Onet na wojnie z „armią PiS”. Czy ja dobrze pamiętam?

Fot. Pixabay/Radio Zachód

Fot. Pixabay/Radio Zachód

Z niejakim zdumieniem podszytym rodzajem naiwności, niezbędnym wszak dla psychicznej równowagi, podczas codziennego przeglądu mediów wszelakich, zwanego uczenie research’em, przeczytałem na Onecie „wyróżniony” artykuł niejakiej Edyty Żemły. Jego zaskakująco sensacyjny tytuł nie pozostawiał wątpliwości. „Mamy pełen obraz zgnilizny”. „To już nie jest wojsko”. „Wojsko się skończyło”- to hasła, pod którymi ukazywał się ów paszkwilancki tekst pełen anonimowych (oczywiście!) relacji żołnierzy, podoficerów, oficerów, a nawet naukowców z wojskowych uczelni, dowodzących tez o bałaganie, chaosie i demoralizacji w polskiej armii oraz całkowitego braku nad nią kontroli zarówno wyższych oficerów, niekompetentnych dowódców, jak i MON.

Można od biedy zlekceważyć ów paszkwilancki materiał zbudowany z anonimowych wypowiedzi znając tabloidalne i jawnie antyrządowe zacięcie Onetu, którego sensacji nikt przytomny na umyśle nie bierze poważnie ale… No właśnie, Państwo też pewnie pomyśleliście o bezpieczeństwie, wojnie hybrydowej, granicach politycznej walki, a osobliwie przekraczaniu granic i nieodpowiedzialności mediów w obliczu wojny, symbolicznie rzecz ujmując „wolnego świata” z putinowską barbarią. Wojny tuż za nasza granicą.

Onet, podobnie jak TVN, czy GW w otwartej politycznej walce z PiS, która nie ma nic wspólnego z tzw. dziennikarstwem śledczym, stać na wszystko.

Szanując wszak inteligencję Państwa (PT Czytelnicy) nie będę tego wątku rozwijał konstatując po raz kolejny, że Onet , podobnie jak TVN, czy GW w otwartej politycznej walce z PiS, która nie ma nic wspólnego z tzw. dziennikarstwem śledczym, stać na wszystko i nie ma granic, których by oni nie przekroczyli. Ta banalna w gruncie rzeczy prawda zwolna dociera do naszych współobywateli i tylko co bardziej rozumni pytają o bezkarność, tzw. „bańkę informacyjną” czy „alternatywną rzeczywistość”, ale też o ojkofobię, (którą obiecuję się zając za czas jakiś, nie tylko językowo).

Nie dalej jak tydzień temu pisałem szerzej o roli pamięci społeczno-politycznej i medialnej popartej np. własnym archiwum. Otóż nazwisko autorki owego tekstu wspomnianego na wstępie zapamiętałem z powodu sensacyjnego materiału zamieszczonego na Onecie i chętnie powielanego przez inne „wolne media” ponad rok temu (wespół z niejakim Marcinem Wyrwałem), a dotyczącym karabinka Grot. Tu autorzy pisali w alarmującym tonie o „Szokującym raporcie dotyczącym produkowanego przez „Łucznik” karabinka Grot”, ujawniając „pełen zakres jego wad”. Czegóż to o tym „rdzewiejącym i niebezpiecznym w użyciu złomie” nie powiedzieli przeróżni eksperci i bohaterowie tego brawurowego materiału z niesławnej pamięci gen. Różańskim (proszę sprawdzić życiorys i służbę delikwenta!) i towarzyszem Zemke na czele.

Nazwisko Edyty Żemły zapamiętałem z powodu sensacyjnego materiału zamieszczonego na Onecie ponad rok temu (wespół z niejakim Marcinem Wyrwałem), a dotyczącym karabinka Grot.

Słowem, skandal, hucpa, humbug i katastrofa. Po czasie niestety okazuje się, że owszem, tyle że te wszystkie zawarte w materiale tezy obróciły się przeciw autorom i ich „ekspertom”. Karabinek Grot sprzedaje się świetnie, ale nade wszystko doskonale sprawdza się w warunkach bojowych i np. żołnierze ukraińscy nie mogą się go nachwalić.

O czym zatem był ten materiał w Onecie? Nie będąc specjalistą w dziedzinie broni i wojskowości nie odnoszę się bynajmniej do szczegółów technicznych, ale do odpowiedzialności (również prawnej) za słowa, to już jak najbardziej. Czy ja dobrze pamiętam? A Państwo?

Exit mobile version