„Nie wiem o co chodzi, ale jestem przeciw !”

„Nie wiem o co chodzi, ale jestem przeciw !” Radio Zachód - Lubuskie

Jako amatorski kolekcjoner swoistych słownych absurdów chcę się z Państwem podzielić jedną z bezdyskusyjnych w tej materii „perełek”, autentyczną oczywiście. Oto organizując przed laty jako wychowawca wywiadówkę dla rodziców moich uczniów usłyszałem od jednego z panów taki tekst: „Nie wiem o co chodzi, ale jestem przeciw !” Cóż, zapamiętałem jak widać na długo, choć okazało się , że tego typu kompromitująca intelektualnie postawa wcale nie jest tak rzadka i odosobniona jak zrazu sądziłem. Weźmy choćby naszą polityczną „wojnę”, jakiej jesteśmy świadkami od dłuższego już czasu.

Wszak totalna opozycyjność w sposób oczywisty zgoła zawiera taki właśnie irracjonalny sprzeciw wobec wszystkich działań rządu RP. I szkoda czasu na wymienianie wszystkich tych absurdalnych kampanii, napędzanych totalnym sprzeciwem, choć przecież wiele z nich (a może nawet wszystkie?) zawiera interesowne podteksty (cui bono?) nie tylko lokalne i sąsiedzkie wszak. Muszę przyznać, że zrazu dzisiejszy felieton chciałem poświęcić zgoła innej postawie, którą zwykło określać się mianem propaństwowa. Zdałem sobie jednakowoż sprawę, że dzisiejszy odbiór tego pojęcia , a osobliwie postawy bliskiej mi nad wyraz, acz przypuszczalnie dość rzadkiej, może nastręczać wiele trudności. Większość bowiem (mierzalna) naszych współobywateli jak sadzę dała się wciągnąć w ową totalną polityczną „nawalankę”, którą „podkręcają” również medialne przekazy, często zmanipulowane i pełne sofistycznych figur, bez jakiegokolwiek dystansu i odpowiedzialności, że o społecznym, czy też narodowym (o zgrozo!) interesie nie wspomnę.

Często słucham normalnych i przytomnych z pozoru ludzi, którzy powielając bezmyślnie medialne „burze”, wzniecane w stałej zazdrości wobec prawdziwych tabloidów przez przeróżne i liczne(!) „polskojęzyczne” media uznają je za … poglądy polityczne (sic!). To zresztą temat na odrębny felieton, bowiem dziś chcę odnieść się zarówno do konkretnej sytuacji, jak i konkretnej osoby lubuskiego polityka i posła na sejm. Otóż głosowanie w sprawie reparacji (odszkodowań i restytucji) wojennych od Niemiec można uznać za prosty test rozumienia lub nie , naszego państwowego i narodowego interesu. Tak jak głosowanie posła Ziemi Lubuskiej ob. Aniśki za zdradę lub kompletne niezrozumienie wymowy tej uchwały. Rzecz w tym jednak, że „zielony” poseł Aniśko jest w swej postawie od dawna konsekwentny, bowiem od lat protestuje (pod rękę z niemieckimi kolegami) np. przeciw budowie elektrowni atomowych w Polsce, regulacji Odry, czy budowie terminala kontenerowego w Świnoujściu.

Czyli, że ta podlana ideologicznym „sosem” postawa (w interesie Niemiec) jest raczej świadoma i godzi w nasze interesy w sposób oczywisty. Ciekawi mnie zatem jak czują się dziś „ojcowie” wyborczego sukcesu „zielonego” posła, którzy umieścili go na pierwszym miejscu listy Koalicji Obywatelskiej, panowie Schetyna i Sługocki? Przy okazji pozbawiając mandatu prawnika dra Witolda Pahla. Czy nie powinni wstydzić się do końca życia? A może nie słusznie pominąłem tu rolę 25. tysięcy niezbyt rozgarniętych Lubuszan, którzy PRL-owskim zwyczajem oddali swoje głosy na „jedynkę”, nie wiedząc kto zacz?

Exit mobile version