Trwają ciężkie walki w obwodzie donieckim, Zaporoże możliwym kierunkiem kolejnej kontrofensywy

Uszkodzony most Antonowski w Chersoniu. Fot. PAP/EPA/OLEG PETRASYUK

Uszkodzony most Antonowski w Chersoniu. Fot. PAP/EPA/OLEG PETRASYUK

Linia frontu w obwodzie chersońskim oparła się o rzekę Dniepr, a dalej biegnie przez Zaporoże, obwody doniecki i ługański oraz niewielką część charkowskiego. Najintensywniejsze działania toczą się obecnie w obwodzie donieckim i na pograniczu obwodów ługańskiego i charkowskiego, Zaporoże jest jednym z możliwych kierunków nowej ukraińskiej kontrofensywy.

Obwód chersoński

W obwodzie chersońskim wojska rosyjskie wycofały się na lewy brzeg Dniepru w wyniku ukraińskiej kontrofensywy.

„W efekcie front na tym odcinku opiera się o dużą przeszkodę, jaką jest Dniepr, który dzieli obie strony. Dopiero będziemy obserwować, jak się rozwinie sytuacja w tym regionie. Siły rosyjskie umacniają się na lewym brzegu, a wojskom ukraińskim będzie tu trudno podjąć skuteczną ofensywę ze względu na to, że pomiędzy nimi i Rosjanami jest rzeka. Zajęcie i utrzymanie przyczółku na lewym brzegu i skuteczny atak z tych pozycji byłyby dla Ukraińców bardzo trudne” – mówi PAP Mariusz Cielma, redaktor naczelny „Nowej Techniki Wojskowej”.

Po wyzwoleniu prawego brzegu ze stolicą obwodu, Chersoniem, wojska rosyjskie znalazły się na drugiej stronie rzeki. Tam, według części doniesień, Rosjanie umacniają się na linii ok. 15-20 km od brzegu. Pojawiały się też informacje o wejściu na lewy brzeg oddziałów ukraińskich i zajęciu miejscowości Aleszki, jednak ostatecznie się one nie potwierdziły.

„Być może Rosjanie chcą wciągnąć Ukraińców w sytuację podobną do tej, którą sami mieli wcześniej na prawej stronie – trudnej walki na odsłoniętym terenie, z trudnym dostępem do zaplecza i dostaw. Ale właśnie z tego powodu jest bardzo mało prawdopodobne, że strona ukraińska będzie próbowała przerzucić na lewy brzeg większe siły. Raczej należy się spodziewać, że Ukraińcy pozostaną na prawym brzegu, co najwyżej wypuszczając na drugą stronę rzeki niewielkie oddziały rozpoznawcze czy wojsk specjalnych” – ocenia Cielma.

Dalsza część tekstu pod zdjęciem.

Według niego Rosjanie, nawet jeśli odsuną się od rzeki, będą chcieli utrzymać kontrolę nad Nową Kachowką, w której znajduje się początek Kanału Krymskiego, oznaczającego kontrolę nad dostawami wody dla Krymu.

Przesuwając front na południe, Ukraińcy przybliżyli swoje pozycje do rosyjskiego, dotychczas odległego zaplecza. Rzeczniczka Dowództwa Południe (Ukraina) mówiła ostatnio, że przejęło ono kontrolę ogniową nad szlakami komunikacyjnymi Rosjan, prowadzącymi do Krymu. „Rzeczywiście, jeśli wziąć pod uwagę możliwości ogniowe HIMARS-ów (80 km) i dużo mniej precyzyjnych, ale również skutecznych do rażenia celów powierzchniowych zestawów Smiercz (120 km), Ukraińcy uzyskali możliwość do atakowania pociskami podejść do Krymu” – zaznacza rozmówca PAP.

„ (Tracąc prawobrzeże obwodu chersońskiego – PAP) Rosjanie stracili to bezpieczne zaplecze. Najpewniej całe to jeszcze niedawno bezpieczne połączenie lądowe Krymu z Donbasem będzie się znajdować może nie pod kontrolą sił ukraińskich, lecz będzie zagrożone ostrzałem” – dodaje Cielma.

Obwód zaporoski i Pawliwka

Na kierunku zaporoskim, jak mówi Cielma, front jest w miarę ustabilizowany. „Jedynym punktem, w którym w ostatnim czasie dużo się dzieje jest rejon Pawliwki (pod Wuhłedarem), który formalnie jest już w obwodzie donieckim, ale można go traktować jako przedłużenie kierunku zaporoskiego” – ocenia.

Rosjanie od pewnego czasu próbują zająć Pawliwkę (ogłosili już jej zajęcie, jednak najwyraźniej nie kontrolują jej w całości). Z relacji w mediach wiadomo, że toczyły się tam intensywne walki i duże straty poniosły oddziały rosyjskiej 155. Brygady Piechoty Morskiej. „Żołnierze wręcz apelowali do władz, że te walki są bez widocznego celu, a straty są ogromne. I szczerze mówiąc, trudno dostrzec w tych atakach jakiś sens strategiczny. To taki atak typowo rosyjski – uczepienie się jednej miejscowości i powtarzające się ataki, z dużymi stratami i niewielkim postępem w ciągu długiego czasu” – mówi Cielma.

Być może, jak ocenia, Rosjanie stawiają tam sobie jakieś cele, ale „wykrwawia się” przy tym jedna z bardziej bitnych jednostek. „Ten odcinek frontu nie jest dynamiczny. Trudno oczekiwać, że w jednym miejscu tak uporczywie atakowanym osiągnie się jakiś duży sukces. Może ma tu znaczenie, że lokalnie dowódcy czasami, nie patrząc na straty, chcą się wykazać przed sztabem sukcesami i aktywnością” – ocenia rozmówca PAP.

Samo zdobycie Pawliwki nie dałoby istotnej korzyści stronie rosyjskiej, a dopiero otworzyłoby walkę o kolejny punkt Wuhłedar, znacznie trudniejszy, bo to jest kolejny ukraiński węzeł obronny – mówi Cielma.

Ogólnie Zaporoże ekspert widzi jako jeden z możliwych kierunków ukraińskiej kontrofensywy.

„Nie można wykluczyć, że takie w miarę ciche odcinki frontu, dobrze rozpoznane przez siły obrony, staną się teatrem jakichś nowych działań, gdy Ukraińcy wykorzystają odpowiedni moment, żeby wywołać kryzys na tym kierunku. Może to być, tak jak wcześniej pod Bałakliją w obwodzie charkowskim, np. moment rotacji lub innego osłabienia sił rosyjskich” – prognozuje Cielma.

Z drugiej strony, zaznacza, także Rosjanie zastanawiają się, gdzie Ukraińcy przerzucą siły zwolnione spod Chersonia. „I być może Rosjanie wyciągną wnioski ze wcześniejszych błędów i będą np. próbować pogłębić linię obrony, a nie powtarzać sytuacji z obwodu charkowskiego, gdzie za pierwszą linią było od razu zaplecze, przez co ukraińska kontrofensywa była błyskawiczna i z dużymi sukcesami terenowymi” – przypomina ekspert.

Obwód doniecki

W obwodzie donieckim, zwłaszcza na wschód i północny wschód od Doniecka, który jest okupowany od 2014 r., a więc w regionie dobrze umocnionym i obsadzonym przez stronę rosyjską, sytuacja jest jedną z najmniej dynamicznych w sensie zmian. Pomimo intensywnych rosyjskich ataków nie udaje się tam przesunąć linii frontu na swoją korzyść, bo również ukraińska obrona jest tam bardzo mocna.

„Niektóre niewielkie fragmenty frontu nie zmieniły się od 2014 r. Z kolei w okolicach Marjinki, Awdijiwki, czy Majorska, Rosjanie próbują wykazywać się większą inicjatywą i przede wszystkim – dążą do otoczenia Awdijiwki. Na tym odcinku Rosjanie mają bardzo umiarkowane sukcesy. Tu również prowadzą działania +w stylu rosyjskim+, czyli przez uporczywe i pozbawione fantazji atakowanie jednego punktu, co po miesiącach może np. skutkować zajęciem niewielkiej miejscowości czy przesunięcie linii frontu o niewielkie odległości” – ocenia Cielma.

Na tym odcinku, jak ocenia, „trudno oczekiwać, że strona ukraińska oprócz próby stępienia ataków rosyjskich, będzie w stanie zrobić coś więcej, zwłaszcza że za plecami jest Donieck, bardzo trudny teren do walk”.

Kolejny gorący punkt na mapie to Bachmut. „Rosjanie są tu aktywni od dłuższego czasu, m.in. walczą tam oddziałami najemników z grupy Wagnera. Krótko mówiąc, to są długotrwałe walki o Bachmut, który – jeszcze w czasie, gdy Rosjanie byli pod Iziumem – mógł być przepustką do podejścia od wschodu pod Sławiańsk i Kramatorsk. Dzisiaj zdobycie Bachmutu, gdzie Ukraińcy stawiają bardzo mocny opór, nie jest już drogą w głąb obwodu donieckiego, a raczej wynika z chęci zagrożenia od południa dla ukraińskiego klina, który wbił się w pozycje rosyjskie i zagraża Kreminnej i Lisiczańskowi (w obwodzie ługańskim)” – analizuje Cielma.

„Idąc dalej na północ, widzimy, że Rosjanie atakują Biłohoriwkę – znaną nam dobrze z maja, gdy w czasie rosyjskiej ofensywy Ukraińcy spektakularnie zniszczyli przeprawę przeciwnika na Dońcu. Na północ od Bachmutu są stanowiska ukraińskiej artylerii. Ukraińcy są w stanie odciąć logistykę do Kreminnej, nawet do Siewierodoniecka. Mają to, co lubią i dobrze umieją robić – zdolność do ostrzeliwania linii zaopatrzenia. Zdobycie Bachmutu potencjalnie mogłoby być zagrożeniem dla tego występu ukraińskiego” – zaznacza rozmówca PAP.

Obwód ługański

Kolejnym ważnym punktem na mapie obecnych działań zbrojnych jest rejon miejscowości Swatowe i pogranicze obwodu ługańskiego i charkowskiego. Według Cielmy to właśnie tutaj może dojść do skutecznej ukraińskiej ofensywy.

Punktem ciężkości jest Swatowe oraz ogólnie linia obrony rosyjskich wojsk wzdłuż drogi R-66. Rosjanie zajmują pozycje na zachód od miejscowości Swatowe. „To jest teren pagórkowaty i duże znaczenie ma, kto kontroluje wyniosłości. Ukraińcy stosunkowo mocno tam naciskają, a w dwóch miejscach nawet zbliżyli się do tej trasy. Jeśli uda im się wyprzeć siły rosyjskie ze wzgórz, to otworzy im się dobra pozycja do ataku na Swatowe i dalej wejście w obwód ługański. Taki scenariusz spowodowałby kryzys wojsk rosyjskich w obwodzie ługańskim. Może nie byłoby to tak spektakularne jak ofensywa w Charkowie czy wyzwolenie Chersonia, ale na pewno kolejny sukces na miarę tej wojny” – ocenia Cielma.

Pod Swatowym, co wynika m.in. z informacji ukraińskich władz oraz z relacji w rosyjskich mediach niezależnych, Rosjanie bardzo obficie korzystają ze źle przygotowanych i wyposażonych rezerwistów ze świeżej fali mobilizacji.

„Obserwujemy, że Rosjanie podejmują próby takich kontrataków, mających na celu wyhamowanie Ukraińców. I do tego używają masowo tych rezerwistów, najwyraźniej nawet nie licząc, że oni wykażą jakieś umiejętności bojowe, ale po prostu używając ich jako takiej ludzkiej bariery, która ma spowolnić przeciwnika” – mówi Cielma. Jak dodaje, to właśnie jedno z możliwych wyjaśnień bardzo wysokich strat osobowych po stronie rosyjskiej, które w ostatnim czasie raportuje strona ukraińska. (PAP)

Exit mobile version