Ciszej już nad tą rtęcią. Jak marszałek Polak z dziennikarką wojowała

Ciszej już nad tą rtęcią. Jak marszałek Polak z dziennikarką wojowała Radio Zachód - Lubuskie

Dziennikarka Akademickiego Radia „INDEX” Kaja Rostkowska została zbesztana przez marszałek Elżbietę Polak za to, że śmiała zapytać o odrzańską rtęć. Jak się okazuje, wystarczy jedno niewygodne dla polityka pytanie, aby być zapisanym do jakiejś „narracji”. Tylko co z obiektywną prawdą? Czy tej Polak uznać także nie zamierza?

Obiektywna prawda w sprawie odrzańskiej rtęci jest taka, że od 11-12 sierpnia marszałek woj. lubuskiego, powołując się na bezpośrednią rozmowę z Axelem Voglem, ministrem rolnictwa niemieckiego landu Brandenburgia, kolportowała niesprawdzoną i nieprawdziwą informację, jakoby stężenie rtęci w Odrze „było tak wysokie, że nie można było określić skali”. Informacja nie została potwierdzona żadnym badaniem – ani przeprowadzonym w Polsce, ani za granicą. Informacje zostały za to zdementowane, zresztą już tego samego dnia, przez m.in. wiceszefową GIOŚ oraz wojewodę lubuskiego. Kimże jednak takim jest wojewoda wobec marszałkowskiego majestatu i jej międzynarodowych dojść…

Zaledwie trzy dni od feralnego wpisu na Twitterze, 15 sierpnia br., sekretarz prasowa ministra środowiska Brandenburgii Frauke Zelt w rozmowie z „Gazetą Lubuską” powiedziała: „Analizy laboratoryjne wykazały wartości rtęci, które mieszczą się w tolerancji ekologicznej”. Gdzie podział się ów marszałkowski „brak skali” – nie wiadomo.

Marszałek nadal milczy i zastanawia, kto ukradł z granicznej Odry tę rtęć. Nic nie skłoniło Elżbiety Polak – i to aż do dziś – do żadnej autorefleksji. Jej rtęciowa narracja zaczęła bowiem żyć własnym życiem – zresztą, jak sądzę, na wielką szkodę Lubuszan. Czymże jednak jest szkoda Lubuszan wobec korzyści większych? Jakich – o tym napiszę w odrębnym tekście.

Jak łatwo zweryfikować, nie są również prawdziwe słowa marszałek, jakoby 11 sierpnia GIOŚ potwierdził „4-krotnie podwyższony poziom rtęci” w Kanale Gliwickim. Owszem, GIOŚ komunikat wydał, ale 17 sierpnia. Czytamy w nim: „Rtęci nie stwierdzono w woj. dolnośląskim, lubuskim i zachodniopomorskim. Podwyższone wartości rtęci wystąpiły w Kanale Gliwickim i Kędzierzyńskim”. Co ważne, w tym samym komunikacie z 17 sierpnia, GIOŚ wyjaśnił, że rtęć i jej związki kumulują się w osadach dennych. Po wzruszeniu dna rzecznego związki te mogą się uwolnić w większej ilości, a wówczas rtęć pojawia się p u n k t o w o w próbach badawczych. Dobrze musieli wiedzieć o tym autorzy onetu, którzy 26 sierpnia ujawnili mającą być sensacją wiadomość, że w próbce jednorazowo pobranej z Kanału Gliwickiego wykryto przekroczony poziom rtęci. Skwapliwie wykorzystały to służby prasowe marszałek i zamieściły omówienie tekstu na lubuskie.pl, gdzie czytamy: „W Kanale Gliwickim stwierdzono jednorazowe, za to czterokrotnie przekroczone, stężenie rtęci.”. Co ma to jednak do niemieckich analiz granicznej Odry, na które Polak powoływała się 12 sierpnia? To jednak wciąż dla marszałek za mało – rtęć w Odrze była, jest i inaczej być nie może.

Wobec wyników badań polskich i niemieckich bezsprzecznie faktem jest, że rtęci w ilościach szkodliwych dla ryb w ostatnim czasie w rzece Odrze nie było. Zresztą już 15 sierpnia niemiecka agencja dpa rozbrajająco napisała: „podejrzenie strony niemieckiej, że przyczyną śmierci ryb była rtęć nie zostało potwierdzone”. Żadne badania tego po prostu nie wykazały. Dla marszałek Polak to wciąż za mało?

Sama „rtęciowa narracja” też jest zresztą mocno chwiejna. W wywiadzie telewizyjnym Polak przyznała, że miała świadomość, że to nie rtęć jest przyczyną śnięcia ryb w Odrze. „Przekazałam informację, że w pierwszych badaniach stwierdzono obecność rtęci w Odrze, a nie mówiłam nic o przyczynach śmierci ryb”. Niedoszła ichtiolog nie mówi tu już nic o przekroczeniu norm zawartości rtęci, ale o jej obecności. Mówiąc krótko – „rtęć poza skalą” brzmiała dobrze, więc nią sobie marszałek powojowała. Na szkodę Lubuszan – przypomnę raz jeszcze!

Tak wyglądają potwierdzone fakty wokół „afery rtęciowej”. Wobec powyższego, dziennikarka miała pełne prawo zapytać, czy lubuska marszałek żałuje swoich „niefortunnych słów”. Słów, które także w mojej ocenie, zaszkodziły województwu i jego mieszkańcom, chociażby w ten sposób, że skierowały dyskusję na ślepy tor, zdyskredytowały region i zmarnotrawiły parę wydanych na promocję regionu milionów!

Dzięki pracy redaktor Rostkowskiej wiemy już jednak, że Elżbieta Polak niczego nie żałuje. Taką bowiem obrała sobie narrację, aby nie żałować niczego i „rtęci poza skalą” dowodzić, choćby jej tam prawie nie było. Szkoda tylko, że w sposób cyniczny Elżbieta Polak wplątuje w swą grę dziennikarzy, próbujących docierać do prawdy, wykonujących swoją pracę.

A wystarczyło zdjąć koronę i garstkę popiołu na marszałkowską głowę wysypać. Zamiast tego mamy stary zbity termometr i rtęć, którą trzeba pozbierać.

https://twitter.com/_simon_white_/status/1568084680255373312?s=21&t=RDVdqyWylsURxnQ4XzbMZA

Exit mobile version