Wybory prezydenckie w USA od kuchni. Trump czy Harris?

Wybory prezydenckie w USA od kuchni. Trump czy Harris? Radio Zachód - Lubuskie

Na dzień przed wyborami prezydenckimi w USA wyścig między Donaldem Trumpem i Kamalą Harris pozostaje statystycznym remisem. „To są najbardziej wyrównane wybory, jakie dotąd widziałem” – powiedział czołowy analityk „New York Timesa” Nate Cohn. Ze względu na sposób wyboru prezydenta USA w praktyce o zwycięstwie zadecyduje to, jak głosy rozłożą się w siedmiu “stanach swingujących”, gdzie różnica między kandydatami jest minimalna.

Wybory prezydenckie w USA, w których z ramienia Partii Demokratycznej startuje wiceprezydentka Kamala Harris, a Republikanów reprezentuje były prezydent Donald Trump, odbędą się już 5 listopada. 60. wybory prezydenckie wyłonią następcę 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Bidena.

Dalsza część tekstu pod grafikami

“Najbardziej wyrównane wybory”

Wyścig między Donaldem Trumpem i Kamalą Harris pozostaje statystycznym remisem, a szanse obydwu kandydatów na zwycięstwo są oceniane na bliskie 50-50. Model popularnego portalu FiveThirtyEight daje 55 proc. szans na zwycięstwo kandydatce Demokratów Kamali Harris. Model tygodnika „The Economist” szacuje szanse obydwojga kandydatów na „około 1/2”. Według Nate’a Silvera, znanego analityka, szanse Harris to 56 proc., zaś Trumpa – 44. Podobnie wskazują stawki na rynkach zakładów bukmacherskich: według portalu RealClearPolitics u nich także minimalną przewagę ma Harris (średnio 49,7-48,9 proc.).

Według średnich z ogólnokrajowych sondaży wiceprezydent Harris ma nad Trumpem przewagę w wysokości 2-3 punktów procentowych. Ale ze względu na sposób wyboru prezydenta USA w praktyce o zwycięstwie zadecyduje to, jak głosy rozłożą się w siedmiu stanach, w których wynik nie wydaje się z góry przesądzony. W każdym z tych stanów różnice między kandydatami są minimalne i mieszczą się w granicach błędu statystycznego.

Według średniej z sondaży stanowych obliczonej przez „New York Timesa”, Kamala Harris wygrywa z Trumpem w czterech z nich (Pensylwania, Michigan, Wisconsin, Nevada) różnicą nie większą niż 2 p.p., a w trzech pozostałych (Arizona, Georgia, Karolina Północna) z taką samą różnicą prowadzi Trump. Taki układ dałby Harris zwycięstwo, jednak gdyby przegrała ona w Pensylwanii – gdzie prowadzi mniej niż 1 p.p. – wygrałby Trump.

– To są najbardziej wyrównane wybory, jakie dotąd widziałem. Być może nigdy jeszcze nie było takiej sytuacji

– powiedział czołowy analityk „New York Timesa” Nate Cohn.

Były prezydent Donald Trump i senator J.D. Vance

Donald Trump został oficjalnie wybrany kandydatem Partii Republikańskiej na prezydenta USA 15 lipca. Zdobył niemal 2,4 tys. głosów delegatów na konwencji wyborczej w Milwaukee. Jego kandydatem na wiceprezydenta będzie senator J.D. Vance, jeden z największych przeciwników pomocy dla Ukrainy.

Trump urodził się w 1946 roku w bogatej rodzinie w Nowym Jorku. Jego matka była imigrantką ze Szkocji, a ojciec Fred dorobił się majątku w branży nieruchomości. Począwszy od lat 70. XX wieku Donald Trump, raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem, inwestował w nieruchomości. Jego flagowym projektem był otwarty w 1983 roku przy Piątej Alei w Nowym Jorku wieżowiec Trump Tower.

Trump czerpie dochody z wielu źródeł, a jego majątek stale się zmienia. We wrześniu tego roku magazyn “Forbes” oszacował majątek byłego prezydenta na 3,9 mld dolarów. Według magazynu, Trump posiada nieruchomości o wartości przeszło 1,1 mld dolarów. Jednym z innych jego zasobów jest grupa medialna Truth Social uruchomiona w lutym 2021 roku. Szacowana wartości akcji tej spółki to 1,8 mld dolarów. Platforma została założona po tym jak administratorzy Twittera, Facebooka I YouTube nałożyli na Trumpa zakaz publikowania treści w ich serwisach, Decyzja technologicznych gigantów nastąpiła po ataku zwolenników Trumpa na Kapitol Stanów Zjednoczonych 6 stycznia 2021 roku.

Finanse Trumpa wzbudzają kontrowersje, a amerykańskie media oskarżały go o unikanie podatków. Dziennik „New York Times” podawał, że przed objęciem najwyższego urzędu w państwie przez 10 lat w ogóle nie płacił podatków federalnych, a w latach 2017-2018 była to zaledwie kwota 750 dolarów.

W trakcie swojej kadencji w Białym Domu Trump wycofał USA z paryskiego porozumienia klimatycznego i porozumienia nuklearnego z Iranem. Doprowadził do zakończenia Północnoamerykańskiego Układu Wolnego Handlu (NAFTA; w lipcu weszło w życie nowe porozumienie handlowe) i prowadził wojny celne z Chinami. Ograniczył liczbę amerykańskich żołnierzy na Bliskim Wschodzie i wielokrotnie wzywał państwa NATO, a szczególnie Niemcy, do zwiększenia wydatków na obronność.

Trump jako prezydent USA odwiedził Polskę na początku lipca 2017 roku. Wizyta była wyrazem wsparcia dla powstającej pod polskim przywództwem idei Trójmorza, forum bliskiej współpracy państw położonych pomiędzy Adriatykiem, Bałtykiem i Morzem Czarnym. Prezydent USA gościł na Zamku Królewskim, a następnie przemawiał przed Pomnikiem Powstania Warszawskiego. Przypomniał o polskiej walce o niepodległość oraz wskazał na rolę wartości i tradycji we wzmacnianiu państw Zachodu. Trump miał odwiedzić Warszawę po raz drugi w 80. rocznicę wybuchu II wojny światowej 1 września 2019 r. Kilka dni przed podróżą zdecydował o jej odwołaniu z powodu nadciągającego nad Florydę huraganu. W jego zastępstwie na placu Piłsudskiego w Warszawie przemawiał wiceprezydent Mike Pence.

W maju tego roku Trump został uznany za winnego 34 przestępstw w związku z próbami ukrycia zapłaty za milczenie aktorki porno Stormy Daniels w 2016 r. i grozi mu teoretycznie kara do 4 lat więzienia. Daniels stwierdziła, że przyjęła od byłego prawnika Trumpa 130 tys. dolarów. We wrześniu sędzia Juan Merchan prowadzący sprawę karną Trumpa w Nowym Jorku podjął decyzję o odroczeniu rozprawy, podczas której miał zdecydować o wymiarze kary dla byłego prezydenta, do 26 listopada, już po wyborach prezydenckich.

Przeciwko Trumpowi wciąż toczą się dwa inne postępowania karne – w sądzie stanowym w Georgii i w federalnym w Waszyngtonie – dotyczące jego prób unieważnienia wyniku poprzednich wyborów, jednak nie zostaną one rozstrzygnięte przed listopadowymi wyborami. Zarzuty w sprawie o nielegalne przetrzymywanie tajnych dokumentów przez byłego prezydenta zostały oddalone przez nominowaną przez Trumpa sędzię Aileen Cannon, choć prokuratura odwołała się od tej decyzji.

Trump oprócz biznesowego – ma też bogate doświadczenie telewizyjne. W 2003 roku Mark Burnett, brytyjski producent telewizyjny, zaproponował mu rolę gospodarza w programie „The Apprentice”. Był to format, w którym uczestnicy – aspirujący przedsiębiorcy – wykonywali zadania Trumpa, a ten ich oceniał, często przy użyciu bardzo ostrego języka. Program cieszył się dużą popularnością i powstało 15 sezonów. To właśnie w nim Trump podsumowując uczestników używał często słów: „you’re fired”, które także były nieodzownym elementem jego wystąpień w kampaniach wyborów i w czasach prezydentury.

Trump zagrał też epizod w filmie „Kevin sam w Nowym Jorku” nakręconym w 1992 roku. Będący wówczas biznesmenem Trump zagrał samego siebie. Kevin gościł w należącym do miliardera hotelu „Plaza”, a Trump udzielił mu wskazówek, jak dotrzeć do holu.

Donald Trump był trzykrotnie żonaty i jest ojcem pięciorga dzieci. Obecną żoną Trumpa jest Melania Knauss, słoweńska modelka, z którą wziął ślub w 2005 r.

40-letni kandydat na wiceprezydenta, senator J.D. Vance, to były prawnik mający za sobą pracę w prestiżowej kancelarii oraz w funduszu venture capital kontrowersyjnego miliardera Petera Thiela. W 2016 r. zdobył sławę, publikując bestseller „Elegię dla bidoków” (ang. „Hillbilly elegy”) o swoim dorastaniu w pogrążonym w biedzie i zmagającej się z uzależnieniami regionie. Od tego czasu Vance przeszedł transformację ideologiczną z zagorzałego krytyka Donalda Trumpa w jednego z największych jego zwolenników, dzięki czemu w 2021 r. został wybrany do Senatu USA jako reprezentant Ohio. Należy do skrajnego skrzydła partii w Senacie m.in. jako ostry przeciwnik aborcji i pomocy Ukrainie.

Wiceprezydentka Kamala Harris i gubernator Tim Walz

Kamala Devi Harris – córka biolożki z Indii i ekonomisty z Jamajki – wielokrotnie pisała historię amerykańskiej polityki. Była pierwszą czarnoskórą kobietą wybraną na szefową prokuratury okręgowej w Kalifornii, pierwszą kobietą na stanowisku prokuratora generalnego tego stanu, pierwszą członkinią Senatu USA o indyjskich korzeniach i w końcu pierwszą wiceprezydentką USA.

Podczas pierwszych lat prezydentury Bidena Harris – podobnie jak wielu wiceprezydentów w przeszłości – pozostawała w cieniu szefa państwa, sama nie posiadając formalnie niemal żadnych uprawnień. Na początku prezydentury Biden powierzył jej niewdzięczną misję: zajęcie się problemem imigracji i jej źródeł. Podczas pierwszej podróży zagranicznej do Ameryki Środkowej Harris zaapelowała do mieszkańców regionu, by nie przyjeżdżali do USA, i oferowała amerykańską pomoc humanitarną. Jak pokazały kolejne lata, jej działania nie przyniosły pożądanych skutków.

Aktywniejszą rolę Harris zaczęła odgrywać po wyroku Sądu Najwyższego, który zniósł obowiązujące od pół wieku ogólnokrajowe prawo do aborcji, chodzi o decyzję Sądu Najwyższego w sprawie Dobbs kontra Jackson z 2022 r. (za sprawą głosów sędziów nominowanych przez Trumpa) o zniesieniu federalnego prawa do aborcji. Decyzja ta – głęboko niepopularna wśród większości wyborców – zmotywowała dotąd bardziej bierną część elektoratu kobiet, zaś jej konsekwencje: historie osób poszkodowanych stanowymi restrykcjami aborcyjnymi, często w dramatyczny sposób, regularnie pojawiają się w mediach.

I to właśnie sprawa aborcji jest w centrum programu wyborczego Harris, która zapowiada przywrócenie kobietom pełni ich praw reprodukcyjnych.

Prezydent Joe Biden powierzał Harris jako swojej zastępczyni coraz więcej obowiązków w sferze polityki zagranicznej, w której nie miała wcześniej doświadczenia. Została wysłana m.in. do Francji, by złagodzić napięcia w dwustronnych relacjach po tym, jak Francja utraciła na rzecz USA i Wielkiej Brytanii kontrakt na okręty podwodne o napędzie atomowym. Francja miała je zbudować dla Australii w ramach wartego dzięsiątki miliardów dolarów “kontraktu stulecia”. Jednak Australia zerwała kontrakt po tym jak prezydent Joe Biden poinformował, że ramach zawartego właśnie indopacyficznego sojuszu USA i Wielka Brytania pomogą Australii zbudować jej własne okręty podwodne.

Harris dwukrotnie szefowała też amerykańskiej delegacji na prestiżowej Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, a w ostatnim czasie coraz częściej zabierała głos w sprawie wojny w Strefie Gazy, krytykując podejście Izraela. Stanęła też na czele amerykańskiej delegacji podczas międzynarodowej konferencji pokojowej w Szwajcarii, poświęconej wojnie w Ukrainie.

60-letni kandydat na wiceprezydenta, Tim Walz, to były oficer Gwardii Narodowej, nauczyciel geografii w szkole średniej i trener szkolnej drużyny futbolowej. Jako gubernator Minnesoty wprowadzał m.in. przepisy wzmacniające prawa pracowników, chroniące społeczność LGBT oraz prawa aborcyjne.

Według sondażu Associated Press opublikowanego 25 września Walz cieszy się zdecydowanie lepszą opinią wyborców od Vance’a, choć jest od niego mniej znany. Negatywną opinię o senatorze z Ohio ma aż 57 proc. respondentów, podczas gdy pozytywną tylko 27 proc. W przypadku Walza stosunek ocen pozytywnych do negatywnych to 42-32, podczas gdy 25 proc. ankietowanych deklarowało, że nie wie wystarczająco dużo, by wyrobić sobie opinię. W przypadku Vance’a odsetek ten wyniósł 21 proc.

Najważniejsze momenty w kampanii

W marcu br. Joe Biden i Donald Trump zapewnili sobie nominację Demokratów i Republikanów do ubiegania się o urząd głowy państwa w listopadowych wyborach prezydenckich. Wybory w 2024 roku miały być „rewanżem” za głosowanie przed czterema laty, wygrane przez Bidena. To miał być dopiero drugi taki przypadek w historii USA. Jak zauważył Reuters, poprzednio dwaj główni kandydaci ubiegali się ponownie o urząd głowy państwa w 1956 roku, gdy Dwight Eisenhower pokonał po raz drugi z rzędu Adlaia Stevensona.

28 czerwca w studiu telewizji CNN w Atlancie rozpoczęła się pierwsza przedwyborcza debata ówczesnych kandydatów głównych partii na prezydenta USA. Był to najwcześniej w historii przeprowadzany przedwyborczy pojedynek kandydatów; zwykle debaty miały miejsce we wrześniu i październiku.

Zdaniem amerykanisty prof. Zbigniewa Lewickiego zwycięzcą debaty prezydenckiej w USA był bez wątpienia Donald Trump. 

– Gaworzenie starszego pana

– tak w rozmowie z PAP ekspert określił postawę Joe Bidena.

Po debacie zarówno CNN, jak i inne media, podały, iż w obozie Demokratów zapanowała „agresywna panika”. Wielu parlamentarzystów wezwało wprost Bidena do wycofania kandydatury.

Media podkreślały, że Biden zaliczył kilka wpadek także podczas wystąpienia na szczycie NATO, zorganizowanym w Waszyngtonie w dniach 9–11 lipca br. M.in. nazwał prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego “prezydentem Putinem”.

Czytaj także:

Wielu wyborców, którzy wspierali Partię Demokratyczną finansowo, zapowiedziało wstrzymanie przelewów, m.in. Abigail Disney, wnuczka Walta Disneya. Disney powiedziała w lipcu w telewizji CNBC, że wstrzyma przekazywanie darowizn na rzecz Partii Demokratycznej do czasu wycofania się prezydenta Joe Bidena z wyścigu przed wyborami prezydenckimi w USA w 2024 r.
W tym samym czasie, gdy prezyden Biden był poddawany coraz większej presji przez media, wyborców i polityków, 13 lipca podczas wiecu wyborczego w Butler w stanie Pensylwania, były prezydent Trump został postrzelony w ucho.

– Zostałem postrzelony kulą, która przebiła górną część prawego ucha. Od razu wiedziałem, że coś jest nie tak, usłyszałem świst, strzały i od razu poczułem, jak kula przebija skórę. Było dużo krwawienia i wtedy zrozumiałem, co się dzieje

– napisał Trump kilka godzin po zdarzeniu, w poście na swojej platformie Truth Social.

Sprawca strzelaniny został zastrzelony przez Secret Service.

Dwa dni po postrzeleniu Trump przekazał, również za pośrednictwem swojej platformy Truth Social, że postanowił wybrać J.D. Vance’a ze stanu Ohio jako kandydata na wiceprezydenta. Vance to polityczny nowicjusz, który w krótkim czasie stał się jedną z czołowych postaci obozu Trumpa. Niedawny ostry krytyk byłego prezydenta w ciągu dwóch lat w Senacie zasłynął jako trybun ludowy, populista, fan Viktora Orbana i główny krytyk wsparcia Ukrainy.

Czytaj także:

Z kolei 21 lipca prezydent USA Joe Biden poinformował na platformie X o swojej rezygnacji z udziału w wyborach prezydenckich. „Dzisiaj chcę zaoferować moje pełne wsparcie i poparcie dla Kamali, która zostanie kandydatką naszej partii” – napisał prezydent. Jeszcze przed ogłoszeniem rezygnacji Bidena, wiceprezydentka USA Kamala Harris oraz gubernatorzy kilku stanów byli wymieniani przez BBC jako główni politycy, którzy mogliby go zastąpić.

Czytaj także:

Czytaj także:

Nominacja Kamali Harris na kandydatkę na urząd prezydenta USA została zatwierdzona 21 sierpnia na konwencji wyborczej Partii Demokratycznej w Chicago. Wiążące głosowanie delegatów odbyło się wirtualnie jeszcze na początku sierpnia. Wtedy także Harris, podczas wiecu w Filadelfiii, wskazała Tima Walza jako swego kandydata na wiceprezydenta. Walz jako gubernator Minnesoty wprowadzał m.in. przepisy wzmacniające prawa pracowników, chroniące społeczność LGBT oraz prawa aborcyjne.

W nocy z 10 na 11 września czasu polskiego odbyła się debata z udziałem kandydatów na prezydenta USA, która obfitowała w ostre wymiany zdań i wzajemne oskarżenia. Kandydaci ścierali się m.in. o wojnę na Ukrainie – Kamala Harris zarzuciła Trumpowi, że chce sprzedać Ukrainę i Polskę Putinowi, a Trump twierdził, że szybko zakończy wojnę.

Jak podała telewizja ABC, która organizowała debatę Harris-Trump, widowisko obejrzało 67,1 mln widzów w USA. We wszystkich trzech przeprowadzonych tuż po debacie sondażach respondenci zdecydowanie wskazali na wiceprezydent Kamalę Harris jako zwyciężczynię pojedynku, różnicą od 23 do 26 punktów procentowych.

Czytaj także:

Główne osie amerykańskiej kampanii

Głównymi osiami sporu są imigracja, pomysły na gospodarkę i obniżenie inflacji, prawo do aborcji i kwestia zagrożeń dla amerykańskiej demokracji. Na finiszu kampanii były prezydent podkreślał szczególnie ten pierwszy temat, nieustannie oskarżając obecną administrację o celowe „otwarcie granic” i wpuszczanie niebezpiecznych nielegalnych imigrantów oraz obiecując „największą akcję deportacyjną w historii kraju”. Harris opowiada się za reformą całego systemu, w tym bardziej restrykcyjnej polityki azylowej, lecz jednocześnie oskarża Trumpa o to, że woli wykorzystywać problem do kampanii wyborczej, niż go rozwiązać.

W sprawach gospodarki główną obietnicą Trumpa jest wprowadzenie uniwersalnego cła w wysokości 10-20 proc. na wszystkie produkty z zagranicy oraz 60 proc. cła na produkty z Chin, co miałoby jego zdaniem zmniejszyć deficyt lub zmusić obce firmy do przeniesienia produkcji do USA. Głównym pomysłem na inflację jest zaś zwiększenie wydobycia ropy naftowej i obniżenie kosztów energii o 50 proc. Harris obiecuje zaś wsparcie dla zakupu i budowy nowych domów, zwiększenie ulgi podatkowej na dzieci oraz tanich kredytów i ulg dla małych firm.

Aborcja jest jednym z głównych tematów ze względu na zniesienie przez Sąd Najwyższy – dzięki głosom sędziów nominowanych przez Trumpa – powszechnego prawa do aborcji. Harris zarzuca Republikanom, że chcą wprowadzić federalny zakaz aborcji. Podczas kampanii Trump złagodził jednak swoje stanowisko i choć opowiada się za utrzymaniem obecnego stanu – pozostawienie sprawy w gestii poszczególnych stanów – to stwierdził, że niektóre stanowe restrykcje idą za daleko.

W swojej kampanii kandydatka Demokratów skupia się również na podkreślaniu zagrożeń dla demokracji w USA, wskazując na próby Trumpa utrzymania się przy władzy mimo przegranych wyborów, a także jego wypowiedzi o zawieszaniu konstytucji, byciu dyktatorem, ale „tylko pierwszego dnia” i sugestiach, że wojsko powinno się zająć „wrogami wewnętrznymi”. Trump twierdzi z kolei, że to Harris jest zagrożeniem dla demokracji, „wrogowie wewnętrzni” (lewica) są większym zagrożeniem dla Ameryki, niż Rosja i Chiny, a Harris chce wprowadzić cenzurę mediów społecznościowych.

Na czym koncentrują się kampanie kandydatów na prezydenta?

W październiku stacja telewizyjna CNN opublikowała dane pokazujące, jak zmieniały się treści w reklamach telewizyjnych w kampaniach Kamali Harris i Donalda Trumpa między sierpniem a wrześniem br.

Jak pokazuje analiza danych śledzenia reklam przeprowadzona przez CNN, znacząco zmieniły się treści reklam, zarówno w przypadku kampanii Harris, jak i Trumpa. W ramach kampanii Harris wydano 24,5 miliona dolarów na reklamy odnoszące się do przestępczości – jak zaznacza CNN, to prawie połowa z ok. 52,4 miliona dolarów wydanych łącznie na reklamy telewizyjne. We wrześniu wydatki na reklamy dotyczące przestępczości spadły do 28 tys. dolarów, czyli mniej niż 1 proc. miesięcznych wydatków na reklamy telewizyjne.

W ramach kampanii Harris przeznaczono więcej środków reklamowych na dyskusję o aborcji. W sierpniu wydano 7,8 mln dolarów na reklamy telewizyjne dotyczące aborcji, co stanowiło około 15 proc. całkowitych wydatków w sierpniu. We wrześniu kwota ta wzrosła do 25 mln dolarów.

W kampanii Harris dominowały tematy ekonomiczne, zarówno w sierpniu, jak i we wrześniu – podatki były jednymi z najważniejszych kwestii poruszanych w obu miesiącach, stanowiąc 37 proc. wydatków w sierpniu i 40 proc. we wrześniu.

Jak zaznaczyło CNN, na tematach ekonomicznych coraz bardziej skupia się także kampania Donalda Trumpa. W sierpniu inflacja była głównym tematem reklam kampanii Trumpa, na który powoływano się w około 57 proc. reklam telewizyjnych; we wrześniu ten udział wzrósł do 80 proc. Mieszkalnictwo również wzrosło jako udział przekazów kampanii, przyciągając 77 proc. wydatków na telewizję we wrześniu, w porównaniu z 20 proc. w sierpniu.

Z kolei znacząco spadły wydatki na reklamy telewizyjne dotyczące imigracji – w sierpniu wydano na nie około 15,5 miliona dolarów, czyli około 41 proc. swoich miesięcznych wydatków na telewizję; we wrześniu ta suma spadła do zaledwie 10 500 dolarów.

Ordynacja wyborcza

 

Fot. Wikipedia

Jak przebiega głosowanie?

Miesiąc przed wyborami w szeregu stanów głosowanie – korespondencyjne lub osobiste – już się zaczęło. Ze wstępnych publicznie dostępnych danych wynika, że z tej możliwości skorzysta w tym roku mniej wyborców, niż w pandemicznym roku 2020. Według danych zgromadzonych przez „New York Timesa”, do tej pory wniosek o kartę do głosowania korespondencyjnego złożyło 48 mln Amerykanów, czyli niemal 1/4 wyborców (w 2020 r. z tego prawa skorzystało ponad 40 proc.).

Tak, jak w poprzednich wyborach, w każdym ze stanów, który udostępnia te dane, większość wyborców głosujących przed dniem wyborczym to Demokraci. W prawdopodobnie najważniejszym dla losów wyborów stanie – Pensylwanii – taki wniosek złożyło dotychczas 25 proc. wyborców zarejestrowanych jako Demokraci i tylko 12 proc. Republikanów, mimo że w tym roku Partia Republikańska wydała 10 mln dolarów na kampanię zachęcającą do oddania głosu przed dniem wyborczym. Są to jednak wczesne statystyki, a w większości stanów obywatele będą mogli głosować korespondencyjnie niemal do dnia wyborów 5 listopada.

Znaczenie Polonii w wyborach prezydenckich w USA

Według informacji na stronie rządowej, w USA zamieszkuje ponad 9,5 mln osób polskiego pochodzenia. Podkreślono, iż tradycyjnie największe skupiska Polonii w USA to Chicago oraz Nowy Jork, a także stany Wisconsin, Michigan oraz Connecticut i New Jersey. Coraz większa liczba przedstawicieli Polonii przeprowadza się do takich stanów jak Floryda, Colorado, Georgia czy Arizona.
O głosy Amerykanów polskiego pochodzenia w nadchodzących wyborach prezydenckich starają się obydwie partie i podejmują w tym kierunku bezprecedensowe wysiłki. Swoje starania zwiększyli zwłaszcza Demokraci, którzy liczą, że o postawie Polonii zdecydować może sprawa wojny w Ukrainie i przyszłość NATO.

– Dlaczego nie powiesz 800 tysiącom Amerykanom polskiego pochodzenia właśnie tu, w Pensylwanii, jak szybko byś uległ za przysługę i to, co uważasz za przyjaźń z dyktatorem, który zjadłby cię na obiad

– te słowa kandydatki Demokratów Kamali Harris wypowiedziane do Donalda Trumpa podczas debaty w Filadelfii były jedną z najbardziej cytowanych wypowiedzi debaty.

Słowa Harris – szeroko komentowane wśród Polonii – nie były jednak przypadkiem. Demokraci w tegorocznych wyborach czynią bezprecedensowe starania, by pozyskać głosy Amerykanów polskiego pochodzenia oraz tych pochodzących z innych państw regionu. Niecały tydzień po debacie w YouTube i w lokalnych telewizjach w Pensylwanii ukazały się reklamy w bardzo bezpośredni sposób odwołujące się do Polaków, używając symboliki hejnalisty z wieży Bazyliki Mariackiej.

O głosy Polaków zabiega jednak nie tylko lewica. Choć wysiłki Republikanów na tym odcinku wydają się mniej zorganizowane i bardziej symboliczne, to Donald Trump próbuje dotrzeć do tej grupy wyborców. Były prezydent USA wystąpił 7 października w TV Republika, gdzie powiedział, że „kocha Polaków” i wyraził nadzieję, że Polonia w USA odda na niego głos w wyborach prezydenckich, które odbędą się 5 listopada.

– W sprawie religii, życia, pracy i etyki pracy powinienem zdobyć większość polskich głosów. Mam nadzieję, że dostanę wszystkie

– powiedział Trump.

Wizyty Kamali Harris i Donalda Trumpa w Polsce

Kamala Harris przybyła do Warszawy w marcu 2022 r. Podczas wizyty w Polsce rozmawiała z prezydentem Andrzejem Dudą i ówczesnym premierem Mateuszem Morawieckim. Spotkała się także z polskimi i amerykańskimi żołnierzami w 1. bazie Lotnictwa Transportowego w Warszawie.

Harris dziękowała żołnierzom za ich „służbę, poświęcenie, oddanie i patriotyzm”. Podkreślała, że bardzo często rozmawia z prezydentem Stanów Zjednoczonych Joe Bidenem, a także sekretarzem obrony USA oraz szefami sztabów, o tym, jak są z nich i ich służby dumni.

Wiceprezydent USA podkreśliła też, że częścią bycia w NATO jest model, którego się trzymają jego członkowie: „atak na jednego to atak na wszystkich”.

– Będziemy bronić każdej piędzi terytorium Sojuszu

– zapewniła podczas wizyty.

Air Force One z prezydentem USA Donaldem Trumpem i pierwszą damą Melanią Trump na pokładzie wylądował w Warszawie w lipcu 2017 roku. Trump odbył rozmowę z prezydentem Andrzejem Dudą, spotkał się z liderami państw Trójmorza i wygłosił przemówienie na pl. Krasińskich.

Przypomniał o polskiej walce o niepodległość oraz wskazał na rolę wartości i tradycji we wzmacnianiu państw Zachodu.

– Ogłaszam dziś światu, że tak, jak nie udało się złamać woli Polski, nie uda się nigdy złamać woli Zachodu. System naszych wartości zwycięży. Nasze narody rozkwitną. A nasza cywilizacja zatriumfuje. Więc walczmy wszyscy jak Polacy – o rodzinę, o wolność, o ojczyznę i o Boga

– mówił Trump.

Trump miał odwiedzić Warszawę po raz drugi, w 80. rocznicę wybuchu II wojny światowej 1 września 2019 r., jednak kilka dni przed podróżą zdecydował o odwołaniu przyjazdu z powodu nadciągającego wówczas nad Florydę huraganu “Dorian”.

Od głosowania do zaprzysiężenia – harmonogram procesu wyłonienia prezydenta

Wyborczy wtorek 5 listopada zakończy trwające od tygodni głosowanie w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych i rozpocznie złożony proces wyłaniania zwycięzcy oraz formalnego zatwierdzania wyników. Nowy szef państwa obejmie urząd 20 stycznia przyszłego roku.

Kiedy 5 listopada zamkną się ostatnie lokale wyborcze na Zachodnim Wybrzeżu i Alasce, będzie to koniec wyborczego maratonu i jednocześnie początek kolejnego długiego procesu, na który składają się: liczenie głosów, rozstrzyganie prawdopodobnych sporów, zatwierdzanie wyników, głosowanie w Kolegium Elektorów, aż po formalne zatwierdzenie zwycięzcy przez Kongres i inaugurację nowego prezydenta. 

Podobnie jak cztery lata temu należy spodziewać się, że zliczanie głosów w niektórych stanach może potrwać kilka dni. Tradycyjnie do stanów najwolniej liczących należą te największe – Kalifornia i Nowy Jork – ale też prawdopodobnie najważniejsza dla wyniku wyborów Pensylwania. Teoretycznie możliwe jest, że zwycięzca zostanie ogłoszony przez media i ośrodki badawcze jeszcze w noc wyborczą, jednak sondaże sugerują, że różnice między wynikami kandydatów będą minimalne i zwycięzcę poznamy – tak jak w 2020 roku – dopiero w kolejnych dniach. 

Zamknięcie urn wyborczych uruchomi jednak precyzyjnie zapisany w prawie harmonogram dalszych formalnych kroków. Mimo dużego prawdopodobieństwa, że dojdzie do protestów wyborczych, kontestowania wyników w sądach i powtórnego przeliczania głosów, na rozstrzygnięcie sporów jest stosunkowo niewiele czasu. Do 11 grudnia władze stanów muszą wskazać grupy elektorów, które będą je reprezentować w głosowaniu Kolegium Elektorów, formalnie wybierającym prezydenta. Głosy elektorskie mają odzwierciedlać wynik głosowania w danym stanie. 

Elektorzy zbiorą się w stolicach swoich stanów 17 grudnia, by formalnie oddać głos na kandydatów na prezydenta i wiceprezydenta oraz wysłać je do przewodniczącej Senatu (rolę tę pełni wiceprezydent Kamala Harris) oraz Archiwistki Stanów Zjednoczonych. Głosy wysłane w sześciu egzemplarzach muszą dotrzeć tam do 25 grudnia, a następnie Archiwistka musi wysłać je do Kongresu USA do 3 stycznia – dnia inauguracji nowego parlamentu. Trzy dni później nastąpi ostatni krok formalny – posiedzenie połączonych izb Kongresu, podczas którego oficjalnie podliczone zostaną głosy elektorskie i zatwierdzony ich wynik. 

Choć posiedzenie Kongresu 6 stycznia jest zwykle formalnością, cztery lata temu towarzyszyły mu poważne zamieszki. Ówczesny prezydent Donald Trump, ubiegający się w tym roku o reelekcję, naciskał wówczas na wiceprezydenta Mike’a Pence’a, by odmówił certyfikacji wyniku, a procedura została przerwana przez szturm zwolenników Trumpa na Kapitol. 

Choć Pence’a zastąpiła wiceprezydent Kamala Harris, a Kongres wprowadził do prawa wyborczego poprawki utrudniające kontestowanie wyniku, to według portalu Politico nie można wykluczyć kolejnych turbulencji. Należy bowiem pamiętać, że 5 listopada Amerykanie będą wybierać nie tylko prezydenta, ale też wszystkich 435 członków Izby Reprezentantów i jedną trzecią składu Senatu. Jeśli Partia Republikańska utrzyma kontrolę nad Izbą Reprezentantów i zdobędzie większość w Senacie – a oba te scenariusze są prawdopodobne – będzie mogła formalnie zakwestionować ewentualne zwycięstwo Harris, a wtedy wyboru prezydenta dokona Izba Reprezentantów. 

Wszelkie kontrowersje będą musiały zostać rozstrzygnięte w ciągu dwóch tygodni, bo niezależnie od ostatecznego zwycięzcy konstytucja USA wyznacza zakończenie kadencji ustępującego prezydenta i rozpoczęcie kadencji nowego na 20 stycznia.

Donald Trump – od celebryty po postać definiującą epokę

Donald Trump, miliarder celebryta, który stał się postacią definiującą epokę, przedstawia się jako kandydat „ludzi zapomnianych”, walczący o „odebranie” USA lewicowym elitom. Od wyniku wyborów zależy, czy zapisze się w historii za sprawą największego politycznego come backu, czy jako przestępca.

16 czerwca 2015 roku Trump zjechał złotymi schodami w swym nowojorskim wieżowcu, ogłosił, że będzie kandydował na prezydenta i na zawsze zmienił amerykańską politykę. We wtorek wyborcy mogą zdecydować, czy epoka biznesmena, skandalisty i showmana się zakończy, czy otworzy się jej nowy rozdział. 

Trump urodził się w 1946 roku w bogatej rodzinie w Nowym Jorku jako jeden z trzech synów znanego z bezwzględności dewelopera z Queens o niemieckich korzeniach Freda Trumpa i imigrantki ze Szkocji Mary Anne. 

– Zasadą, jakiej Fred Trump nauczył Donalda Trumpa, jest to, że trzeba być zwycięzcą. (Zwycięzca) to człowiek, która gra twardo i chce wygrać. Jeśli oznacza to wyznaczanie reguł, to wyznaczy reguły i będzie chciał, by inni grali zgodnie z nimi

– pisze biograf 45. prezydenta USA Michael D’Antonio. 

Sam Trump twierdził często podczas wieców, że o ile matka z pewnością spogląda na niego z góry z nieba, to wątpliwe jest, by trafił tam też jego surowy ojciec. 

Za młodu Trump chciał zawodowo grać w baseball lub robić karierę w Hollywood. Ojciec zapisał go jednak do wojskowej szkoły średniej, która – jak przyznał po latach przywódca USA – nauczyła go dyscypliny. Następnie Trump studiował ekonomię na nowojorskim Fordham i prestiżowym Uniwersytecie Pensylwanii. Twierdził – niezgodnie z prawdą – że był tam najlepszym studentem w swojej klasie, choć nigdy nie udostępnił swoich wyników, co więcej posługując się groźbami naciskał na te szkołom, by nie udostępniały jego świadectw i dyplomów. 

W latach studiów uniknął służby wojskowej w Wietnamie, potem został z niej zwolniony z powodu domniemanych ostróg piętowych. Po zakończeniu edukacji Trump rozpoczął pracę dla ojca w branży nieruchomości, rozszerzając rodzinny biznes skoncentrował się na bardziej prestiżowym Manhattanie, zdominowanym przez nowojorską śmietankę towarzyską . 

Zasłynął m.in. budową wieżowca Trump Tower i byciem gwiazdą kolorowych magazynów, ale jak napisał magazyn „The Atlantic”, manhattańskie elity nigdy go tak naprawdę nie zaakceptowały i traktowały Trumpa jak „kolejnego nuworysza o złych manierach i niesmacznej skłonności do autopromocji”. 

Trump uczył się poruszania w świecie biznesu, showbiznesu i polityki od swojego mentora, niesławnego prawnika Roya Cohna znanego nieczystych zagrywek, niepłacenia rachunków, łamania pisanych oraz niepisanych zasad i konszachtów z mafią.

W latach 80. i 90. nieudane inwestycje Trumpa m.in. w alternatywną ligę futbolu amerykańskiego, linie lotnicze i kasyna w Atlantic City w New Jersey doprowadziły go na skraj bankructwa (stan upadłości swoich biznesów ogłaszał sześć razy), jednak jego fortuna odmieniła się na początku nowego millennium dzięki reality show „The Apprentice”, w którym oceniał uczestników konkursu starających się o pracę w jego firmie. Po fiasku biznesu w Atlantic City Trump w dużej mierze zrezygnował z inwestowania w nieruchomości, skupiając się głównie na promocji swojej marki i zarabiał głównie poprzez udzielanie innym deweloperom i biznesom licencji na używanie jego nazwiska. 

Ambicje polityczne sygnalizował już w latach 80., lawirując między obiema partiami, a nawet snując plany startu w wyborach jako kandydat niezależny. Nie miał ugruntowanych politycznych poglądów, a środowiska konserwatywne zniechęcała jego opinia bawidamka. 

W 2005 roku ożenił się po raz trzeci. Jego wybranką była pochodząca ze Słowenii Melania Knavs (obecnie Trump). Na ślubie pary na Florydzie bawił m.in. były prezydent USA Bill Clinton oraz jego małżonka Hillary. Mimo jego koneksji plany Trumpa dotyczące kandydowania na prezydenta w 2000 i 2012 roku nie zostały potraktowane poważnie, toteż szybko je porzucił. 

Sytuacja zmieniła się w 2015 roku. Mimo że prezydenckie aspiracje Trumpa były znów początkowo wyśmiewane jako niepoważne, jego populistyczny program, szokująca antyimigracyjna i antyestablishmentowa retoryka oraz showmańska charyzma trafiły na podatny grunt na prawicy. Trump najpierw zdominował republikańskie prawybory, a potem wbrew wszelkim oczekiwaniom i mimo szeregu oskarżeń o molestowanie seksualne kobiet odniósł w 2016 roku wyborcze zwycięstwo nad byłą pierwszą damą i szefową dyplomacji Hillary Clinton. 

Prezydentura Trumpa, podobnie jak jego kampania wyborcza, była naznaczona chaosem, skandalami i burzyła wiele zasad amerykańskiej polityki. Targany wewnętrznymi konfliktami Biały Dom nie był w stanie zrealizować wielu obietnic wyborczych – wyjątkiem były cięcia podatków, deregulacja i ograniczenie nielegalnej imigracji z użyciem drakońskich metod – lecz do czasu pandemii Trumpowi sprzyjała koniunktura gospodarcza. Mimo początkowo silnej wewnętrznej opozycji w Partii Republikańskiej – a po zamieszkach na Kapitolu ostracyzmu ze strony części liderów partii – dzięki charyzmie i sile wiernego mu elektoratu udało mu się niemal w pełni podporządkować sobie partyjne władze. 

W trakcie swojej kadencji Republikanin wycofał USA z paryskiego porozumienia klimatycznego i porozumienia nuklearnego z Iranem. Doprowadził do ograniczonej renegocjacji porozumienia handlowego NAFTA (przemianowanego na USMCA) i prowadził wojny celne z Chinami. Ograniczył liczbę amerykańskich żołnierzy na Bliskim Wschodzie i wielokrotnie wzywał państwa NATO, a szczególnie Niemcy, do zwiększenia wydatków na obronność. W Helsinkach w 2018 roku spotkał się z Władimirem Putinem, a podczas wspólnej z nim konferencji prasowej, dał do zrozumienia, że wierzy bardziej rosyjskiemu przywódcy, niż służbom wywiadowczym USA. 

w swej karierze Trump wielokrotnie był w centrum sporów prawnych i nieraz był przedmiotem prokuratorskich śledztw. Według byłego prokuratora Jima Zirina, Trump był stroną 3,5 tys. pozwów (był pozywany za niepłacenie kontrahentom i pracownikom oraz dyskryminację). Tylko w ostatnich latach jego „uniwersytet” (w praktyce seminaria dotyczące rynku nieruchomości) był ścigany za oszustwa i musiał z tego tytułu wypłacić poszkodowanym 25 milionów dolarów, a jego fundacja charytatywna została rozwiązana przez sąd za wykorzystywanie pieniędzy darczyńców na kampanię polityczną. 

Dopiero jednak po zakończeniu prezydentury został po raz pierwszy oskarżony o przestępstwa: najpierw o próbę ukrycia zapłaty za milczenie aktorki porno Stormy Daniels, z którą miał romans, potem o nielegalne próby obalenia wyników wyborów i nielegalne przetrzymywanie tajnych dokumentów w swojej posiadłości. W pierwszej sprawie został uznany za winnego i oczekuje na ogłoszenie wyroku po wyborach w listopadzie. Sprawa dotycząca dokumentów została odrzucona przez nominowaną przez niego sędzię (prokuratura złożyła skargę apelacyjną), dwie pozostałe są w toku. Trump jest pierwszym w historii kandydatem na prezydenta uznanym za winnego przestępstwa. Był też pierwszym, który został oskarżony w ramach procedury impeachmentu dwukrotnie – za próbę wymuszenia na Ukrainie ścigania Joe Bidena i za podżeganie zwolenników do ataku na Kapitol. 

Jak dotąd, Trump niemal za każdym razem unikał konsekwencji swego postępowania i wychodził cało ze wszelkich tarapatów. Wtorkowe wybory mogą zadecydować o tym, czy konsekwencji uniknie też i tym razem. Jako prezydent będzie mógł polecić prokuraturze federalnej wycofanie zarzutów i choć nie będzie w stanie tego zrobić w sprawie zarzutów stanowych w Nowym Jorku i Georgii, jako urzędujący szef państwa będzie chroniony immunitetem.

Kamala Harris, kandydatka Demokratów na prezydenta, stała się polityczną gwiazdą

Od początku kariery w prokuraturze okręgowej w San Francisco po sprawowaną obecnie wiceprezydenturę, kandydatka Demokratów na prezydenta USA Kamala Harris wielokrotnie przecierała szlaki jako osoba czarnoskóra i kobieta indyjskiego pochodzenia. Mimo początkowego sceptycyzmu we własnej partii w kilka tygodni wyrosła na gromadzącą tłumy polityczną gwiazdę.

Jeszcze w lipcu, kiedy ważyły się losy Joe Bidena jako kandydata Partii Demokratycznej w tegorocznych wyborach prezydenckich, głównym argumentem jego zwolenników była postać jego naturalnej następczyni, wiceprezydentki Kamali Harris. Mimo statusu drugiej osoby w państwie Harris przez większość kadencji Bidena pozostawała w cieniu, nie miała mocnego politycznego zaplecza, a sondaże sugerowały, że wcale nie ma lepszych szans na wygraną od urzędującego prezydenta. Mimo to w ciągu miesiąca zdołała zjednoczyć skłóconą partię, na wiece Demokratów ściąga dawno niewidziane tłumy i ma realną szansę, by zostać pierwszą w historii kobietą sprawującą urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. 

Podczas sierpniowej konwencji wyborczej Demokratów w Chicago, która przypieczętowała prezydencką nominację dla Harris, czołowi politycy tej partii, z byłą spikerką Izby Reprezentantów Nancy Pelosi na czele, na każdym kroku podkreślali, że wybrali Harris nie dlatego, że jest najlepszą kobietą na to stanowisko, lecz najlepiej przygotowaną do tego osobą. 

Jednak dzięki swojemu nietypowemu pochodzeniu Kamala Devi Harris – córka biolożki z Indii i ekonomisty z Jamajki – wielokrotnie pisała historię amerykańskiej polityki. Była pierwszą czarnoskórą kobietą wybraną na szefową prokuratury okręgowej w Kalifornii, pierwszą kobietą na stanowisku prokuratora generalnego tego stanu, pierwszą członkinią Senatu USA o indyjskich korzeniach i w końcu pierwszą wiceprezydentką USA. 

– Musimy wiedzieć, że czasami ludzie otworzą ci drzwi i zostawią je otwarte. Ale czasami tego nie zrobią – i wtedy musisz wywalić te cholerne drzwi

– mówiła Harris w maju o pokonywaniu barier. 

Urodzona w Oakland Harris dorastała głównie pod opieką matki (rodzice rozwiedli się, kiedy miała siedem lat) na osiedlu zamieszkanym przez „strażaków, pielęgniarki i budowlańców”. Była wychowywana w kulturach obojga rodziców, uczęszczając zarówno do hinduskiej świątyni, jak i afroamerykańskiego kościoła baptystów. Sama Harris wspominała, że jej matka Shyamala pracowała do późna, a pod jej nieobecność zajmowali się nią różni „wujkowie” i „ciocie” z sąsiedztwa. 

W odróżnieniu od większości polityków na szczytach władzy w Waszyngtonie – i podobnie jak prezydent Joe Biden – nie jest absolwentką jednej z najbardziej elitarnych amerykańskich szkół. Studiowała najpierw politologię i ekonomię na Uniwersytecie Howarda w Waszyngtonie, a potem prawo na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Francisco. Jak zdradziła, aby dorobić na kieszonkowe, pracowała w tym czasie w McDonaldzie – co według Fox News może ją uczynić pierwszym prezydentem z doświadczeniem pracy w sieci fast-food. 

Karierę prawniczki rozpoczęła w prokuraturze stanowej w San Francisco, pnąc się po jej kolejnych stopniach. Jako prokuratorka chwaliła się twardym podejściem do przestępczości, choć wywoływała protesty, np. kiedy nie wnioskowała o karę śmierci dla sprawcy brutalnego zabójstwa policjanta w głośnej sprawie w San Francisco, czy kiedy śledczy pod jej nadzorem doprowadzili do skazania niewinnego mężczyzny za zabójstwo. 

Do swoich największych sukcesów na stanowisku prokuratorki generalnej zaliczyła wywalczenie darowania 18 mld dol. długów 250 tysiącom właścicieli domów, którzy ucierpieli wskutek kryzysu finansowego; banki pierwotnie oferowały darowanie jedynie 4 mld dol. 

Sprawa ta zapewniła jej rozgłos w Kalifornii, jednak na krajowej scenie politycznej zaistniała dopiero w 2018 r., kiedy wygrała kalifornijskie wybory do Senatu. W izbie tej zasłynęła przede wszystkim udziałem w publicznych wysłuchaniach komisji sprawiedliwości i wywiadu oraz „grillowaniem” przedstawicieli administracji ówczesnego prezydenta USA Donalda Trumpa, m.in. w sprawie śledztwa dotyczącego rosyjskich powiązań jego współpracowników oraz oskarżeń o napaść seksualną ówczesnego kandydata na sędziego Sądu Najwyższego Bretta Kavanaugh. 

Już trzy lata po objęciu mandatu senatorki postanowiła kandydować na prezydenta USA. Początkowo uważano, że znajduje się w czołówce kandydatów, wkrótce jednak trafiła na przeszkody – podczas prawyborów lewicowe skrzydło Partii Demokratycznej wytykało jej wizerunek zbyt agresywnej prokuratorki i ostatecznie jej kampania, targana wewnętrznymi konfliktami, zakończyła się jeszcze przed pierwszymi prawyborami w Iowa. W przedwyborczych debatach partyjnych Harris ostro ścierała się z Bidenem, zarzucając mu, że w przeszłości współpracował z politykami broniącymi segregacji rasowej. Ostatecznie jednak poparła Bidena, a niedługo potem została przez niego wybrana na kandydatkę na wiceprezydenta. 

Podczas pierwszych lat prezydentury Bidena Harris – podobnie jak wielu wiceprezydentów w przeszłości – pozostawała w cieniu szefa państwa, sama nie posiadając formalnie niemal żadnych uprawnień, poza jednym – przewodniczeniem Senatowi i oddawaniu rozstrzygającego głosu w przypadku remisowych głosowań, co w podzielonej 50-50 izbie zrobiła rekordową liczbę razy. 

Na początku prezydentury Biden powierzył jej niewdzięczną misję: zajęcie się problemem imigracji i jej źródeł. Podczas pierwszej podróży zagranicznej do Ameryki Środkowej Harris zaapelowała do mieszkańców regionu, by nie przyjeżdżali do USA, i oferowała amerykańską pomoc humanitarną. Jak pokazały kolejne lata, jej działania nie przyniosły pożądanych skutków. 

Aktywniejszą i bardziej publiczną rolę Harris zaczęła odgrywać po wyroku Sądu Najwyższego, który zniósł obowiązujące od pół wieku ogólnokrajowe prawo do aborcji, a szczególnie aktywna na tym polu stała się w obecnej kampanii wyborczej. 

W miarę upływu czasu Harris powierzano coraz więcej obowiązków w sferze polityki zagranicznej, w której nie miała wcześniej doświadczenia. Została wysłana m.in. do Francji, by złagodzić napięcia w dwustronnych relacjach po tym, jak Francja utraciła na rzecz USA kontrakt na okręty podwodne o napędzie atomowym. Harris dwukrotnie szefowała też amerykańskiej delegacji na prestiżowej Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, a w ostatnim czasie coraz częściej zabierała głos w sprawie wojny w Strefie Gazy, krytykując podejście Izraela. Stanęła też na czele amerykańskiej delegacji podczas międzynarodowej konferencji pokojowej w Szwajcarii, poświęconej wojnie w Ukrainie. 

Według Białego Domu w ciągu trzech i pół roku wiceprezydentury Harris odwiedziła 19 krajów (w tym Polskę w marcu 2022 r.) i spotkała się z liderami 150 krajów. 

Susan Rice, była doradczyni prezydenta Baracka Obamy ds. bezpieczeństwa narodowego, powiedziała PAP, że Harris ma znacznie większe doświadczenie w sferze polityki międzynarodowej niż Obama, a także Trump, George W. Bush czy Bill Clinton, gdy obejmowali najwyższy urząd. 

– Jako wiceprezydentka Stanów Zjednoczonych nie tylko otrzymuje ona codzienne briefingi wywiadowcze i uczestniczy w posiedzeniach Rady Bezpieczeństwa Narodowego, ale też jest ostatnią osobą, która z nich wychodzi, kiedy trzeba podjąć ważną decyzję

– powiedziała Rice. 

Harris nigdy nie wyróżniała się ideologicznie na tle głównego nurtu Partii Demokratycznej. W książce „Battle for the Soul”, poświęconej kampanii przed wyborami prezydenckimi w USA w 2020 r., dziennikarz Edward-Isaac Dovere napisał, że Harris podjęła decyzję o starcie w wyborach, nie mając nawet dobrze zarysowanych poglądów i programu. W obecnej kampanii wyborczej mocno podkreślała walkę o prawo kobiet do aborcji. Mówiła też, że jej „definiującym celem” będzie pomoc klasie średniej. Jej propozycje gospodarcze objęły też „zakaz windowania cen żywności” i pakiet środków mających ułatwić młodym ludziom nabycie domu. 

Harris od początku wyróżniała jej osobowość, swobodny sposób bycia i głośny śmiech, który stał się tematem memów i wiralowych tweetów. 

Kiedy perspektywa zastąpienia Bidena w tegorocznej kampanii wyborczej stawała się coraz bardziej realna po słabym występie prezydenta w debacie, Donald Trump nadał Harris – jak ma to w zwyczaju wobec wszystkich najpoważniejszych oponentów – nowe przezwiska: „śmiejąca się Kamala” („laffin Kamala”) i „rechocząca druga pilotka Kamala” („cackling copilot Kamala”). Jeszcze przed zmianą kandydata Trump wielokrotnie mówił, że Harris byłaby dla niego jeszcze łatwiejszą rywalką niż Biden. 

– Ona jest taka słaba. Taka k…wsko słaba

– mówił podczas nagranej potajemnie rozmowy niedługo po debacie. 

Jednak już po zmianie kandydat Republikanów zmienił podejście: nazwał ją komunistką i dał jej nowe przezwisko, „towarzyszka Kamala”. 

Były ambasador USA w Polsce Daniel Fried tuż po wycofaniu się Bidena z wyścigu przepowiadał w rozmowie z PAP, że Harris zaskoczy tych, którzy jej nie doceniali. 

– Myślę, że wiceprezydentka Harris szybko stanie się konkurencyjną, a nawet mocną kandydatką i że zobaczymy artykuły o tym, jak była niedoceniania” – mówił w lipcu. „Jej stosunkowo niewielkie doświadczenie w polityce zagranicznej nie jest śmiertelnie poważną wadą. (Bill) Clinton też miał go niewiele, ale szybko się nauczył

– dodał. 

W podobnym tonie podczas konwencji wypowiedziała się siostra nowej liderki Demokratów, Maya Harris.

– Podobnie jak wielu Amerykanów Kamala wie, co to znaczy być niedocenianą i spisywaną na straty. Wie, jak to jest być na straconej pozycji i mimo wszystko wygrać

– powiedziała. 

Ostatnie przedwyborcze sondaże wskazują na niewielką przewagę liczebną zwolenników Harris nad wyborcami popierającymi Trumpa. W sondażu PBS, przeprowadzonym od 31 października do 2 listopada na próbie 1297 respondentów, Harris miała czteropunktową przewagę: na wiceprezydentkę chce głosować 51 proc. obywateli, a na byłego prezydenta – 47 proc. Co ciekawe, głosować na Harris zamierza 8 proc. Republikanów (przed miesiącem plan taki miało 5 proc.), podczas gdy na Trumpa ma zamiar oddać głos zaledwie 4 proc. Demokratów.

Exit mobile version