W Zielonej Górze pochowano dziś porucznika Aleksandra Dziedzica, „Rysia”.
Ostatni mieszkający w województwie lubuskim uczestnik powstania warszawskiego spoczął w grobie rodzinnym na cmentarzu komunalnym przy ul. Wrocławskiej.
W ostatniej drodze towarzyszyła mu m.in. rodzina, przyjaciele i znajomi, a także przedstawiciele samorządów lokalnych i władz województwa oraz poczty sztandarowe wojska, harcerzy i Związku Żołnierzy AK:
Żegnając porucznika Aleksandra Dziedzica, wicewojewoda lubuskich Wojciech Perczak podkreślał, że był on wzorem patriotyzmu i gotowości walki w obronie ojczyzny.
Jak zaznaczał, to wielki żal, że takiej postaci nie ma już z nami:
Aleksandra Dziedzica żegnała dziś też Barbara Gławdel, dyrektorka Szkoły Podstawowej w Ołoboku, która nosi imię Bohaterów Powstania Warszawskiego.
Jak mówiła, zmarły powstaniec miał świetny kontakt z uczniami i bardzo chętnie opowiadał im historie ze swojego życia:
W podobnym tonie o poruczniku „Rysiu” wypowiadała się dziś także harcmistrzyni Edyta Walent, komendantka zielonogórskiego hufca ZHP:
W ostatniej drodze porucznika Aleksandra Dziedzica uczestniczyli też m.in. żołnierze z 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej w Międzyrzeczu, który byli w stałym kontakcie z ostatnim mieszkającym w naszym regionie uczestnikiem powstania warszawskiego.
– Był dla nas ważną postacią i chętnie mu pomagaliśmy – mówi plutonowa Agnieszka Dec:
W momencie wybuchu powstania warszawskiego Aleksander Dziedzic miał 16 lat. Postanowił włączyć się do walk i został żołnierzem Zgrupowania „Bartkiewicz” w Śródmieściu Południowym. Pod pseudonimem „Ryś” walczył aż do końca powstania.
Po kapitulacji trafił do obozu jenieckiego w Niemczech, a po zakończeniu wojny do polskich sił zbrojnych na Zachodzie. Jesienią 1945 roku wrócił do Polski, gdzie założył rodzinę i ukończył studia prawnicze.
Przez ostatnie lata Aleksander Dziedzic mieszkał samotnie w gminie Skąpe. Był zapalonym wędkarzem, chętnie spotykał się z harcerzami i żołnierzami. Zmarł w niedzielę, w wieku 95 lat.