Krzywdziciele ostateczni

Krzywdziciele ostateczni Radio Zachód - Lubuskie

fot. Internet

Od wybuchu II wojny światowej miną w tym roku 82 lata. Świadomość kto jest odpowiedzialny za jej rozpoczęcie, okrucieństwo i miliony wymordowanych czy spalonych istnień, staje się z każdym rokiem poddawana systematycznemu i konsekwentnemu procesowi zacierania. I tak jak w „Rejsie” chodziło „o to, żeby kapitan nic nie wiedział”, tak z II wojną światową chodzi by już nikt nie wiedział, że to Niemcy, a właściwie, by przestał o tym wiedzieć.

W historii jednak zawsze skutek jest warunkowany przyczyną. Dlatego wywołanie wojny trudno przypisać Chilijczykom czy Inuitom, więc postanowiono zbrodniarzy narodu niemieckiego wyłączyć ze społeczności narodowej i przypiąć im systemową nazwę naziści. W ten sposób rozpoczęto zdejmowanie z Niemców ciężaru odpowiedzialności za piekło, które urządzili światu całkiem niedawno, a z którego, patrząc z perspektywy tych kilkudziesięciu lat, i tak mimo porażki wyszli zwycięsko. 

Termin naziści nie jest jedynym jakiego używa się, czasem niepostrzeżenie a czasem celowo, w zastępstwie jednoznacznego umiejscowienia winy w narodzie niemieckim. Mówimy dosyć często hitlerowcy, gestapowcy, esesmani, a także szkopy czy szwaby. Niestety w kontekście dzisiejszych przekazów, wśród których nie tylko niemieckie media, ale i dziennikarze innych państw, coraz częściej mylą kata z ofiarą, Polsce pzypisując zbrodnie II wojny światowej, potrzeba jednoznacznego wskazywania w każdym przekazie Niemiec, jako kulczowego sprawcy światowego (a nie tylko żydowskiego) holokaustu.

Bez jakichkolwiek synonimów, nawet gdyby Niemiec, Niemcy, Niemców, Niemcom miało się powtórzyć w jednym zdaniu siedem razy. Ta odpowiedzialność za oczyszczanie swiadomości świata z mgły niedomówień i pomówień snutej na nas Polakach, którzyśmy przez Niemcy w tej wojnie wycierpieli najwięcej, spoczywa w szczególny sposób.

Rzecz jednoznaczności w określaniu, nazywaniu i pozycjonowaniu krzywdzicieli ostatecznych dotyczy nie tylko Niemców. Wyzbądźmy się z terminologii słów: sowieci, komuniści, towarzysze radzieccy, czerwoni. Te słowa brzmią, jak i tamte w przypadku Niemców, bardzo obrazowo, często nawet onomatopeicznie, ale produkujemy nimi dym, który zniekształca rzeczywistość. 

Tak więc, żeby nie zaciemniać światła historycznej prawdy, a wnosić jego pochodnię ku górze by ostrzegała  pokolenia, przed barbarzyńśtwem II wojny należy mówić, że ludźmi w piecach palili Niemcy, strzelali im w tył głowy Rosjanie, a rozrywali końmi Ukraińcy. I to jest prawda o winie, z którą muszą się zmierzyć Niemcy, Rosjanie i Ukraińcy. Wina bowiem, nawet jeśli stała się z powodu jakiejś grupy społecznej, w tym narodzie wyrosłej i ukształtowanej, cały ten naród obciąża.

Żeby to dobrze zapamiętać przypomnę, że ci co przyszli do Polski w 1939 roku nie mówili po nazistowsku, a na procesie szesnastu w Moskwie nie zwracano się do generała Leopolda Okulickiego po sowiecku. Mówiono po niemiecku i rosyjsku, bo to byli Niemcy i Rosjanie. 

Prawda wyzwala tylko wtedy, kiedy jest znana. Ani Niemcom, ani Rosji nie zależało, nie zależy i nie będzie zależeć, by tę prawdę poznawano. Powinno zależeć Polakom. Nam.

Exit mobile version