Wisła Kraków po raz piąty w historii zdobyła Puchar Polski. W finale pokonała Pogoń Szczecin 2:1

Fot. PAP/Leszek Szymański

Fot. PAP/Leszek Szymański

Historyczny wyczyn Wisły Kraków

Pogoń Szczecin – Wisła Kraków 1:2 po dogr. (1:1, 0:0). 

Bramki: dla Pogoni – Efthymis Koulouris (75); dla Wisły – Eneko Satrustegui (90+9), Angel Rodado (93). 

Żółte kartki: Pogoń – Joao Gamboa, Valentin Cojocaru, Mariusz Malec, Marcel Wędrychowski, Wahan Biczachczjan, Efthymis Koulouris; Wisła – Bartosz Jaroch, Alan Uryga, Angel Rodado, Anton Cziczkan. 

Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Widzów 47 506. 

Pogoń: Valentin Cojocaru – Linus Wahlqvist (91. Kacper Smoliński), Leo Borges, Mariusz Malec, Leonardo Koutris (106. Luka Zahovic) – Adrian Przyborek (82. Marcel Wędrychowski), Alexander Gorgon (86. Benedikt Zech), Joao Gamboa (57. Wahan Biczachczjan), Fredrik Ulvestad, Kamil Grosicki – Efthymis Koulouris. 

Wisła: Anton Cziczkan – Bartosz Jaroch (69. Eneko Satrustegui), Joseph Colley, Alan Uryga, Dawid Szot – Jesus Alfaro (77. Goku), Marc Carbo, Kacper Duda (84. Patryk Gogół), Angel Rodado, Angel Baena (69. Miki Villar) – Szymon Sobczak (77. Michał Żyro). 

Pogoń, obecnie siódma w tabeli ekstraklasy, trzykrotnie występowała wcześniej w finale PP (ostatnio w 2010 roku), ale w przeszłości nigdy nie sięgnęła po trofeum. Nie wywalczyła również ani razu mistrzostwa kraju. 

– Wiemy, jak ważny jest to mecz dla Pogoni i całego Szczecina. Ciężko na to pracowaliśmy, żeby zagrać w finale. To najważniejszy mecz w mojej karierze klubowej

– mówił dzień przed finałem lider „Portowców” Kamil Grosicki, 93-krotny reprezentant kraju. 

Znacznie bardziej utytułowana jest „Biała Gwiazda”. To pierwszy zdobywca Pucharu Polski – w 1926 roku, co przypomnieli w czwartek na transparencie kibice Wisły. Łącznie po raz 11. wystąpiła w finale (pięć triumfów). Natomiast mistrzostwo Polski wywalczyła aż 13 razy.

Dalsza część tekstu pod tweetem

Mimo takiej różnicy w trofeach faworytem był zespół ze Szczecina. Wisła występuje obecnie w 1. lidze i ma niewielkie szanse na bezpośredni awans do ekstraklasy, znacznie większe na baraże. 

Oba kluby dostały dla swoich kibiców po 10 tysięcy wejściówek, które rozeszły się bardzo szybko. Podobnie jak w poprzednich latach zorganizowane grupy sympatyków usiadły na łukach za bramkami – fani Wisły zgodnie ubrani na czerwono, a Pogoni – granatowo-bordowo. 

Łącznie na trybunach, licząc z tzw. neutralnymi sektorami, usiadło prawie 48 tysięcy widzów. Wyższa frekwencja była niemożliwa z uwagi na sektory buforowe. 

W trakcie czwartkowego spotkania, nie licząc odpalanych rac, obyło się bez poważnych ekscesów. 

Finał Fortuna Pucharu Polski zawsze ma uroczystą oprawę. Przed jego rozpoczęciem tradycyjnie odegrano więc hymn państwowy, a na murawie ułożono duże płachty z wizerunkiem herbów Pogoni i Wisły. 

Mecz rozpoczął się od ataków Pogoni, ale to Wisła była bliższa zdobycia bramki. W szóstej minucie po sprytnym strzale Angela Rodado piłka minimalnie minęła słupek, a wkrótce potem obrońca „Portowców” Leo Borges tak interweniował, że… trafił w poprzeczkę swojej bramki. 

Później dość długo brakowało dogodnych sytuacji z obu stron, drużyny grały uważnie, pilnując przede wszystkim dostępu do własnej bramki. Wciąż lepsze wrażenie sprawiali jednak wiślacy. 

W 41. minucie zrobiło się bardzo groźnie pod bramką Pogoni. Po uderzeniu głową Szymona Sobczaka i interwencji bramkarza Valentina Cojocaru piłka odbiła się od słupka. Tuż przed przerwą na strzał po drugiej stronie zdecydował się Grosicki, ale bramkarz Wisły Anton Cziczkan nie miał kłopotów z tym lekkim uderzeniem. 

Druga połowa stała pod znakiem coraz większej przewagi Pogoni. Wydawało się, że wiślakom, którzy w pierwszej części narzucili spore tempo, zaczyna nieco brakować sił. Pogoda też nie ułatwiała zadania – było bardzo ciepło, piłkarze kilku razy podbiegali do linii bocznej, żeby uzupełnić płyny. 

W 75. minucie sektory zajmowane przez fanów Pogoni oszalały z radości. W dogodnej sytuacji znalazł się wbiegający z lewej strony na pole karne, przy biernej postawie obrońców Wisły, Efthymis Koulouris. Grecki napastnik, który w sezonie 2018/19 był królem strzelców ekstraklasy w swoim kraju, przypomniał o wysokich umiejętnościach i nie dał szans bramkarzowi krakowskiej drużyny. 

Od tego momentu Wisła, nie mając już nic do stracenia, zaczęła atakować. W 90. minucie powinna doprowadzić do remisu, ale po strzale Hiszpana Goku piłkę zmierzającą do bramki wybił… obrońca „Portowców” Mariusz Malec.

Wisła Kraków pokazała siłę charakteru

I kiedy wydawało się, że Pogoń utrzyma prowadzenie, Wisła w „akcji rozpaczy”, już po upływie doliczonego przez sędziego czasu, strzeliła gola. Jego autorem był wprowadzony z ławki rezerwowych Hiszpan Eneko Satrustegui. Niektórzy piłkarze Pogoni padli załamani na murawę, inni próbowali protestować u sędziego Tomasza Kwiatkowskiego, lecz bezskutecznie. 

Po tym golu (i sprawdzeniu przez VAR) arbiter już nie wznowił gry, konieczna więc była dogrywka. Szczeciński zespół przystąpił do niej chyba oszołomiony stratą bramki i w 93. minucie… przegrywał już 1:2. Po błędzie Borgesa sytuację sam na sam z bramkarzem Pogoni wykorzystał Angel Rodado. 

Próby szczecińskiej drużyny odwrócenia losów rywalizacji okazały się nieudane. Mimo niemal oblężenia pola karnego Wisły (zwłaszcza w drugiej części dogrywki) i kilku dogodnych okazji wynik już nie uległ zmianie. 

Pogoń na historyczny sukces będzie więc musiała poczekać, a Wisła cieszy się z piątego triumfu w Pucharze Polski. 

Po zakończeniu nastąpiła dekoracja z udziałem m.in. prezesa PZPN Cezarego Kuleszy. W przeszłości puchar i nagrody wręczano na trybunie honorowej, ale od kilku lat ceremonia odbywa się na płycie boiska. 

Pula nagród w rozgrywkach Fortuna Pucharu Polski wynosiła 10 milionów złotych, z czego połowa, czyli pięć milionów, przypadła zwycięzcy, który otrzyma również prawo gry w europejskich pucharach.

Droga Wisły Kraków po trofeum

„Biała Gwiazda”, która w 1926 roku jako wygrała pierwszą edycję rozgrywek, rywalizację w 70. zaczęła od 1. rundy, czyli 1/32 finału. 

We wrześniu 2023 na własnym stadionie spotkała się ze spadkowiczem z ekstraklasy – Lechią Gdańsk i zwyciężyła 2:1 po dogrywce, do której doprowadził strzałem z rzutu karnego niedawny zawodnik Wisły Luis Fernandez w siódmej minucie doliczonego przez arbitra czasu gry. W dodatkowych 30 minutach rozstrzygające okazało się trafienie innego Hiszpana – Angela Baeny. 

W następnej rundzie wiślacy pokonali innego pierwszoligowca – Polonię Warszawa 3:0, a w 1/8 finału wygrali z występującą na tym samym poziomie Stalą Rzeszów 4:1. 

W ćwierćfinale na drodze „Białej Gwiazdy” stanął ekstraklasowy Widzew Łódź. Skończyło się 2:1 po dogrywce, ale o tym spotkaniu było głośno jeszcze długo po ostatnim gwizdku. I głównie właśnie za sprawą sędziego Damiana Kosa, którego kontrowersyjna decyzja doprowadziła do dogrywki. 

Goście prowadzili od 80. po golu zdobytym przez Bartłomieja Pawłowskiego z rzutu karnego. Arbiter bardzo przedłużył drugą połowę i w 108. minucie Wisła wyrównała po bramce Angela Rodado. 

Trafienie Hiszpana było weryfikowane przez kilka minut – najpierw przez sędziów VAR, a następnie na monitorze przez Kosa, który ostatecznie uznał gola. Wątpliwości ekspertów przy budził fakt, że będący na pozycji spalonej piłkarz krakowian Igor Łasicki brał udział w akcji poprzez przeszkadzanie Mateuszowi Żyrze. Zawodnik gospodarzy za sprawą popchnięcia obrońcy Widzewa mógł też odebrać mu możliwość zagrania lub odbicia piłki lecącej w kierunku bramki. 

Tuż przed końcem dogrywki Szymon Sobczak zdobył drugiego gola dla Wisły, która zameldowała się w półfinale. 

Mecz miał jednak kolejną „dogrywkę”, gdyż łodzianie złożyli oficjalny protest do PZPN w związku z przebiegiem spotkania. Jak wskazali, podstawą była błędna decyzja sędziego, który – w opinii działaczy Widzewa – wypaczył wynik. Klub wnosił o powtórzenie meczu, w celu wyłonienia zwycięzcy w sportowej rywalizacji, ale jego żądania zostały odrzucone. Sędzia Kos został jednak na pewien okres zawieszony. 

W półfinale – z Piastem – podobnych kontrowersji już nie było. Wiślacy do przerwy prowadzili 2:0, a będących wtedy w wyraźnym kryzysie gliwiczan stać było w drugiej połowie tylko na jednego gola. 

– To dzień, który oddał kibicom Wisły te wszystkie cierpienia, których doświadczali w ostatnich latach

– podkreślił Sobczak, który w drodze do finału uzyskał trzy gole, a przyznał, że jeszcze nigdy nie był na PGE Narodowym. 

– Niedawno przejeżdżaliśmy obok i spojrzałem w jego kierunku. Ważne, abyśmy jako zespół byli gotowi na finał. Kibice ponieśli nas do finału i tak samo będzie na Narodowym

– zaznaczył. 

I nie pomylił się, bo w obecności ponad 10 tysięcy fanów z Krakowa Wisła pierwsze i jedyne w tej edycji spotkanie w roli gości rozstrzygnęła na swoją korzyść. Choć do dziewiątej minuty doliczonego przez sędziego czasu gry pierwszoligowiec przegrywał, to udało się mu odwrócić losy finału. 

Najpierw wyrównał Hiszpan Eneko Satrustegui, a w dogrywce jego rodak Rodado przechylił szalę na stronę „Białej Gwiazdy”. 

To piąty w historii triumf tej drużyny w Pucharze Polski. Jej sympatycy czekali na niego od 2003 roku. 

W tej edycji PP wiślaków prowadziło trzech trenerów: Radosław Sobolewski, Mariusz Jop i obecny – Albert Rude. 

Krakowianie zostali piątym zespołem spoza ekstraklasy, który sięgnął po to trofeum; wcześniej były to Stal Rzeszów (1975), Lechia Gdańsk (1983), Miedź Legnica (1992) i Ruch Chorzów (1996).

Droga Wisły Kraków do triumfu w Fortuna Pucharze Polski 2023/24:

Wisła:
1/32 finału – Lechia Gdańsk 2:1 (po dogr.)
1/16 finału – Polonia Warszawa 3:0
1/8 finału – Stal Rzeszów 4:1
1/4 finału – Widzew Łódź 2:1 (po dogr.)
1/2 finału – Piast Gliwice 2:1
finał – Pogoń Szczecin 2:1 (po dogr.)

Exit mobile version