Życie aktywisty, czyli „od zadymy do zadymy”?

Życie aktywisty, czyli „od zadymy do zadymy”? Radio Zachód - Lubuskie

Dziś już mało kto pamięta (cóż, minęło 30 lat), że jednym z najważniejszych , „uwodzicielskich” haseł u progu III RP było budowanie społeczeństwa obywatelskiego, którego podstawą miały być m.in. organizacje pozarządowe. To miała być wszak ta jakościowa różnica wobec fasadowego PRL-u, z którego potępianiem i rozliczaniem (lustracja i dekomunizacja) jego licznych zbrodni jakoś się nie spieszono. „Gruba kreska” Mazowieckiego, „ludzie honoru” Gazety Wyborczej (Jaruzelski i Kiszczak), a później „środowisko sędziowskie samo się oczyści” Strzembosza, to były jedynie te drobne (?) zewnętrzne przejawy erozji trudnego do zdefiniowania nowego ustroju.

Dziś już nie trzeba nawet specjalnej wiedzy, wystarczy wszak zdrowy rozsądek i zmysł obserwacji żeby skonstatować, że ten swoisty projekt społeczny dotyczący tzw. NGO-sów udał się jedynie częściowo. Jako, że życie społeczne nie znosi próżni trzeba uczciwie odnotować prawdziwy wysyp wielu inicjatyw , głównie pomocowych, ale dalece nie tylko, w przeróżnych formach organizacyjnych i prawnych, nad którymi nadzór państwa (to paradoks!) jest iluzoryczny zgoła. Tym bardziej, że w tej masie są zarówno inicjatywy potrzebne i szlachetne ( w większości!), jak i z wielu względów podejrzane, szkodliwe, zideologizowane, a nawet quasi-polityczne. Trzeba zatem dużego wyczucia i ostrożności, żeby zbytnim uogólnieniem nie skrzywdzić tych pierwszych.

Oszczędzę Państwu w tym miejscu smutnych w gruncie rzeczy konstatacji na temat fatalnego poziomu dyskursu publicznego w Polsce. Tej brutalizacji, wulgaryzacji, prymitywizmu, rozpasania, cynizmu, barbaryzacji, braku odpowiedzialności (za słowa również !), powagi, manipulacji, fałszerstw etc., etc. Taką swoistą „litanię” można by ciągnąc długo przywołując porównanie do równi pochyłej. Warto natomiast zastanowić się nad udziałem w tym procederze przeróżnych pozarządowych  (a jakże !) „obywatelskich” organizacji w rodzaju KOD-u, Strajku Kobiet ( z „długim bezokolicznikiem”), Marszów Równości i tym podobnych „spontanicznych” wystąpień o nieskrywanych politycznych ambicjach, dzięki którym stałym elementem naszego krajobrazu społecznego są wspomniane, regularne „zadymy” i protesty. Problemem (dla kogo?) jest ich … finansowanie, tym bardziej, że większość z nich ma charakter, że tak się wyrażę „wędrowny”. Tych źródeł jest bowiem wiele poczynając od samorządowych, przez niemieckie fundacje wspierające demokrację, aż po zbiórki i fundusze partyjne.

Nie mam wszak najmniejszych wątpliwości, że nikt nad tym nie panuje. Swego czasu spotkałem nawet pana zasiadającego w komisji wyborczej  (proszę zgadnąć jaką partię reprezentował?), który chwalił się koleżankom, że już w poniedziałek musi stawić się na kolejnej demonstracji w drugim końcu Polski. Dziewczyny z humorem „ochrzciły” delikwenta mianem „protestanta”, ale mnie jakoś do śmiechu nie było. Za to dzisiaj, żeby nie było aż tak poważnie i smutno, mam dla Państwa … propozycję. Oto w latach 80. ubw.  w kultowym Kazimierzu, przy piwie, wraz z poetą Opolskim założyliśmy całkiem nielegalny i elitarny STOS, czyli Społeczne Towarzystwo Obrony Sensu. Dziś z kolei przyszło mi do głowy żeby zaproponować Państwu utworzenie fundacji FR i ZR * Są chętni ?

*Fundacja Roztropności i Zdrowego Rozsądku

fot.Pixabay

Exit mobile version