Piłkarska reprezentacja Polski awansowała do tegorocznych mistrzostw Europy w Niemczech. W finale barażowym wygrała w Cardiff w rzutach karnych z Walią 5-4. Po 90 minutach i dogrywce było 0:0. Biało-czerwoni po raz piąty w historii wystąpią w tej imprezie.
Walia – Polska 0:0 po dogrywce, karne 4-5.
Żółte kartki: Walia – Jordan James, Chris Mepham; Polska – Jakub Piotrowski, Nicola Zalewski.
Czerwona kartka: Walia – Chris Mepham (120+1, druga żółta).
Sędzia: Daniele Orsato (Włochy). Widzów 31 876.
Walia: Danny Ward – Neco Williams, Chris Mepham, Ben Davies, Joe Rodon – Connor Roberts (84. David Brooks, 112. Nathan Broadhead), Ethan Ampadu, Harry Wilson, Jordan James – Brennan Johnson (70. Daniel James), Kieffer Moore.
Polska: Wojciech Szczęsny – Jan Bednarek (80. Bartosz Salamon), Paweł Dawidowicz, Jakub Kiwior – Przemysław Frankowski, Jakub Piotrowski (106. Taras Romanczuk), Piotr Zieliński (101. Sebastian Szymański), Bartosz Slisz, Nicola Zalewski – Karol Świderski (80. Krzysztof Piątek), Robert Lewandowski.
Mecz o wszystko
Reprezentacja Polski, której selekcjonerem do września 2023 roku był Portugalczyk Fernando Santos, zajęła trzecie miejsce w swojej grupie eliminacji mistrzostw Europy, za Albanią i Czechami. Miała jednak prawo wystąpić w barażach, dzięki udziałowi w 2022 roku w najwyższej dywizji Ligi Narodów.
W półfinale ścieżki barażowej pokonała w miniony czwartek w Warszawie Estonię 5:1, a Walia tego samego dnia wygrała u siebie z Finlandią 4:1.
Podopieczni Michała Probierza rozpoczęli finał barażowy w takim samym składzie jak z Estonią. To w ogóle pierwszy od wielu lat przypadek, gdy reprezentacja Polski zagrała w drugim meczu z rzędu w identycznym zestawieniu wyjściowym.
Dla kapitana Roberta Lewandowskiego to był już 148. występ w reprezentacji. Obok niego w ataku wystąpił Karol Świderski.
Biało-czerwoni przystąpili do decydującego meczu w optymistycznych nastrojach. Od czasu, gdy 20 września trenerem kadry został Probierz, nie przegrali ani razu – zanotowali wcześniej trzy zwycięstwa i dwa remisy.
Świetnie dla Polski wyglądał również historyczny bilans dziesięciu meczów z Walią (przed finałem barażowym). Siedem zwycięstw, dwa remisy i tylko jedna porażka, od której minęło już ponad pół wieku – w 1973 roku (pierwsza konfrontacja w historii obu drużyn).
Wtorkowy mecz poprowadził Daniele Orsato. 48-letni Włoch wcześniej pięciokrotnie sędziował Polakom i żadnego z tych meczów nie przegrali. Przyniósł biało-czerwonym szczęście m.in. w finale baraży o awans do mistrzostw świata w 2022 roku w Katarze, gdy Polska pokonała w Chorzowie Szwecję 2:0.
Statystyki i szczęśliwe fakty to jedno, ale potem trzeba wyjść na boisko i udowodnić swoją wyższość. A z tym w pierwszej połowie piłkarze Probierza mieli problemy.
Wprawdzie zaczęło się dość obiecująco, w 12. minucie Świderski był bliski dotknięcia piłki po mocnym dośrodkowaniu Przemysława Frankowskiego, ale w miarę upływu czasu coraz groźniejsi byli gospodarze, m.in. po stałych fragmentach gry.
W 18. min po dośrodkowaniu z rzutu rożnego strzał głową oddał kapitan „Smoków” Ben Davies, lecz piłka poleciała tuż nad poprzeczką.
Polscy piłkarze starali się grać uważnie i ostrożnie, przede wszystkim dbając o to, żeby nie stracić bramki. Walijczycy podkręcali jednak z każdą minutą tempo i byli coraz groźniejsi.
W doliczonym czasie pierwszej połowy Davies pokonał głową Szczęsnego, ale radość Walijczyków trwała krótko. Okazało się bowiem, że kapitan gospodarzy był na minimalnym spalonym. Ponad półtora tysiąca polskich kibiców mogło odetchnąć.
Druga połowa zaczęła się od kolejnej groźnej akcji Walijczyków. Wojciech Szczęsny w imponujący sposób obronił uderzenie głową Kieffera Moore’a.
To wpłynęło pobudzająco na polskich piłkarzy, którzy zaczęli wreszcie grać odważniej. Wciąż brakowało jednak konkretów, dogodnych okazji. Walijczycy też nie byli już tak groźni jak w pierwszej połowie. Nic więc dziwnego, że po 90 minutach utrzymywał się wynik bezbramkowy i sędzia zarządził dogrywkę.
Dodatkowe pół godziny również nie przyniosło zmiany wyniku, choć w 100. minucie – w ciągu kilkudziesięciu sekund – oba zespoły były blisko powodzenia. Najpierw Szczęsny uratował swój zespół, a w odpowiedzi groźnie, ale niecelnie, uderzył z dystansu Jakub Piotrowski.
W rzutach karnych lepsi okazali się reprezentanci Polski. Biało-czerwoni nie pomylili się w żadnej próbie. Do siatki trafili Lewandowski, Sebastian Szymański, Frankowski, Nicola Zalewski i Krzysztof Piątek. Walijczycy cztery pierwsze próby mieli udane, ale w decydującej serii strzał Daniela Jamesa obronił Wojciech Szczęsny.
Polska po raz piąty na Mistrzostwach Europy
Polska po raz piąty wystąpi w turnieju finałowym mistrzostw Europy, a po raz czwarty wywalczyła awans – raz nie musiała grać w kwalifikacjach jako współgospodarz imprezy w 2012 roku.
Biało-czerwoni zadebiutowali w turnieju finałowym w 2008 roku w Austrii i Szwajcarii. Cztery lata później, jako współgospodarze wraz z Ukrainą, byli zwolnieni z eliminacji. W obu tych imprezach odpadli w fazie grupowej.
W 2016 osiągnęli największy dotychczasowy sukces – dotarli do ćwierćfinału, w którym przegrali po rzutach karnych z późniejszym triumfatorem – Portugalią. Z turniejem w 2021, przełożonym o rok z powodu pandemii COVID-19, znów pożegnali się po trzech meczach grupowych.
Podopieczni selekcjonera Michała Probierza awans do Euro 2024 zapewnili sobie w marcowych barażach: najpierw w półfinale pokonali w Warszawie Estonię 5:1, a we wtorek wygrali w Cardiff z Walią po rzutach karnych 5-4. Po regulaminowych 90 minutach i dogrywce było 0:0.
Poza Polską, przez baraże awansowały Ukraina i Gruzja, która będzie jedynym debiutantem. Ponadto w Niemczech zagrają zwolnieni z kwalifikacji gospodarze oraz drużyny z pierwszych dwóch miejsc grup eliminacyjnych. Biało-czerwoni w swojej zajęli trzecie, za Albanią i Czechami.
Losowanie grup turnieju finałowego odbyło się 2 grudnia i już od tego momentu było wiadomo, że jeśli Polska się zakwalifikuje, to trafi do grupy D z Holandią, Austrią i Francją. Mecze odbędą się, odpowiednio, 16 czerwca w Hamburgu, pięć dni później Berlinie i 25 czerwca w Dortmundzie.
Miastami-gospodarzami Euro 2024 będą również: Frankfurt nad Menem, Kolonia, Gelsenkirchen, Duesseldorf, Lipsk i Stuttgart.
Najciekawiej zapowiada się rywalizacja w grupie B, do której trafili broniący tytułu Włosi oraz finaliści ostatniej edycji Ligi Narodów: Hiszpania i Chorwacja. Stawkę uzupełnia Albania.
Do fazy pucharowej – 1/8 finału – awansują po dwie najlepsze drużyny z każdej z sześciu grup oraz cztery najlepsze zespoły z trzecich pozycji. Przy równej liczbie punktów o kolejności w tabeli decydują wyniki bezpośrednich meczów.
Niemcy otrzymały prawo gospodarza we wrześniu 2018 roku, kontrkandydatem była Turcja. Ostatnią ważną imprezą piłkarską organizowaną przez ten kraj były mistrzostwa świata 2006. Wówczas również rozpoczęto imprezę w Monachium, a zakończono w Berlinie.
Euro 2024 w Niemczech rozpocznie się 14 czerwca. Podopieczni Probierza zagrają w grupie D, kolejno z Holandią, Austrią i Francją.
Lewandowski: czułem, że nic złego się nie wydarzy
Robert Lewandowski po meczu w Cardiff z Walią, który dzięki zwycięstwu w karnych 5-4 dał polskim piłkarzom awans do mistrzostw Europy, przyznał, że przed pierwszym gwizdkiem sędziego był spokojny, czuł, że nic złego się nie wydarzy, a gospodarze nie zagrożą biało-czerwonym.
– Byłem spokojny, czułem, że nic złego się nie wydarzy i Walijczycy nam nie zagrożą. Byliśmy lepszą drużyną. Walijczycy stworzyli sobie może dwie sytuacje, ale więcej w tym było szczęścia, jakieś przebitki. Takie mecze budują drużynę, czasami to, co się źle zaczyna, dobrze się kończy
– powiedział kapitan reprezentacji na antenie TVP Sport.
Ostatnim zdaniem nawiązał do słabych w wykonaniu Polaków eliminacji grupowych, w których zajęli trzecią lokatę i o prawo występu na niemieckich boiskach musieli walczyć w barażach.
– Zaczęliśmy bardzo źle, patrząc na całe eliminacje. Później przyszły play offy i czuliśmy, że coś się zmieniło. Zmienił się pomysł na grę, w Cardiff dobrze graliśmy w piłkę, brakowało tylko kropki nad „i” i wykończenia
– zaznaczył 148-krotny reprezentant kraju.
Po sześciu z 10 spotkań zasadniczych eliminacji portugalskiego selekcjonera Fernando Santosa zmienił Michał Probierz.
– I wiele rzeczy się zmieniło, to są małe rzeczy, ale łącząc je w całość, to robi różnicę. Czuć, że nic przypadkowego się na boisku nie wydarzy
– dodał.
Jak przyznał, przy rzutach karnych najważniejsza jest koncentracja.
– Droga do bramki jest wtedy długa, bramka się zmniejsza, ale chłopaki dali radę, Wojtek (Szczęsny – PAP) obronił. Myślałem sobie „Wojtek, ile mamy czekać, twoja kolej”. Patrzyłem na wcześniejsze karne, ale pomyślałem, że Wojtka deprymuję i lepiej się odwrócę. To bramkarz światowej klasy i pokazał tę klasę
– chwalił bramkarza Juventusu Turyn i swojego najbliższego kolegę w kadrze narodowej.
Zaznaczył, że przeciwnicy w mistrzostwach Europy, kolejno: Holandia, Austria i Francja, to trudni rywale, ale…
– Po to się gra w piłkę, żeby się pokazać jak najlepiej. Powiedziałem chłopakom w szatni, że wcześniej było dużo czasu po awansie do mistrzostw, a teraz mamy tylko dwa miesiące. Nie ma nad niczym się zastanawiać, ruszamy z marszu
– zauważył.
– Powinniśmy ten awans wywalczyć wcześniej, w eliminacjach, ale chwała chłopakom, że się udało teraz
– podsumował Lewandowski.
El. ME 2024 – Szczęsny: awans był naszym obowiązkiem już od losowania
Wojciech Szczęsny, bohater piłkarskiej reprezentacji Polski w wygranym po rzutach karnych 5-4 finale barażowym z Walią w Cardiff, przyznał po meczu, że awans na Euro 2024 był obowiązkiem biało-czerwonych już od losowania grup. „Dostaliśmy szansę w barażach i wykorzystaliśmy” – dodał.
– Uważam, że ten awans był naszym obowiązkiem od samego losowania. Graliśmy beznadziejnie przez całe eliminacje, dostaliśmy szansę gry w barażach i wypełniliśmy swój obowiązek
– przyznał Szczęsny w rozmowie z TVP Sport.
Na pytanie o swoje godne podziwu opanowanie, odparł:
– Zawsze jestem spokojny. Emocje na boisku i poza nim przeżywam dosyć łagodnie. Cieszę się, ale się nie podniecam.
Od początku wtorkowego spotkania w Cardiff prawie 34-letni Szczęsny był bardzo skoncentrowany i kilka razy ratował zespół z opresji. Nie puścił gola w ciągu 90 minut i dogrywki. Najważniejszą paradą popisał się w piątej serii rzutów karnych, przy stanie 5-4 dla Polski. Obronił strzał Daniela Jamesa i biało-czerwoni mogli świętować awans.
– Są mecze, w których się gra w piłkę. I są takie, które trzeba po prostu wygrać, przepchać w jakikolwiek sposób. W 90., 120. minucie, a nawet w rzutach karnych. Nie ma to teraz żadnego znaczenia. Ten awans daje nam jakąś odskocznię i możliwość rozpoczęcia czegoś fajnego, bo to, co się działo przez ostatnie półtora roku było nieakceptowalne. Na koniec tego cyklu eliminacyjnego przepchanie tego awansu, po takich emocjach, na pewno nastraja pozytywnie
– przyznał doświadczony golkiper.
Przy okazji po raz kolejny potwierdził, że jego kariera w reprezentacji zmierza powoli do końca.
– n Może być ciężko namówić mnie, abym został po Euro 2024
– przyznał.
Na sugestię, że Robert Lewandowski akurat był odwrócony na chwilę i nie widział, jak Szczęsny obronił decydujący rzut karny, odparł żartobliwie:
– On nigdy nie widzi, jak robię dobre rzeczy. I dlatego myśli, że jestem taki słaby.
Przyznał, że był przygotowany na serię „jedenastek” w Cardiff, choć nie wszystko się potwierdziło.
– Trenowaliśmy rzuty karne już w Warszawie. Trener Probierz dawał mi nawet jakieś wskazówki. Po dogrywce meczu w Cardiff poszedłem do szatni, żeby spokojnie sobie usiąść i przeanalizować rywali (jak wykonują rzuty karne – PAP). Okazało się, że nie miało to żadnego znaczenia, bo… żaden z zawodników nie uderzył w ten róg, w który miał uderzyć. Wszyscy zaczęli trafiać w środek, choć zwykle tak nie robią. Ten ostatni karny jest zawsze trudno strzelić. Ogromna presja. Podszedł młody chłopak i jakoś byłem spokojny, jak na te okoliczności, że uda się obronić
– zakończył Szczęsny.
Fińskie media: Polska najlepsza w naszej ścieżce barażowej
Fińskie media z uwagą obserwowały finał baraży pomiędzy Walią i Polską, ponieważ w półfinale ich reprezentacja przegrała w Cardiff 1:4. „Niedoceniani przez Walijczyków Polacy jadą na Euro, a my zamiast święta mieliśmy w Helsinkach mecz o nic z Estonią” – oceniła gazeta ”Iltalehti”.
Fińska telewizji publicznej YLE zaznaczyła, że Polacy wykazali wyjątkowe opanowanie nerwowo w serii rzutów karnych i wykorzystali komplet pięciu „jedenastek”, co dało im upragniony awans do Euro 2024.
– Pechowcem okazał się strzelający jako dziesiąty Daniel James, którego uderzenie obronił Wojciech Szczęsny i Walia w dramatyczny sposób opuszcza europejską elitę przynajmniej na cztery lata
– skomentowano w YLE.
Gazeta „Iltalehti” oceniła, że to niedoceniana przez Walijczyków Polska jedzie na Euro, a Finowie w Helsinkach – zamiast święta i fascynującego finału baraży – mieli „bezsensowny mecz z Estonią o nic”. „Co prawda wygrany 2:1, lecz bez żadnego smaku” – dodano.
Dziennik „Ilta Sanomat” podkreślił, że Polska okazała się najlepsza w ścieżce barażowej, z którą od kilku miesięcy Finowie wiązali spore nadzieje.
Z kolei w Danii oceniono zwycięstwo Polski w Cardiff jako pewne i zasłużone, chociaż dopiero po 120 minutach gry i serii rzutów karnych.
– To świetny tego dnia bramkarz Juventusu Wojciech Szczęsny został bohaterem meczu broniąc decydujący strzał ku rozpaczy stadionu w Cardiff i to jego drużyna jako ostatnia znalazła się w gronie 24 uczestników Euro 2024
– skomentowała duńska agencja prasowa Ritzau.
Z kolei norweski „Nettavisen” zauważył, że niepokonany Szczęsny obronił też najważniejszy strzał i wprowadził swój zespół do ME.
– Tam jednak czeka Polskę trudne zadanie, ponieważ w grupie D zmierzy się z Francją, Holandią i Austrią
– przypomniała gazeta.