Niemcy planują rozwój Lubuskiego. Część 1.

Fot. Unsplash

Fot. Unsplash

Ważni przedstawiciele samorządu Lubuskiego prezentują ostatnio poglądy dalekie od polskiej racji stanu. Przeciwni są reparacjom, publicznie zwierzają się, że nie wiedzą jak Niemcom z Brandenburgii wyjaśnić dlaczego Polska się tych reparacji domaga. W związku z tym zasadne wydaje się, aby zastanowić się, kto i jak kształtuje strategię rozwoju Lubuskiego, w jakim kierunku zmierza trajektoria zarządzania regionem. Tym bardziej, że wojna z polskim rządem jaką prowadzi lubuska władza marszałkowska uzasadnia pytanie w czyim interesie rządzi samorząd województwa.

Nie łudźmy się, że strona niemiecka nie chce mieć wpływu na politykę regionalną w polskich przygranicznych regionach. Warto jest, poza blokowaniem aktywizacji gospodarczej Odry, czy protestach wobec rozbudowy portu w Świnoujściu, dostrzec szerszy kontekst.

Zacznijmy od tradycji, czyli niemieckich planów rozwoju regionu skrywających się pod hasłem współpracy transgranicznej.

Hartmut Koschyk i „Europeizacja obszaru Odry-Nysy”

W 1990 roku strona niemiecka zaproponowała projekt pod nazwą „Europeizacja obszaru Odry-Nysy” (Europäisierung der Oder-Neisse-Gebiete). Autorem projektu był Hartmut Koschyk, urodzony w 1959 roku związany ze środowiskiem „wypędzonych”, od 1990 r. deputowany CSU, rzecznik frakcji CDU/CSU w Bundestagu ds. polityki wewnętrznej oraz także były przewodniczący zarządu Młodzieży Śląskiej. Zasłużony nota bene dla województwa Opolskiego (sic!).

Na czym miała w detalach polegać „europeizacja” Polski w ramach tego planu nie zostało doprecyzowane.

Elementem planu miało być utworzenie w Szczecinie eksterytorialnego portu jako strefy wolnego handlu z udziałem kapitału niemieckiego. Rozwiązanie wdrożone w Szczecinie miało być następnie przeniesione do miast transgranicznych. Częścią europeizacji Polaków był plan utworzenia na pograniczu polsko-niemieckim euroregionów. W zamyśle miały posiadać dużą autonomię, a pod pozorem przeniesienia doświadczeń z pogranicza francusko-niemieckiego, w myśl projektu Koschyka miały być jako pierwsze włączone do Unii Europejskiej, czyli zostać de facto oderwane od Polski i włączone do Niemiec. Tak praktycznie Koschyk zamierzał europeizować Ziemie Zachodnie.

Victor von Maikhus dokonuje korekty

Kolejnym projektem, jeszcze z tego samego roku, była korekta planu Koschyka autorstwa Victora von Maikhus’a, współtwórcy szeroko zakrojonej współpracy w ramach euroregionów na pograniczu niemiecko-francuskim.

Koncepcja obejmowała trzy wschodnie landy i cztery (sprzed reformy administracyjnej) przygraniczne województwa. Szczegółowe umowy pomiędzy stronami miały regulować zasady i obszary kooperacji. Do rozwiązywania konkretnych problemów miały zostać powołane grupy robocze. Po stronie niemieckiej wiodącym landem miał być Brandenburgia. Po stronie polskiej poszczególne województwa miały mieć takie same kompetencje i uczestniczyć w programie na jednakowych zasadach, z tym, że ze względu na potencjał nieco wyższa niż innych miast polskich miała być rola Szczecina. Nad wszystkim miały czuwać stosowne komisje.

Bazą działań miały być zapisy zawarte w konwencjach międzynarodowych. Na tej podstawie partnerzy mogłyby prowadzić bezpośrednią współpracę (z pominięciem rządów).

Projekt przewidywał nominalną równość partnerów polskich i niemieckich, ale za ową „równością” stała różnica potencjałów: Saksonia versus Jeleniogórskie albo Brandenburgia versus Gorzowskie czy Zielonogórskie. Obszary te są nieporównywalne pod względem terytorialnym, ludzkim i gospodarczym. Deklarowane partnerstwo stawiało na starcie niemieckie landy na uprzywilejowanych pozycjach. Tym bardziej, że sprzyjała temu landowa struktura Niemiec. Najważniejszym zadaniem do realizacji na terenach pogranicznych miała być, według projektu, poprawa stanu infrastruktury drogowej i kolejowej.

Program Maquiladora, czyli Polska drugim Meksykiem

Następną koncepcją był Program Maquiladora, którego promocja w Polsce odbyła się w listopadzie 1991 roku na specjalnie zorganizowanym międzynarodowym seminarium w Zielonej Górze. Za inicjatywą stała Fundacja im. Friedricha Eberta (związana z SPD) i Amerykański Instytut Badań Północnego Pogranicza.

Program miał przenieść doświadczenia z granicy amerykańsko-meksykańskiej na granicę polsko-niemiecką. Polska dla Niemiec miała być w ramach tego programu Meksykiem. Zgodnie z ideą programu w Polsce miały powstać niemieckie przedsiębiorstwa, mające w założeniu pobudzić wzrost gospodarczy obszarów po wschodniej stronie granicy.

Praktycznym skutkiem realizowanego projektu byłby podział ról na dysponujących kapitałem i technologią, i na dysponujących tanią siłą roboczą, czyli de facto program tworzyłby układ postkolonialny. Ostatecznym rezultatem dysproporcji, czego nie spodziewali się twórcy programu na pograniczu meksykańsko-amerykańskim, była konieczność zbudowania na granicy płotu.

Jak Lubuskie jest postrzegane dziś?

Zanim przejdziemy do omawiania kolejnych planów z zagospodarowaniem Lubuskiego pod dyktando niemieckie warto zauważyć, że wiele z aspektów owych planów z racji różnicy potencjałów, tak gospodarczych jak i politycznych było i jest nadal realizowane.

Lubuskie mimo upływu 30 lat od powstania planu Koschyka, nadal jest regionem słabym gospodarczo i siłą rzeczy wciąż stanowi dla Niemiec rezerwuar taniej siły roboczej. Na ile jest celowa polityka, a na ile nieudaczność, nie da się rozstrzygnąć.

 

Wkrótce ciąg dalszy publikacji.

Exit mobile version