Widziane z prowincji | „Fakty są święte… ” Pochwała nieuctwa

Widziane z prowincji | "Fakty są święte... " Pochwała nieuctwa Radio Zachód - Lubuskie

Druga część użytej przeze mnie słynnej sentencji autorstwa brytyjskiego historyka Normana Davisa, autora m.in. „Bożego igrzyska” (dwutomowej historii Polski), brzmi: „…a interpretacje wolne”. 

Traktując zaś ów bon mot poważnie i ściśle metodologicznie, mamy oto swoistą dyrektywę dotyczącą historii, choć dalece nie tylko. Podkreślam tu słowo poważnie uzupełniając je pojęciem pokrewnym czyli odpowiedzialnie, a nawet zgodnie z prawem i prawdziwą wiedzą (o czym wszak pisałem w tej rubryce niedawno „Informacja, wiedza, mądrość”). 

Przestrzeganie zaś tych pryncypiów, to bez wątpienia warunek ładu w przestrzeni publicznej, co do którego trudno znaleźć na tym poziomie oponentów. Choć przecież w skarbnicy przysłów i mądrości wszelakich znajdziemy bez trudu przestrogę, że np. „diabeł tkwi w szczegółach”. 

Takim oto szczegółem wstydliwym dość okazała się tablica pamiątkowa na budynku gorzowskiego magistratu, która wisi tam (uwaga!) od ( nomen omen) 30. stycznia 1946 r., upamiętniająca „wyzwolenie Gorzowa przez Armię Czerwoną i Wojsko Polskie” (sic!). 

Oszczędzając Państwu szczegółów treści tego swoistego kuriozum (każdy może sobie przeczytać) przypomnę tylko, że tego typu „pomniki komunistyczno-sowieckiej propagandy” podlegają ustawowej dekomunizacji (wprawdzie dopiero od 2016. roku, ale zawsze), której „patronuje” Instytut Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu. 

Rzecz w tym, że owa tablica dotąd (!) nikomu w Gorzowie Wielkopolskim nie przeszkadzała. Burzę wokół tego reliktu przeszłości rozpętał apel przedstawiciela IPN Krzysztofa Męcińskiego wygłoszony na antenie Polskiego Radia Zachód (Gość R.Z. 23. 03. 2022). „Do boju” w obronie tablicy ruszyli więc wszyscy, którzy budowali w Polsce „ustrój powszechnej szczęśliwości” zwany eufemistycznie Polską Rzeczpospolitą Ludową. Rzecz w tym, że taka np. pokraczna filipika pełna historycznych przekłamań i bredni, inwektyw i koszarowych dowcipów, w wykonaniu byłego prezydenta Gorzowa Wielkopolskiego, żadną miarą na poważną polemikę nie zasługuje. Jeśli już to może poczucie… wstydu, u wyborców. Natomiast fakty (święte!) są takie, że 30. stycznia 1945 r. Armia Czerwona wkroczyła do niemieckiego miasta (Landsberg an der Warthe), paląc przy „przy okazji”, bez jakiejkolwiek przyczyny wiele budynków w centrum. 

Resztę Drodzy Młodzi Czytelnicy, łącznie z konsekwencjami owego „wyzwolenia” przez następnych 45 lat znajdziecie w podręcznikach historii. A kwestią tej nieszczęsnej i kompromitującej tablicy na budynku gorzowskiego magistratu powinni się zająć lokalni samorządowcy, choć tu mam obawy dotyczące politycznej, nie świętej wojny, która skutkuje często głosowaniem przeciw propozycji politycznych konkurentów, niezależnie od meritum sprawy. Ponadto nie mam zbytniego zaufanie do gorzowskich decydentów i tzw. elit, jeśli chodzi o porządkowanie przestrzeni publicznej. Choćby sprawa „Wielkopolskiego” w nazwie miasta. 

Fakt, że Gorzów nie miał nigdy nic wspólnego z Wielkopolską i mieć nie zamierza, od lat wydaje się zbyt słabym argumentem. A może „tym gorzej dla faktów”? Takich „kwiatków” jest przecież więcej, i nie chodzi wyłącznie o wieloletnie przyzwyczajenie świętowania „wyzwolenia”. 

A swoją drogą ciekaw jestem czy pan Jędrzejczak płaci abonament, który jest wszak prawnym obowiązkiem?

 

Exit mobile version