Obecnie, ze względu na zmniejszenie poziomu zagrożenia uderzeniami rakietowymi rosyjskiego lotnictwa na terytorium Ukrainy, operowanie polskiego i sojuszniczego lotnictwa w polskiej przestrzeni powietrznej zostało zakończone, a uruchomione siły i środki powróciły do standardowej działalności operacyjnej, poinformowało w sobotę rano na platformie X Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych.
Dalsza część tekstu pod tweetem
To byla dluga, pracowita noc dla całego systemu obrony powietrznej w Polsce.
Obecnie, ze względu na zmniejszenie poziomu zagrożenia uderzeniami rakietowymi rosyjskiego lotnictwa na terytorium Ukrainy, operowanie polskiego i sojuszniczego lotnictwa w polskiej przestrzeni… pic.twitter.com/NkbX56Gbjl
— Dowództwo Operacyjne (@DowOperSZ) June 1, 2024
Zmasowany atak rakietowy lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej objął całe terytorium Ukrainy, w tym obwody graniczące z Polską. Uderzenia przeprowadzono z użyciem rakiet manewrujących, bezzałogowych statków powietrznych typu SHAHED oraz rakiet balistycznych wystrzelonych z rejonu Morza Czarnego.
Wojsko Polskie na bieżąco monitoruje sytuację na terytorium Ukrainy i pozostaje w stałej gotowości do zapewnienia bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej, poinformowało Dowództwo.
Szef MON: na granicy z Białorusią jest ok. 8 tysięcy żołnierzy i funkcjonariuszy
Na granicy z Białorusią służbę pełni ok. 8 tys. żołnierzy i funkcjonariuszy – poinformował w sobotę wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Powiedział też, że w związku z atakiem lotniczym na Ukrainę polska obrona powietrzna miała „jedną z najbardziej intensywnych nocy”.
Minister obrony odwiedził w sobotę garnizon 25. Brygady Kawalerii Powietrznej w Tomaszowie Mazowieckim (woj. łódzkie). Na spotkaniu z dziennikarzami odniósł do wydarzeń ostatnich dni w Polsce i na Ukrainie. W nocy z piątku na sobotę zmasowany atak rakietowy ze strony Rosji objął całe terytorium Ukrainy. Uderzenia przeprowadzono z użyciem rakiet manewrujących, bezzałogowych statków powietrznych Shahed oraz rakiet balistycznych wystrzelonych z rejonu Morza Czarnego.
– Jesteśmy po intensywnej nocy, kiedy na całym terytorium Ukrainy miał miejsce alarm powietrzny” – powiedział w sobotę rano Kosiniak-Kamysz. „Doszło do ataków rakietowych. Uruchomione było lotnictwo dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej, a ataki objęły też obwody graniczące bezpośrednio z terytorium Rzeczpospolitej. Polska obrona przeciwlotnicza i przeciwrakietowa była w pełnej gotowości. Uruchomione zostały wszystkie systemy
– dodał.
– Był to jeden z najbardziej intensywnych poranków, a tak naprawdę nocy dla polskiej obrony powietrznej. Intensywność zdarzeń na Ukrainie była ogromna
– podkreślił wicepremier i szef MON.
Wicepremier powiedział, że dodatkowi żołnierze dotarli na granicę już w środę. To wojskowi z 6. Brygady Powietrznodesantowej w Krakowie i 25. Brygady Kawalerii Powietrznej.
– W ciągu 24 godzin najlepsi komandosi, czerwone berety, najbardziej doświadczeni żołnierze, którzy służyli na misjach w Afganistanie, w Iraku, ale mają też ogromne doświadczenie wynikające z misji stabilizacyjnej w Kosowie, gdzie uspokajanie tłumu to jest przede wszystkim zadanie sił stabilizacyjnych. Dlatego są do tego najlepiej przygotowani i wyszkoleni, zarówno 25. Brygada, jak i 6. Brygada Powietrznodesantowa z Krakowa w szybkim tempie uruchomiła swoich najlepszych ludzi, którzy już dzisiaj są na granicy. Jest tam rzucony też najlepszy sprzęt.
Dodał, że do walki z tłumem uruchomione zostały dodatkowe siły policji.
– Coraz częściej dochodzi do bandyckich ataków na żołnierzy, na Straż Graniczną, na policjantów strzegących polskiej granicy. Samo przekroczenie granicy jest złamaniem prawa, a atak fizyczny jest niedopuszczalny i spotka się z odpowiedzią z naszej strony. Podjęliśmy decyzję o wzmocnieniu granicy, o skierowaniu dodatkowych sił i wyposażeniu żołnierzy w dodatkowy sprzęt ochronny. Służbę na granicy pełni około 8 tys. żołnierzy i funkcjonariuszy Straży Granicznej i policji
– powiedział wicepremier.
Kosiniak-Kamysz powiedział też, że ostatnie dni to najpoważniejszy atakiem hybrydowy ze wszystkich dotychczasowych. Dodatkowo od kilku miesięcy narasta intensywność prób przekraczania granicy.
– Są to osoby, które nie chcą uzyskać azylu, czy miejsca schronienia w Polsce, ale są narzędziem białoruskich i rosyjskich służb specjalnych. Coraz częściej dochodzi do bandyckich ataków na żołnierzy, na Straż Graniczną, na policjantów. Samo przekroczenie granicy jest złamaniem prawa, a atak fizyczny jest niedopuszczalny i spotka się z odpowiedzią z naszej strony
– powiedział szef MON.
Dodał ,że aby zabezpieczyć żołnierzy i pograniczników, na granicę kierowany jest dodatkowy sprzęt ochronny, a także wozy opancerzone.
Kosiniak-Kamysz zwrócił się do Polaków z apelem, by byli czujni i odporni na dezinformację. W piątek w serwisie PAP dwukrotnie ukazała się depesza zawierająca nieprawdziwą informację, jakoby premier Donald Tusk zapowiedział mobilizację wojskową od lipca.
– Atak z piątku z fałszywą informacją o mobilizacji, która zresztą zawierała błąd, bo to prezydent, a nie premier ogłasza w Polsce mobilizację, to jeden z takich incydentów, które mają wywołać zaniepokojenie, poczucie chaosu, panikę. Proszę wszystkich o weryfikację informacji, które pojawiają się internecie, niewierzenie szczególnie w przestrzeni internetowej wielu fałszywym kontom, które powstały tylko żeby siać chaos i zamęt
– powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz.
Dodał, że w ubiegłym roku doszło do 80 tys. incydentów w cyberprzestrzeni, a w tym roku może ich być nawet da razy więcej. Do tego dochodzi sabotaż i dywersja na terenie Polski, ale także na terenie państw bałtyckich.
– Potrzebujemy wspólnoty i zjednoczenia w wojnie hybrydowej, która została wymierzona przeciwko Polsce. Będziemy na bieżąco informować o podejmowanych działaniach. Wiele informacji płynie od obywateli. Warto zgłaszać swoje spostrzeżenia, żeby te sygnały można było zweryfikować
– dodał szef MON.
Nawiązał także do tego, że od wtorku w 27 miejscach na Podlasiu zostaną wyznaczone strefy zamknięte.
– Za każdym razem zasięg takiego obszaru i miejsce ma być wyznaczone przez Straż Graniczną. Kontakt z władzami lokalnymi jest dla nas ważny, ale najważniejsze będą względy bezpieczeństwa
– powiedział.
Zaznaczył też, że skoro przez wiele lat mieszkańcy terenów przygranicznych żyli z granicy, teraz rząd musi im zapewnić bezpieczeństwo, ale także to, żeby żyli z budowy „Tarczy Wschód”.
– Wiele firm przygranicznych będzie mogło być zaangażowanych w budowę tarczy i umocnień. Dzisiaj hotele, pensjonaty, agroturystkę wynajmuje wojsko i policja. Potrzebujemy takich miejsc – hotelowych, gastronomicznych, usługowych dla żołnierzy i funkcjonariuszy. Będziemy w ten sposób wspierać mieszkańców, a jeżeli będzie taka konieczność, jesteśmy otwarci także na inne formy pomocy
– zapewnił.
Szef MON: na granicy z Białorusią priorytetem jest bezpieczeństwo
Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz pytany w sobotę o obszar strefy buforowej na granicy z Białorusią, podkreślił, że priorytetem na tym obszarze jest bezpieczeństwo.
W środę premier Donald Tusk zapowiedział, że na granicy z Białorusią przywrócona zostanie strefa buforowa o szerokości „mniej więcej 200 metrów”. Zgodnie z projektem MSWiA, obejmie ona 27 miejsc na Podlasiu, w tym 26 w powiecie hajnowskim. Samorządy z tego powiatu są zaniepokojone decyzjami rządu w sprawie ograniczenia przebywania na terenie przy granicy z Białorusią. Obawiają się strat finansowych w lokalnej turystyce.
W sobotę (1 czerwca) wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz został zapytany o ochronę biznesów mieszkańców strefy przygranicznej.
– Myślimy o gospodarce, przez długi czas ci, którzy mieszkali przy granicy, żyli z granicy
– odpowiedział Kosiniak-Kamysz, który w sobotę (1 czerwca) odwiedził garnizon w Tomaszowie Mazowieckim (woj. łódzkie).
– Teraz musimy im zapewnić bezpieczeństwo, głęboko jestem przekonany, że budowa „Tarczy Wschód” pozwoli im żyć z bezpieczeństwa granicy
– dodał.
Zwrócił uwagę, że miejsca hotelowe, czy gastronomiczne obecnie są wykorzystywane przez wojsko i policję.
– Ważne są dla nas kontakty z władzami lokalnymi, ale priorytetem jest bezpieczeństwo
– powiedział wicepremier.
Podlaskie/ Samorządy i Białowieski PN zaniepokojone planami utworzenia strefy buforowej
Samorządy z powiatu hajnowskiego są zaniepokojone decyzjami rządu ws. ograniczenia przebywania na terenie przy granicy z Białorusią; obawiają się strat finansowych w lokalnej turystyce. Białowieski PN chce przynajmniej zmiany granic strefy buforowej. Powstał apel do premiera.
Utworzenie strefy buforowej o szerokości ok. 200 metrów od linii granicy zapowiedział w minioną środę premier Donald Tusk. Decyzja jest efektem coraz większej presji migracyjnej i ataków na polskie służby. We wtorek żołnierz został pchnięty nożem przez migranta znajdującego się po białoruskiej stronie stalowej zapory; trafił do szpitala. Tylko w ostatnich dniach w takich atakach ucierpiało też kilku innych żołnierzy i funkcjonariuszy SG.
Ukazał się już projekt rozporządzenia MSWiA w tej sprawie. Nie ma w nim mowy o strefie buforowej, a o wprowadzeniu czasowego zakazu przebywania na określonym obszarze w strefie nadgranicznej przy granicy z Białorusią. Zgodnie z rozporządzeniem miałoby ono objąć 27 miejsc w części województwa podlaskiego. To miejscowości oraz tereny wokół nich w powiecie hajnowskim i białostockim. Zakaz – zgodnie z projektem – miałby obowiązywać od 4 czerwca przez 90 dni.
W odpowiedzi na ten projekt przedstawiciele samorządów powiatu hajnowskiego wydali wspólne stanowisko ws. czasowego zakazu przebywania w strefie nadgranicznej, w którym wyrazili „głębokie zaniepokojenie”. Podpisali je m.in. starosta hajnowski, burmistrz Hajnówki, wójtowie: Narewki, Białowieży i Dubicz Cerkiewnych oraz sekretarz gminy Czeremcha.
Jak podkreślono w stanowisku, które skierowali do premiera RP, powiat hajnowski utrzymuje się głównie z turystyki, a „magnesem” jest Puszcza Białowieska i Białowieski Park Narodowy. Natomiast zakazem przebywania ma być objęte – jak wymieniono – część Białowieży i niektóre szlaki turystyczne w parku. „Objęcie zakazem wstępu części kompleksu leśnego to jednocześnie odcięcie od źródła utrzymania hotelarzy, właścicieli agroturystyk, restauracji, producentów produktów lokalnych, przewodników i innych osób utrzymujących się z turystyki” – zaznaczyli samorządowcy.
– Tylko my – mieszkańcy powiatu hajnowskiego wiemy, że wprowadzenie zakazu przebywania w strefie przygranicznej, oznacza koniec sezonu turystycznego
– podkreślono w stanowisku.
Samorządowcy odnieśli się w ten sposób do wcześniejszych rozporządzeń wprowadzanych w związku z kryzysem migracyjnym na polsko-białoruskiej granicy, a zakazujących przebywania na określonych terenach przygranicznych. Samorządowcy zaznaczyli, że skutki tamtych decyzji odczuwają do dziś, a marka Puszczy Białowieskiej wciąż jest odbudowywana. Wskazali też, że wprowadzenie zakazu przebywania, to także negatywne skutki dla samorządów, które w związku ze zmniejszeniem dochodów branży turystycznej, będą miały mniejsze wpływy z podatku dochodowego.
Samorządowcy uważają, że projekt rozporządzenia, który powstał bez konsultacji z nimi, to pominięcie ich zdania.
– A to właśnie my poniesiemy skutki decyzji, które zostają podjęte w błyskawicznym tempie, które być może są oparte na błędnych przesłankach i przede wszystkim, co podkreślamy raz jeszcze, nie są poparte rozmowami
– zaznaczyli w liście.
Ich zdaniem strefa buforowa nie może dotyczyć miejscowości oraz ważnych obiektów i szlaków turystycznych, natomiast popierają ją w części kompleksów leśnych. Jak podkreślili, w tych miejscach strefa buforowa w odległości 200 metrów od granicy „może i powinna być większa”.
Negatywne skutki ograniczeń, które ma wprowadzić rozporządzenie MSWiA, chce ograniczyć też Białowieski Park Narodowy. Jak poinformował w swoich mediach społecznościowych, przekazał do resortu klimatu i środowiska propozycję zmiany granic wyznaczonej strefy buforowej przebiegającej na terenie parku.
– Ma to na celu zminimalizowanie negatywnego wpływu na prowadzenie działalności przez społeczności lokalne. Zgłoszone przez BPN propozycje są przedmiotem konsultacji międzyresortowych
– podał BPN.
Zapowiedzi rządu niepokoją też mieszkańców powiatu. Na środowym briefingu premiera Donalda Tuska oraz szefów MON i MSWiA w Dubiczach Cerkiewnych pytanie próbowała im zadać mieszkanka tej miejscowości; pytań jednak nie przewidywano. Stojąc w strefie dla mediów kobieta krzyczała zwracając się do szefa rządu – odnosząc się do planów zabezpieczenia granicy z Białorusią w ramach tzw. Tarczy Wschód – co te plany oznaczają dla mieszkańców, kiedy przedstawiciele rządu się z nimi spotkają i „co to znaczy, że mieszkańcy mają żyć z bezpieczeństwa”.
Swoje zaniepokojenie decyzjami wyraziły też organizacje pozarządowe, które niosą pomoc humanitarną przy polsko-białoruskiej granicy. Jak napisała w mediach społecznościowym Grupa Granica, wprowadzenie zakazu przebywania uniemożliwi pomoc migrantom, a służby – jak zaznaczyli aktywiści – „będą mogły bezkarnie stosować wywózki”.
– Jednocześnie władza zasłoni nam oczy – abyśmy nie mogli dokumentować aktów przemocy i łamania praw człowieka ani patrzeć służbom na ręce
– podkreśliła Grupa Granica.
W sobotę rano do decyzji ws. zakazu przebywania odniósł się w mediach społecznościowych marszałek Sejmu, lider Polski 2050 i poseł z okręgu białostockiego Szymon Hołownia. Jego zdaniem, mieszkańcy i przedsiębiorcy z terenów przygranicznych, które mają zostać znowu zamknięte, muszą – jak podkreślił – „natychmiast otrzymać wsparcie finansowe od rządu”.
Hołownia: ludzie i biznesy z zamkniętej strefy przygranicznej muszą otrzymać wsparcie
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia (Polska 2050) napisał w sobotę na platformie X, że osoby mieszkające oraz prowadzące biznesy w zamkniętej strefie przygranicznej muszą natychmiast otrzymać wsparcie finansowe od rządu.
W środę premier Donald Tusk, który odwiedził funkcjonariuszy i żołnierzy na Podlasiu, zapowiedział, że w związku z obecną sytuacją na granicy z Białorusią przywrócona zostanie tam strefa buforowa o szerokości „mniej więcej 200 metrów”.
Do decyzji tej odniósł się w sobotę rano w mediach społecznościowych marszałek Sejmu, lider Polski 2050 i poseł z okręgu białostockiego Szymon Hołownia.
– Mocne państwo dba o tych obywateli, którzy płacą cenę za bezpieczeństwo wszystkich pozostałych. Ludzie mieszkający i prowadzący biznesy wokół terenów przygranicznych, które zostaną znowu zamknięte, muszą natychmiast otrzymać wsparcie finansowe od rządu
– napisał Hołownia.
W 26 miejscach w powiecie hajnowskim i jednym w powiecie białostockim na Podlasiu zostanie wprowadzony zakaz przebywania w strefie nadgranicznej, przylegającej do granicy z Białorusią; zakaz ma być wprowadzony od 4 czerwca na 90 dni – przewiduje projekt rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji w sprawie wprowadzenia czasowego zakazu przebywania na określonym obszarze w strefie nadgranicznej, przyległej do granicy państwowej z Republiką Białorusi, który w środę trafił do uzgodnień.
Obszar obowiązywania zakazu został określony w wykazie, który załączono do projektu rozporządzenia. Obejmuje on w województwie podlaskim 26 obrębów ewidencyjnych w powiecie hajnowskim oraz jeden obręb w powiecie białostockim.
Czasowy zakaz przebywania ma obowiązywać przez 90 dni od dnia wejścia w życie rozporządzenia, który planowany jest na 4 czerwca.
Zgodnie z ustawą o ochronie granicy państwowej w przypadku konieczności zapewnienia bezpieczeństwa lub porządku publicznego w strefie nadgranicznej w związku z zagrożeniem życia lub zdrowia ludzi, lub mienia, wynikającym z przekraczania granicy państwowej wbrew przepisom prawa lub podejmowania prób takiego przekraczania, lub uzasadnionym ryzykiem popełniania innych czynów zabronionych, może być wprowadzony czasowy zakaz przebywania na określonym obszarze w strefie nadgranicznej przyległej do granicy państwowej. Zakaz na określonym obszarze wprowadza w drodze rozporządzenia minister spraw wewnętrznych po zasięgnięciu opinii komendanta głównego Straży Granicznej.