Kandydat Trump deklaruje, że przywróci amerykański sen

Fot. PAP/EPA/ALLISON DINNER

Fot. PAP/EPA/ALLISON DINNER

Kandyduję, by być prezydentem całej Ameryki, a nie tylko jej połowy; czas zasypać nasze wewnętrzne podziały – zadeklarował w czwartek były prezydent USA Donald Trump, akceptując nominację Partii Republikańskiej na urząd głowy państwa podczas konwencji wyborczej w Milwaukee.

Jednocześnie kandydat Republikanów wrócił do wielu swoich poprzednich tez, oskarżając Demokratów o niszczenie kraju i oszustwa wyborcze. 

Trump – przemawiając w stonowany i przytłumiony sposób, daleki od charakterystycznego stylu jego wypowiedzi – rozpoczął pierwsze przemówienie od czasu próby zamachu z 13 lipca od wezwania do narodowego pojednania. Zapewniał, że chce być prezydentem wszystkich Amerykanów. 

– Niezgoda i podziały w naszym społeczeństwie muszą zostać zasypane. Musimy to szybko uzdrowić. Jako Amerykanów łączy nas jeden los i wspólne przeznaczenie. Powstajemy razem albo się rozpadamy. Kandyduję, aby zostać prezydentem całej Ameryki, a nie połowy Ameryki, ponieważ zwycięstwo połowy Ameryki nie oznacza zwycięstwa (całego państwa)

– powiedział.

Szczegółowo opisał swoje przeżycia i odczucia podczas zamachu, choć zastrzegł, że zrobi to tylko raz, bo jest to dla niego zbyt bolesne. Trump ocenił, że przeżył próbę zabójstwa „tylko dzięki łasce Boga Wszechmogącego”, podkreślając, że „nie powinno go (tutaj) już być”. 

Były prezydent wezwał Demokratów, by zaprzestali „wykorzystywania wymiaru sprawiedliwości jako broni” i określania go mianem zagrożenia dla demokracji. Wkrótce potem przeszedł jednak do swojego zwykłego, dygresyjnego – choć wygłaszanego wciąż przytłumionym głosem – przemówienia, przypominającego wystąpienia na poprzednich wiecach. Oskarżał Demokratów o oszustwa wyborcze, „niszczenie kraju” poprzez inflację oraz wywołanie „inwazji” nielegalnych imigrantów, która „zabija setki tysięcy ludzi co roku”. Twierdził, że kraje Ameryki Łacińskiej, takie jak Wenezuela i Salwador, rozwiązały problem przestępczości, wysyłając większość kryminalistów do USA. 

Trump kilkakrotnie obarczył też winą prezydenta Joe Bidena za „szalejące na świecie wojny” i zbliżające się widmo III wojny światowej. 

– Wojna teraz szaleje w Europie i na Bliskim Wschodzie. Rosnące widmo konfliktu wisi nad Tajwanem, Koreą (Południową), Filipinami i całą Azją, a nasza planeta chwieje się na krawędzi III wojny światowej. To będzie wojna, jakiej jeszcze nie było ze względu na (nowoczesne rodzaje) broni

– przyznał Trump. 

– Zakończę każdy kryzys międzynarodowy wywołany przez obecną administrację, w tym straszliwą wojnę Rosji z Ukrainą, do której nigdy by nie doszło, gdybym był prezydentem

– obiecał, przechwalając się, że może kończyć wojny jednym telefonem. 

Trump krytykował też „tak zwanych sojuszników” Ameryki za to, że – jego zdaniem – wykorzystują Stany Zjednoczone, zabierając im miejsca pracy. Obiecał, że skończy z tym tak, jak zrobił to cztery lata wcześniej. 

Przywoływał też pochwały pod własnym adresem ze strony premiera Węgier Viktora Orbana, którego nazwał „twardym przywódcą”. Zacytował m.in słowa szefa węgierskiego rządu o tym, że tylko Trump może przywrócić stabilność na świecie. 

– Nie chcę tego mówić, bo będą o mnie opowiadać, że się przechwalam. (…) Ale Viktor Orban to powiedział – powiedział że „Rosja się (Trumpa) bała, Chiny się go bały, wszyscy się go bali i nic się nie działo”. Cały świat żył w pokoju, a teraz świat wybucha wokół nas

– ocenił Trump. 

Dodał, że podczas gdy Rosja najechała Gruzję za prezydentury George’a Busha (w 2008 roku), Krym za prezydentury Baracka Obamy (w 2014 roku) i resztę Ukrainy za Bidena, „Rosja nie wzięła nic”, kiedy on był prezydentem. 

Łącznie były prezydent przemawiał przez niemal 90 minut, kończąc wystąpienie po godz. 23 czasu lokalnego i bijąc dotychczasowy rekord długości wystąpień kandydatów na konwencjach wyborczych, który również należał do Trumpa. W odróżnieniu od większości jego wystąpień na wiecach, najnowsze przemówienie było tylko sporadycznie przerywane aplauzem i owacjami, a część publiczności w hali w Milwaukee zaczęła wychodzić jeszcze przed jego zakończeniem. 

Przemówienie Trumpa zakończyło czterodniową konwencję wyborczą Republikanów w Milwaukee, największym mieście kluczowego dla losów wyborów stanu Wisconsin. Jeszcze przed jego wygłoszeniem politycy Republikanów zapowiadali, że podczas wystąpienia można będzie ujrzeć polityka odmienionego ostatnimi doświadczeniami i wzywającego do jedności. 

– To będzie przemyślane, wzruszające, inspirujące przemówienie

– zapowiadał Pete Hoekstra, szef partii w Michigan i ambasador USA w Holandii za czasów prezydentury Trumpa. 

Podobnie jak poprzedniej nocy, wielu spośród mówców występujących na konwencji w czwartek koncentrowało się na podkreślaniu ludzkiej strony Trumpa, przekonując też o czuwającej nad nim opatrzności. 

– Bóg jest dziś wśród nas

– oznajmił kontrowersyjny publicysta Tucker Carlson, który w 2020 roku – jak wykazały SMS-y ujawnione podczas postępowania sądowego – deklarował, że „nienawidzi prezydenta z namiętnością” i nie może doczekać się jego odejścia.

Na scenie w czwartek Carlson przekonywał, że Trump jest najweselszym i jednym z najbardziej empatycznych ludzi, jakich zna, a jego życie ocaliła boska interwencja. 

Na scenie wystąpił też m.in. 70-letni zawodnik wrestlingu i aktor Hulk Hogan, który zerwał z siebie koszulkę, pokazując podkoszulek z napisem „Trump/Vance 2024”. Hogan nazwał Trumpa „prawdziwym amerykańskim bohaterem”, dbającym o „prawdziwych Amerykanów”. 

– Oni (przeciwnicy polityczni Trumpa – PAP) rzucali wszystko przeciwko niemu: wszystkie śledztwa, dochodzenia, sprawy sądowe, a on wciąż stoi i kopie im tyłki

– przekonywał Hogan.

Amerykański dyplomata: Niemcy mają potencjał, by stać się ulubionym krajem Trumpa

Richard Grenell, który jest uważany za kandydata na stanowisko sekretarza stanu USA w przypadku drugiej prezydentury Donalda Trumpa, powiedział dziennikowi „Welt”, że Niemcy „mają potencjał, by stać się ulubionym krajem” Trumpa.

Zapytany czy sądzi, że niemieccy politycy chcieliby, aby został szefem amerykańskiej dyplomacji, Grenell odpowiedział:

– Nie obchodzi mnie, co myślą. Chodzi o Amerykę. 

– Pójdziemy za przykładem Donalda Trumpa i postawimy Amerykę na pierwszym miejscu, tak jak każdy inny kraj stawia siebie na pierwszym miejscu

– podkreślił były ambasador USA w Berlinie. 

Grenell przypomniał, że przez osiem lat pracował w ONZ.

– Tam 193 kraje zawsze stawiały siebie na pierwszym miejscu. Uczestniczyłem w tysiącach spotkań dyplomatycznych. Nigdy nie było spotkania, na którym inny kraj nie poprosiłby nas o coś

– dodał. 

Dyplomata zwrócił uwagę na duży dług publiczny USA.

– A Niemcy co roku mają nadwyżkę budżetową. Chcielibyśmy mieć takie lotnisko jak w Monachium. Chcielibyśmy mieć operę na każdym rogu. Chcielibyśmy mieć taką infrastrukturę, jaką mają Niemcy. Wydajemy za dużo pieniędzy

– zauważył Grenell. 

Zapytany, jakiego niemieckiego polityka Trump będzie szanował najbardziej, Grenell stwierdził:

– Mówię to od dawna i naprawdę wierzę, że Niemcy mają potencjał, by stać się ulubionym krajem Donalda Trumpa.

Zdaniem dyplomaty, Niemcy „to bardzo potężny kraj”. 

– Powiedziałbym więc, że Donald Trump doceniłby osobę, która zarządza Niemcami w sposób, który dba o ludzi i podejmuje decyzje dla Niemiec, a nie próbuje wtrącać się w sprawy innych krajów. To właśnie próbujemy zrobić w Ameryce

– oświadczył Grenell.

Zełenski w BBC: jestem gotów współpracować z każdym, kto sprawuje władzę w USA

Jeśli Donald Trump zostanie prezydentem USA, to czeka nas „dużo pracy, ale my jesteśmy pracowici” – oświadczył prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w wywiadzie dla BBC opublikowanym w nocy z czwartku na piątek. Zapowiedział, że jest gotów współpracować z każdym, kto sprawuje władzę w USA.

Proszony o komentarz do wypowiedzi kandydata Republikanów na wiceprezydenta USA J.D. Vance’a, który w przeszłości powiedział, że „nie obchodzi go, co się stanie z Ukrainą”, Zełenski oznajmił, że „być może Vance naprawdę nie rozumie, co dzieje się w Ukrainie”.

– To dlatego musimy współpracować z USA

– zaznaczył. 

Zdaniem polityka wybór nowego premiera Wielkiej Brytanii Keira Starmera rozpocznie „wyjątkową erę” w brytyjskiej polityce zagranicznej. 

– Nie sądzę, żeby stanowisko Wielkiej Brytanii (wobec Ukrainy – PAP) uległo zmianie, ale chciałbym, żeby premier Starmer stał się kimś wyjątkowym, jeśli chodzi o politykę międzynarodową, o obronę bezpieczeństwa świata, o wojnę w Ukrainie

– podkreślił Zełenski. 

Prezydent Ukrainy przyznał, że choć minęło półtora roku, odkąd ukraińscy sojusznicy obiecali przekazać jego krajowi samoloty F-16, to maszyny jeszcze nie dotarły. Jednocześnie wyraził wdzięczność za pomoc, jaką do tej pory otrzymała Ukraina. Zaznaczył, że nowe myśliwce są Ukrainie niezbędne do przełamania dominacji sił rosyjskich w powietrzu i „odblokowania nieba” nad Ukrainą. 

W opinii rozmówcy BBC cały świat musi wywrzeć presję na Rosję, aby przekonać ją do rozważenia zakończenia wojny.

– Nie oznacza to, że wszystkie nasze terytoria zostaną odzyskane siłą. Myślę, że siła dyplomacji może nam w tym pomóc

– powiedział Zełenski, dodając, że osłabienie Rosji na polu bitwy dałoby Ukrainę silniejszą pozycję przy stole negocjacyjnym.

Według niego „wywarcie presji na Rosję pozwoli na osiągnięcie porozumienia dyplomatycznego”. 

Zełenski pełni funkcję prezydenta od 2019 r. i jego kadencja powinna zakończyć się w tym roku. Jednak konstytucja Ukrainy wyklucza przeprowadzenie wyborów prezydenckich w czasie stanu wojny. W wywiadzie zapowiedział, że ustąpi ze stanowiska, ale – jak podkreślił – „dopiero po zakończeniu wojny”.

Exit mobile version