W. Brytania/ Rozpoczęły się wybory do Izby Gmin, które przyniosą zmianę rządu

Fot. PAP/EPA/DOMINIC LIPINSKI

Fot. PAP/EPA/DOMINIC LIPINSKI

W Wielkiej Brytanii rozpoczęły się w czwartek (4 lipca) wybory do Izby Gmin, których rezultatem będzie – jak wszystko na to wskazuje – kres 14-letnich rządów Partii Konserwatywnej i powrót do władzy Partii Pracy pod przywództwem Keira Starmera.

Anglicy wybierają członków Izby Gmin

Do głosowania uprawnionych jest ponad 46 mln obywateli, którzy zarejestrowali się do udziału w wyborach. Będą głosować w około 40 tys. lokali wyborczych, aby powołać 650 członków Izby Gmin. O miejsca w niej ubiega się 4515 kandydatów, co jest najwyższą liczbą w historii; 459 z nich startuje jako kandydaci niezależni, a pozostali reprezentują 98 partii politycznych, co również stanowi rekord. 

Realne szanse na zdobycie mandatów ma co najwyżej kilkanaście partii. W chwili rozwiązania poprzedniej Izby Gmin posłów miało w niej 13 ugrupowań: Partia Konserwatywna (344), Partia Pracy (205), Szkocka Partia Narodowa (43), Liberalni Demokraci (15), Demokratyczna Partia Unionistów (7), Sinn Fein (7), Plaid Cymru (3), Socjaldemokratyczna Partia Pracy i Alba (po 2), Partia Zielonych, Sojusz, Partia Robotników Wielkiej Brytanii oraz Reform UK – po jednym. Skład Izby Gmin uzupełniało 17 posłów niezależnych, którzy zostali wybrani jako reprezentanci partii, ale w trakcie kadencji z różnych powodów odeszli z nich, oraz spiker, który został wybrany z listy Partii Pracy, ale wraz z objęciem stanowiska przestał ją reprezentować. 

W wyborach obowiązuje ordynacja większościowa z jednomandatowymi okręgami wyborczymi, co oznacza, że z każdego z 650 okręgów wybierany jest ten kandydat, który otrzyma w nim najwięcej głosów. Każdy okręg powinien reprezentować zbliżoną liczbę wyborców – w przypadku tegorocznych wyborów jest to +/- 5 proc. w stosunku do średniej wynoszącej 73 393 osoby. Spośród tych 650 okręgów wyborczych 543 znajdują się w Anglii, 57 w Szkocji, 32 w Walii, a 18 w Irlandii Północnej. 

Lokale wyborcze będą czynne do godz. 22 (godz. 23 w Polsce). Od razu po ich zamknięciu podane zostaną wyniki sondaży exit poll, które powinny dać dość dokładny obraz tego, ile mandatów zdobyły poszczególne partie. W poprzednich pięciu wyborach średnia różnica pomiędzy liczbą mandatów przewidywaną w exit poll a ich ostateczną liczbą w przypadku poszczególnych partii wahała się w granicach 1,5-7,5 mandatu. 

W nocy w miarę liczenia głosów będą spływać już pełne wyniki z poszczególnych okręgów. Pierwsze powinny się pojawić ok. godz. 00.30 w piątek czasu polskiego, ale większość wyników zostanie ogłoszona po godz. 3. Rezultaty już z części okręgów powiedzą bardzo dużo o przesunięciu wyborczych preferencji. Pełne wyniki ze wszystkich okręgów powinny być znane przed godz. 9 czasu polskiego w piątek. 

Wszystkie sondaże jednoznacznie wskazują na wyraźne zwycięstwo opozycyjnej Partii Pracy, która może liczyć na 38-41 proc. głosów. Poparcie dla rządzącej Partii Konserwatywnej oscyluje wokół 21-22 proc., na trzecim miejscu jest prawicowo-populistyczna Reform UK (16-18 proc.), a dalej Liberalni Demokraci (10-11 proc.), Partia Zielonych (6-7 proc.) i Szkocka Partia Narodowa (3 proc.). 

Należy jednak pamiętać, że system jednomandatowych okręgów wyborczych bardzo promuje partię, która zajmuje pierwsze miejsce, a także ugrupowania, dla których poparcie jest skoncentrowane na poszczególnych obszarach. Według ostatnich prognoz dotyczących podziału mandatów Partia Pracy może ich zdobyć od 430 do nawet 484, Partia Konserwatywna od 64 do 126, Liberalni Demokraci – od 52 do 73, Szkocka Partia Narodowa – od 10 do 18, Reform UK – od dwóch do siedmiu, Plaid Cymru – od dwóch do trzech, a Partia Zielonych – od jednego do trzech. (Zarówno sondaże, jak i prognozy podziału miejsc nie uwzględniają 18 mandatów z Irlandii Północnej, która ma zupełnie odrębne partie polityczne.) 

Zatem Partia Pracy, uzyskując poparcie ok. 40 proc. wyborców, będzie miała co najmniej dwie trzecie mandatów. Z kolei najbardziej poszkodowana z powodu ordynacji wyborczej jest Reform UK, która ma dość równomiernie rozłożone poparcie w skali całego kraju, ale niewiele okręgów, w których jej kandydaci mogą zająć pierwsze miejsce. 

W związku z tym, że Partia Pracy zdobędzie wyraźną – a prawdopodobnie nawet rekordową – większość w Izbie Gmin, proces przejmowania władzy będzie szybki. Jeszcze w piątek Keir Starmer jako lider zwycięskiej partii zostanie przyjęty na audiencji przez króla Karola III, który powierzy mu misję sformowania rządu. Zapewne tego samego dnia Starmer ogłosi nazwiska ministrów. Prawdopodobnie jeszcze w piątek dotychczasowy premier Rishi Sunak – który sam nie może być pewien ponownego zdobycia mandatu poselskiego – ogłosi rezygnację z funkcji lidera Partii Konserwatywnej. 

Nowo wybrana Izba Gmin zbierze się we wtorek 9 lipca – tego dnia wybrany zostanie spiker, którym niemal na pewno pozostanie Lindsay Hoyle, i rozpoczną się ślubowania poselskie, które potrwają kilka dni. Na 17 lipca zaplanowana jest ceremonia otwarcia nowej sesji parlamentu wraz z mową tronową monarchy, w czasie której Karol III przedstawi program legislacyjny rządu.

Ostatni sondaż przed wyborami: 431 mandatów dla Partii Pracy, 102 dla konserwatystów

Opozycyjna Partia Pracy w czwartkowych wyborach do Izby Gmin zdobędzie 431 mandatów i będzie miała w niej przewagę nad opozycją wynoszącą 212 mandatów, czyli największą, jaką jakakolwiek partia zdobyła w Wielkiej Brytanii od 1832 roku – wynika z opublikowanego w środę (3 lipca) badania ośrodka YouGov.

Według YouGov rządząca od 14 lat Partia Konserwatywna zdobędzie 102 mandaty, Liberalni Demokraci – 72, Szkocka Partia Narodowa – 18, prawicowo-populistyczna Reform UK oraz walijska Plaid Cymru – po 3, a Partia Zielonych – dwa. 

Oznaczałoby to, że laburzyści odniosą największe zwycięstwo w swojej historii i zdobędą ponad dwa razy więcej mandatów, niż mieli dotychczas, a konserwatyści podniosą najgorszą porażkę w dziejach, tracąc ponad dwie trzecie posiadanych mandatów. Mandat poselski straci 16 spośród 26 członków gabinetu Rishiego Sunaka, w tym minister finansów Jeremy Hunt. Byłby to pierwszy przypadek w historii, by urzędujący minister finansów nie dostał się do parlamentu. 

Prognoza YouGov jest ostatnią przed czwartkowymi wyborami. Mimo że zapowiada ciężką porażkę rządzących konserwatystów, jest dla nich minimalnie lepsza niż ta zaprezentowana dzień wcześniej przez inny ośrodek, Survation. Według Survation, laburzyści mieliby mieć aż 484 mandatów, co byłoby najlepszym wynikiem osiągniętym przez jakąkolwiek partię w historii wyborów w Wielkiej Brytanii, a konserwatyści – zaledwie 64, tylko o trzy więcej niż Liberalni Demokraci. 

Obie prognozy, zarówno YouGov, jak i Survation, opracowane są na podstawie sondaży w poszczególnych okręgach, co w przypadku ordynacji z jednomandatowymi okręgami wyborczymi jest bardziej miarodajne niż sondaże oparte na podstawie zwykłej ogólnokrajowej próby badawczej.

W. Brytania/ Rishi Sunak, czyli nieudana próba uratowania Partii Konserwatywnej

Rishi Sunak jest pierwszym w historii nie-białym premierem Wielkiej Brytanii i pierwszym nie-białym liderem którejś z głównych partii politycznych, ale w czwartkowych wyborach grozi mu, że niechlubnie zapisze się w historii jako pierwszy urzędujący premier, który nie dostanie się do parlamentu.

Sunak urodził się w 1980 roku w Southampton na południu Anglii, jako dziecko imigrantów z indyjskiej diaspory we wschodniej Afryce. Jego ojciec był lekarzem, matka prowadziła aptekę. Uczęszczał do jednej z najdroższych prywatnych szkół średnich w kraju, Winchester College, studiował filozofię, politykę i ekonomię na Uniwersytecie Oksfordzkim, a następnie uzyskał tytuł MBA na Uniwersytecie Stanforda w Kalifornii. 

W Kalifornii poznał przyszłą żonę Akshatę Murty, córkę indyjskiego miliardera, jednego z założycieli giganta w sektorze IT, firmy Infosys. Po studiach MBA pracował jako analityk w banku inwestycyjnym Goldman Sachs, a następnie w funduszach hedgingowych. 

Po powrocie do Wielkiej Brytanii został kandydatem Partii Konserwatywnej na posła okręgu Richmond w hrabstwie Yorkshire i w 2015 roku został wybrany do Izby Gmin. W kampanii przed referendum w 2016 roku opowiadał się za wystąpieniem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Jego pierwszą rządową funkcją było stanowisko podsekretarza stanu ds. lokalnych w gabinecie Theresy May. Po objęciu urzędu premiera przez Borisa Johnsona – którego Sunak poparł w rywalizacji o partyjne przywództwo – został wiceministrem finansów. Po raz pierwszy dał się poznać szerszej publiczności, gdy w kampanii przed wyborami w 2019 roku dwukrotnie reprezentował Partię Konserwatywną w debatach telewizyjnych. 

W lutym 2020 roku po przeprowadzonej przez Johnsona rekonstrukcji rządu, został ministrem finansów. Jego nominacja zbiegła się z początkiem pandemii Covid-19 i jak się okazało, niemal natychmiast musiał się mierzyć z jej gospodarczymi skutkami. Zyskał uznanie programem wypłacanych z budżetu grantów dla firm, by te nie zwalniały pracowników w czasie pandemii, dzięki czemu nie było dużego wzrostu bezrobocia. Był też autorem programu pomocy dla sektora gastronomicznego, choć później pojawiły się opinie, że program ten zaostrzył drugą falę pandemii. 

W kwietniu 2022 roku Sunak został ukarany, wraz z m.in. Johnsonem, za udział w jednej z licznych imprez, które odbywały się na Downing Street, mimo obowiązujących w kraju restrykcji. Skandal wokół tych imprez rozpoczął sondażowy zjazd Partii Konserwatywnej i zmusił Johnsona do rezygnacji. Sunak wystartował w partyjnych wyborach mających wyłonić jego następcę, ale w decydującym głosowaniu, przeprowadzonym wśród członków partii, przegrał z ówczesną minister spraw zagranicznych Liz Truss. Jednak chaos, jaki wywołały jej plany gospodarcze, sprawił, że konserwatyści zmusili są do ustąpienia i w październiku 2022 roku powierzyli przywództwo partii, a w efekcie urząd premiera, w ręce Sunaka, licząc, że uporządkuje on sytuację. 

Obejmując urząd, miał 42 lata i został najmłodszym brytyjskim premierem od 210 lat. Sunakowi początkowo udało się poprawić notowania konserwatystów, wyraźnie poprawiał relacje z UE, z czasem udało mu się zdusić inflację i doprowadzić do wzrostu gospodarczego. Nie zdołał jednak zrealizować kilku innych kluczowych obietnic – skrócenia kolejek do lekarza, zatrzymania nielegalnej imigracji, redukcji długu publicznego ani obniżenia podatków. Nie zdołał też zjednoczyć coraz bardziej skłóconej Partii Konserwatywnej. 

W odbudowywaniu pozycji Partii Konserwatywnej nie pomaga też osobowość samego Sunaka, któremu zarzuca się, że jest nazbyt technokratyczny, nie ma zdolności do pociągania za sobą wyborców, zaś jego zapewnienia, że rozumie problemy zwykłych ludzi brzmią mało wiarygodnie w sytuacji, gdy – głównie dzięki majątkowi żony – znajduje się na liście najbogatszych Brytyjczyków. 

Po 20 miesiącach sprawowania urzędu premiera przez Sunaka notowania konserwatystów praktycznie wróciły do punktu, w którym były w momencie, gdy przejmował władzę z rąk Liz Truss, a wszystkie sondaże wskazują, że partię czeka najcięższa porażka w jej 190-letniej historii. Nawet sam Sunak nie może być pewien, że uda mu się obronić mandat w swoim okręgu wyborczym, a jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by urzędujący premier nie dostał się do parlamentu.

W. Brytania/ Keir Starmer, czyli laburzysta Tony Blair w wersji 2.0

Keir Starmer bywa często porównywany do Tony’ego Blaira, bo tak jak on, znów uczynił Partię Pracy wybieralną dla centrowych wyborców. I choć liderowi laburzystów zarzuca się brak charyzmy, wygląda, że w czwartkowych wyborach do Izby Gmin odniesie nawet większe zwycięstwo niż Blair w 1997 roku.

Starmer urodził się w 1962 roku w Londynie, ale wychowywał się w niewielkiej miejscowości Oxted na południe od brytyjskiej stolicy. Lider Partii Pracy często podkreśla swoje pochodzenie z klasy pracującej – jego ojciec był ślusarzem, a matka pracowała jako pielęgniarka. Jego matka cierpiała na chorobę Stilla, rzadką chorobę autoimmunologiczną, która ostatecznie uniemożliwiła jej mówienie i chodzenie. 

Uczęszczał do Reigate Grammar School, która dwa lata po jego wstąpieniu stała się szkołą prywatną, ale do 16. roku życia jego czesne było opłacane przez lokalny samorząd. Po ukończeniu szkoły jako pierwsza osoba w rodzinie poszedł na uniwersytet – studiował prawo w Leeds, a później w Oksfordzie. 

W 1987 roku został adwokatem i specjalizował się w prawie dotyczącym praw człowieka. Jego praca zaprowadziła go na Karaiby i do Afryki, gdzie bronił więźniów zagrożonych karą śmierci. Pod koniec lat 90. zaoferował swoje usługi za darmo tzw. aktywistom McLibel, którzy zostali pozwani przez McDonald’s za dystrybucję ulotek krytykujących stosowane przez tę sieć praktyki. 

W 2008 roku został mianowany dyrektorem prokuratury koronnej, czyli w praktyce najwyższym rangą prokuratorem w Anglii i Walii. Pełnił to stanowisko do 2013 roku, a po jego opuszczeniu otrzymał za zasługi dla prawa i wymiaru sprawiedliwości tytuł szlachecki. 

Choć jeszcze w szkole był członkiem młodzieżówki Partii Pracy, do prawdziwej polityki wkroczył dopiero po 50. roku życia – przed wyborami do Izby Gmin w 2015 roku. Starmer łatwo wygrał w bezpiecznym okręgu Partii Pracy Holborn and St Pancras, ale całe wybory laburzyści wyraźnie przegrali. Rok później w kampanii referendalnej opowiadał się za pozostaniem Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. 

Był członkiem laburzystowskiego gabinetu cieni w czasie, gdy liderem partii był radyklany socjalista Jeremy Corbyn, w tym pełniąc rolę odpowiednika ministra ds. wystąpienia z UE. Pełniąc tę rolę Starmer mówił, że powinno być rozważone przeprowadzenie nowego referendum w sprawie brexitu, w którym powinna zostać uwzględniona opcja rezygnacji z wystąpienia z UE. Starmer często nie zgadzał się ideologicznie z Corbynem, zaś pytany później wielokrotnie, dlaczego był w takim razie w jego gabinecie cieni, wyjaśniał, że „liderzy są tymczasowi, partie polityczne – stałe”. 

Po ciężkiej porażce laburzystów w wyborach w 2019 roku i ustąpieniu Corbyna z funkcji lidera, Starmer zgłosił się do rywalizacji o przywództwo w partii, z którą wygrał – w kwietniu 2020 roku został nowym liderem laburzystów, a w konsekwencji przywódcą opozycji. Za swoje pierwsze zadanie uznał odbudowę reputacji Partii Pracy, która w czasach jego poprzednika zmagała się z zarzutami przyzwalania na antysemityzm i skręciła tak bardzo na lewo, że dla większości Brytyjczyków stała się niewybieralna. 

Mimo dość skutecznego wyplenienia antysemityzmu i zwrotu w kierunku politycznego centrum – podobnego do tego, który przeprowadził Tony Blair, co umożliwiło laburzystom przytłaczające zwycięstwo w 1997 roku – działania Starmera przez dłuższy czas nie przekładały się na poprawę notowań w sondażach. Niedawno przyznał, że po upokarzającej dla laburzystów porażce w wyborach uzupełniających w ich superbezpiecznym okręgu Hartlepool w maju 2021 roku rozważał rezygnację. 

Starmerowi i Partii Pracy pomógł skandal z imprezami, które odbywały się na Downing Street w czasie obowiązujących restrykcji z powodu pandemii Covid-19. Gdy sprawa wyszła na jaw pod koniec 2021 roku laburzyści po raz pierwszy od dawna wyprzedzili Partię konserwatywną w sondażach, a kolejne problemy konserwatystów – chaotyczny koniec rządów Borisa Johnsona i jego wymuszona rezygnacja, fatalne siedmiotygodniowe premierostwo Liz Truss – tylko zwiększały przewagę laburzystów

Od wielu miesięcy oscyluje ona w granicach 20 punktów proc., a prognozy rozkładu miejsc w Izbie Gmin sugerują, że laburzyści będą mieć znacznie powyżej 400 mandatów i osiągną najlepszy wynik w swojej historii, lepszy nawet niż zwycięstwo osiągnięte przez Blaira w 1997 roku, które w oczach współczesnych pokoleń uchodzi za apogeum tej partii. 

Starmer w powszechnej opinii uchodzi za polityka pozbawionego charyzmy Blaira i trochę bez wyrazu, a nawet nudnego. Potwierdzają to zresztą badania opinii publicznej, w których osiąga słabe noty, jeśli chodzi o poziom aprobaty dla jego działań. Ale na szczęście dla niego – kolejni liderzy Partii Konserwatywnej osiągali wyniki zdecydowanie gorsze. A dzięki temu może już planować przeprowadzkę na Downing Street 10.

Exit mobile version