Według „Gazety Wyborczej”, akumulatory były przyczyną wybuchu pożaru w kamienicy w Poznaniu. Z ustaleń gazety wynika, że w piwnicy, która została przerobiona nielegalnie na warsztat naprawczy, składowano do dwóch tysięcy akumulatorów. Były one regularnie serwisowane przez firmę Lupo, która działała tam od 2016 roku. Według byłego pracownika firmy, w piwnicy nie było odpowiedniej wentylacji, a zapłony akumulatorów zdarzały się kilka razy w tygodniu.
Straż pożarna z Poznania, która wcześniej korzystała z usług serwisowych firmy Lupo, potwierdziła, że znała jej działalność, ale nie przeprowadzała kontroli w kamienicy ani nie nadzorowała jej działalności.
Zastępca komendanta wielkopolskich strażaków Tomasz Wiśniewski stwierdził, że przechowywanie akumulatorów w piwnicy kamienicy jest dozwolone, choć na początku twierdził, że nie wiedział, czy straż pożarna kontrolowała serwis akumulatorów. Po dalszym sprawdzeniu przyznał, że nie przeprowadzono żadnych kontroli.
Dzień po pożarze, w rozmowie z PAP, Sławomir Brandt, wiceszef wielkopolskiej straży, zaznaczył, że przepisy dotyczące przechowywania akumulatorów są nieprecyzyjne i nie nadążają za rozwojem technologii, co może wyjaśniać brak szczególnego nadzoru nad działalnością firmy Lupo. Firma utrzymuje, że prowadziła działalność w pełni legalnie, obsługując zarówno klientów indywidualnych, jak i podmioty publiczne.
Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie przyczyn pożaru oraz działalności serwisu, a także zwróciła się do straży pożarnej o szczegółowe informacje dotyczące przeprowadzonych interwencji w kamienicy. Dziś zaczyna się rozbiórka kamienicy,