysonansów poznawczych, paradoksów, pozorów, oszustw, prostackiej propagandy, manipulacji, kłamstw, ale nade wszystko idiotyzmów wszelakich i oczywistych kompromitacji, które to są aktualnie również skuteczną formą promocji osób i np. ugrupowań politycznych, jest mało opłacalny. Mam na myśli sytuację zarówno osobistą, zawodową jak i w perspektywie głębszej egzystencjalną, a nawet eschatyczną. Zatem, jako się rzekło wszystkie te wymiary, choć przecież dalece nie tylko, wymagają głównie cechy o starożytnej proweniencji zwanej roztropnością. Zaś ujawniona przeze mnie wcześniej tęsknota za dezynwolturą charakterystyczną dla satyryków sama w sobie jest przecież żartem.
Natomiast tytułowy bon mot pochodzi od mojego genialnego profesora logiki, równie bezwzględnego w dowcipie, jak sprawiedliwego i surowego jednocześnie, który lubił dodawać złośliwie, że „myślenie ma kapitalną… przeszłość”. Wspominam o tym również dlatego, że myślenie, w szczególności zaś perspektywiczne, musi szanować w kwestii perspektywy zarówno reguły logiki (nie tylko formalnej) oraz probabilistyki, ale też pamięć zdarzeń bliższych i dalszych. Albowiem w kwestiach przeróżnych semantycznych rewolucji i błyskotliwych (nomen omen) ponowoczesnych innowacji np. wegeseksualizmu, to polecam starego, dobrego Jima Jarmusch’a.
Licząc, jak zwykle na inteligencję moich (pozdrawiam, hm… letnio?!) PT Czytelników tak właśnie chcę mój dzisiejszy wywód zakończyć obejmując z niejaką dezynwolturą rzeczywistość aktualną, i to zarówno polityczną, zdrowotną, sportową i ekonomiczną, jak kulturową i ideową. Przy okazji pozdrawiam wszystkich zmagających się z rzeczywistością („otaczającą nas coraz bardziej”) „indywidualidów”. Aby do jesieni ?
tekst: Andrzej Pierzchała
foto: Pixabay