Neoliberalne elity polityczne uwierzyły w koniec historii i postanowiły jak pensjonariusze domu pogodnej starości oddać się intelektualnym wakacjom przerywanymi, od czasu do czasu, stawianiem pasjansów. Korzystając z cywilizacyjnej przewagi jaką zawdzięczały nieludzkiej eksploatacji słabszych, zadufane w rasistowskie miazmaty o wyższości białej rasy, wierzące w brednie o protestanckim duchu kapitalizmu, nie zauważyły, że ci poniżani dotąd i zepchnięci na margines, wyzwoliwszy się z militarnego kagańca, postanowili się rozwijać.
Jedni tak jak Europa Środkowa w oparciu o własne zasoby i talenty. Inni jak ludy Czarnego Lądu i Bliskiego Wschodu wierzący w islam, ruszyli do Europy, aby dobrze się urządzić w cywilizacji wszechwładnej konsumpcji, gdzie socjalny zasiłek wystarczy aby żyć znacznie lepiej jak u siebie. Jeszcze inni jak Brazylia, Indonezja, Indie, Chiny, nie dosyć, że się wyemancypowały, to korzystając z demografii wyrosły na gospodarcze potęgi zdolne złamać dominację Zachodu.
Europa, która wciąż czerpie zyski z trzech minionych wieków przewagi gospodarczej, zdaje się nie zauważać politycznego przebiegunowania, grzęźnie w jałowej idei walki z klimatem i własną tradycją. Nie zauważa ważniejszych od klimatu własnych problemów, a przede wszystkim erozji moralnych fundamentów własnego gospodarczego sukcesu. Sama skazała się na powolną śmierć i próbuje ostatkiem sił żyć jak pasożyt kosztem rozwijającej się Środkowej Europy.
Wojna na Ukrainie jest częścią globalnych zmian. Z jednej strony owocem emancypowania się krajów będących jeszcze 20-30 lat temu neokolonialnymi strefami eksploatacji gospodarczej. Nie powinno być więc zaskoczeniem, że pomiędzy Polską a Ukrainą istnieje synergetyczny związek, którego wspólnym mianownikiem jest ta postkolonialna przeszłość. Polska jest pionierem zmian w obszarze „Mitteleuropy”. Zrzuciwszy sowieckie jarzmo, zbyt ufnie włożyła głowę w niemiecką obrożę, której teraz ku oburzeniu Europy się pozbywa. Ukraina odrzuca „ruski mir” i chce być jak Polska samodzielna. To rzecz jasna burzy ustalony w Jałcie porządek, który wyewoluował w rosyjsko-niemiecki europejski ład. Europa próbuje Polskę przywołać do szeregu, a Rosja dyscyplinuje po bandycku Ukrainę. Różnymi narzędziami, ale cel jest ten sam. Neokolonialne podporządkowanie i dalsza emerycka pasożytnicza egzystencja Europy.
Polska i Polacy znalazła się w specyficznych historycznych ruchomych piaskach. Nie osiągnąwszy zachodniego standardu. Popadliśmy w kryzys jaki ów zachodni standard sam sobie spowodował. To do czego dążyliśmy latami, okazało się mitem. Zgniłym fantomem wieloletnich tęsknot. Mirażem niknącym wraz ze zbliżaniem się ku niemu. Upragniony wehikuł mający nas zabrać do raju, nie ma paliwa. I choć tego nie dostrzegamy, Europa to pudrowana bezpłodna stara dziwka.
Jeszcze do nas nie dotarło, że kryzys energetyczny sprowokowany, nie przez Rosję, ale przez gospodarczą filozofię Europy, bezmyślnie realizującej imperialną niemiecka wizję, to początek serii kryzysów. Będziemy musieli przez nie brnąc przez najbliższe lata. I co najważniejsze. Nie możemy liczyć na pomoc UE. Musimy poradzić sobie sami. Ale czy możemy na siebie liczyć? Oto jest pytanie.
fot. Pixabay