Prawie co drugi Polak uważa, że nie powinniśmy przyjmować eurowaluty

Prawie co drugi Polak uważa, że nie powinniśmy przyjmować eurowaluty

Fot. Envato

Jak wynika z sondażu UCE RESEARCH i SYNO Poland, ponad połowa rodaków uważa, że Polska nie powinna przyjąć euro. Za wstąpieniem do Eurolandu opowiada się przeszło 2 razy mniej osób.

Najwięcej zwolenników zmiany waluty jest w ośrodkach mających powyżej 500 tys. mieszkańców, a najmniej – w liczących 20-49 tys. ludności.

Za wejściem do strefy euro postulują przede wszystkim osoby będące w wieku 60 lub więcej lat, a najbardziej przeciwni temu są 30-latkowie.

25,2% badanych twierdzi, że Polska powinna przyjąć unijną walutę. Z kolei 53% jest przeciwnego zdania. Natomiast 17,4% nie ma opinii na ten temat, a dla 4,4% jest to obojętne.

„W tych wynikach wyraźnie widoczny jest efekt upolitycznienia debaty dot. euro i brak merytorycznego podejścia”

– uważa prof. Dariusz Rosati, były minister spraw zagranicznych i członek Rady Polityki Pieniężnej. Rosati stwierdza, że wysoki wzrost przeciwników wejścia do strefy euro to rezultat utrwalania stereotypów nt. wspólnej waluty. Wpływa na to przede wszystkim dominujący przekaz ze strony polityków partii rządzącej, który dodatkowo wzmacnia Prezes NBP.

Inaczej na tę kwestię patrzy prof. Zbigniew Krysiak z SGH, przewodniczący Rady Programowej Instytutu Myśli Schumana:

„Liczba przeciwników będzie rosła, a zwolenników – malała. To wynika z rosnącej świadomości i edukacji. Jedna waluta w wielu państwach o różnym poziomie gospodarczym jest niewłaściwym rozwiązaniem. Ono zdegraduje naszą gospodarkę. Ponad rok temu jeden z niemieckich think thanków przygotował na zlecenie KE analizę dotyczącą bardzo negatywnego wpływu euro na rozwój gospodarczy. Wynika z niej, że PKB w państwach strefy euro mogło być większe o ponad 200 mld euro rocznie”

– komentuje prof. Krysiak z SGH.

Badanie pokazuje też szczegółowe trendy. Patrząc na przykład na miejsce zamieszkania, widzimy, że najwięcej zwolenników przyjęcia euro jest w miastach mających powyżej 500 tys. mieszkańców – 29,8%. Z kolei najmniej jest ich w miejscowościach liczących 20-49 tys. ludności – 21,3%.

Analizując wiek respondentów, najwięcej zwolenników euro jest wśród Polaków mających 60 i więcej lat – 34,4%. Z kolei przeciwnikami unijnej waluty są głównie osoby w wieku 30-39 lat – 60,5%.

Jak podkreśla Janusz Jankowiak, wyniki według kryterium wieku tylko na pierwszy rzut oka są zaskakujące. U tej najliczniejszej grupy eurosceptyków, ludzi w wieku produkcyjnym, najsilniejsze są intuicyjne obawy związane z brakiem wiedzy na temat wpływu wspólnego pieniądza na ich wynagrodzenia i ceny.

„Polacy mający obecnie 30-39 lat to pokolenie wychowane po roku 1989. Swoją narrację opierają głównie na kryzysie zadłużenia publicznego w kilku państwach strefy euro w latach 2010-2012. W medialnym przekazie nazywany był, niesłusznie, kryzysem euro. Na fali tych wydarzeń – w tym zwłaszcza opisów dramatycznych scen w Grecji, Hiszpanii czy Portugalii – pojawiła się grupa eurosceptyków. Ona odwołuje się do emocji i posługuje demagogią”

– dodaje prof. Rosati.

Z kolei patrząc na preferencje wyborcze, to więcej zwolenników niż przeciwników wstąpienia do Eurolandu jest wśród wyborców Lewicy (tak – 43,5%, nie – 35,2%) i KO (tak – 40,3%, nie – 38,6%). Natomiast najmniejsze poparcie w tej kwestii deklarują wyborcy Konfederacji – 13,9% (nie – 79%) oraz Prawa i Sprawiedliwości – 15,1% (nie – 74,2%).

Ponadto osoby, które opowiadają się za przyjęciem euro, wskazały również, kiedy to powinno nastąpić. 50,4% z nich uważa, że warto je wprowadzić najszybciej, jak to jest możliwe. Na kolejnych miejscach zestawienia widzimy takie odpowiedzi jak „nie szybciej niż w ciągu 2-3 lat” – 25%, a także „nie szybciej niż w ciągu 4-5 lat” – 12,9%.

„Wejście do euro spowodowałoby, że nigdy nie dogonimy Niemiec, a zarobki i kapitały Polaków będą już na zawsze dużo niższe niż Niemców. Uważam, że do euro Polska w ogóle nie powinna wchodzić, bo tracimy wtedy suwerenność w wymiarze kreowania polityki pieniężnej, a ta ma kluczowe znaczenie dla autonomii, sprawności i siły gospodarki narodowej. Dania całkowicie wykluczyła wspólną walutę i rozwija się znakomicie. Kraje, które mimo wszystko zdecydowały się przyjąć euro, bardzo dużo straciły i nadal będą tracić w stosunku do Niemiec. Zgodnie z nauką i praktyką ekonomii, powinny były to zrobić dopiero w sytuacji, gdy średnia płaca, PKB na głowę i pensja w stosunku do ceny metra kw. mieszkania będą stanowić ok. 85-90% wskaźników niemieckich”

– podkreśla prof. Krysiak.

Jak przekonuje były minister spraw zagranicznych, odpowiedź „najszybciej jak to możliwe” stanowi rezultat szerokiej wiedzy na temat korzyści płynących z wejścia do Eurolandu. Według Rosatiego:

„Merytorycznym i logicznym błędem jest mówienie, że najpierw musimy się rozwinąć, aby przyjąć euro. Jest dokładnie odwrotnie – unijna waluta jest nam potrzebna, aby przyśpieszyć rozwój oraz szybciej dogonić bogate kraje. Niestety część opinii publicznej ma odmienne zdanie”

– ocenia

„Noblista Robert Mundell podkreślał, że przy braku równych potencjałów gospodarczych dojdzie do destrukcji. Nasza gospodarka będzie tu niczym mały zbiornik, który zostanie podłączony do dużego i zalany. Nie możemy tej sprawy sprowadzać do licytacji, kto głośniej wypowie swoje argumenty”

– przypomina ekspert z Instytutu Myśli Schumana.

Sondaż został przeprowadzony w drugiej połowie czerwca br. metodą wywiadów internetowych przez UCE RESEARCH i SYNO Poland dla money.pl wśród 1145 dorosłych Polaków. Próba była reprezentatywna pod względem płci, wieku, wielkości miejscowości, wykształcenia oraz regionu.

Exit mobile version