Odpowiedź na pytanie zawarte w pierwszej części tytułu tego felietonu jest nadto oczywista, choć dla ludzi myślących (pozdrawiam), smutna w gruncie rzeczy. Otóż śledząc choćby pobieżnie wyniki ostatnich sondaży, nie mam wątpliwości, że … wszystko („twardy elektorat”), bez względu na wartość (logiczną) i zawartość publicznych wypowiedzi polityków. Taka jest bowiem przewrotna „natura” postmodernistycznej (postpolityka, postprawda etc.) opinii publicznej, którą kształtowaliśmy wspólnie (sic!) od lat, ze znaczącym udziałem mediów wszelakich (pro domo sua).
Poziom dyskursu publicznego, głównie medialnego właśnie to tzw. „temat rzeka” (tfu, „skojarzenia to przekleństwo”!) pełen ciekawych epizodów z przeszłości dalekiej i bliskiej (np. historia powstania i sukcesów, na szczęście minionych już, Gazety Wyborczej), które dzisiaj zgrabnie ominę żeby przyjrzeć się treściom, narracjom (nie mylić z prawdą) i strategiom, które mówiąc w pewnym uproszczeniu „zaowocują” wynikami w przyszłych wyborach parlamentarnych i samorządowych pospołu. Jest taki rodzaj patriotyzmu lokalnego, który zwykle wyraża radość z zaistnienia na forum ogólnym, krajowym, medialnym głównie, już to miasta czy gminy, już to osoby związanej z regionem i to nie ważne czy sportowca, artysty, czy choćby lokalnego polityka.
Tu źródeł można by doszukiwać się w ludowej proweniencji bon mocie, że niech piszą (mówią) dobrze czy źle, byle nazwiska nie przekręcali. I nawet jeśli wokół lansu, promocji i popularności oraz ich konsekwencji krąży jeszcze wiele, mniej lub bardziej mądrych i prawdziwych powiedzeń, ale i tzw. żelaznych reguł (specjaliści PR znają je na pamięć), to jedna jest prosta i jasna, a dotyczy wyborów wszelakich. W tym kontekście warto, zanim przejdę do konkretów, czyli aktualnej, medialnej, ogólnopolskiej i ponadgranicznej popularności naszej marszałek Elżbiety A. Polak, uczynić jedno metodologiczne zgoła zastrzeżenie. Otóż ktoś, kiedyś (ponoć) powiedział, że komentatorzy polityczni to zwykle nieudani politycy, albo odwrotnie. Tak czy owak warto tych ról nie mylić.
Toteż mój szczery podziw dla konsekwentnej pracy w materii PR pani Polak i całego jej niemałego sztabu medialnego, nawet jeśli zdenerwuje coraz większa liczbę jej wewnątrzpartyjnych oponentów, nie podlega dyskusji. Prognozuję poza tym, że jeśli partia-matka (i to jest ten szkopuł) umieści panią marszałek na odpowiednim „biorącym” miejscu na liście, to ta osiągnie bardzo dobry wynik wyborczy. O co zakład? A’propos, od dłuższego czasu zachodziłem w głowę, po co do sexafery w gorzowskim WORD. był potrzebny Tusk? A Państwo się pewnie już domyślacie, ja też. Wprawdzie na ogólnopolskiej giełdzie swoistej popularności tłok ostatnio niemały, bo objawiła się np. p. Szatan (będzie poślicą?), tuż za nią p. Jeżowska, ale i Jachira nie da przecież za wygraną, to i pani Polak „daje radę”, wszak „Polak potrafi”. I już.
*Hasełko to, a właściwie jego autorstwo jest znakomity przykładem medialnej „postprawdy” i żadne fakty, przysięgi i zaklęcia tego nie zmienią.
fot. Pixabay