für Deutschland

für Deutschland Radio Zachód - Lubuskie

prolog

Na zdjęciu niedokończona inwestycja z czasów gdy był jeszcze w Zarzyniu (wsi pod Sulęcinem, na rubieżach zachodnich) PeGeeR. Nikt tam nigdy nie zamieszkał, bo… no właśnie. Polski interes stał się obrzydliwy…

 

 na niemieckiej służbie

Polska w Europie musi być silna, bo silna Polska jest gwarantem bezpieczeństwa na kontynencie. Nie dlatego, że obroniłaby Europę przed zewnętrzną inwazją, ale dlatego, że silna Polska ogranicza zapędy imperialne Niemiec. Jakkolwiek by je określić i gdziekolwiek by je znaleźć.

 Kiedy stanie się w obliczu historii Europy, pełna jest ona niemieckich prób podporządkowania, a ostatnie sto lat – 1914-2014 – przyniosło nam 3 wojny światowe z ich niekwestionowanym wkładem. Niemcy dla zaspokojenia żądzy podporządkowywania narodów próbują wykorzystać każdy czas, nawet ten pokojowy, posługując się innymi, niż regularna armia, środkami podboju.

Moi dziadkowie spędzili 6 lat w niemieckiej (nie nazistowskiej) niewoli. Wspaniałych lat młodości, których nikt nie mógł im oddać, a Niemcy nigdy nie zrekompensowali. Historii i nauk z czasów ich niewoli słyszałem wiele, ale tę jedną zapamiętałem najwięcej: „Strzeż się Niemców, ale jeszcze więcej strzeż się Polaków, którzy Niemcom służą”. W czasie wojennym rozpoznanie folksdojczów i kolaborantów nie było kłopotliwe, ale także i dziś, nie nastręcza to wiele trudności. Wystarczy się tylko dobrze przyjrzeć i chcieć tę proniemiecką usłużność dostrzec.

 

Polska for SALE

W okresie transformacji ustrojowej, po 89 roku, wielu było proniemieckich polityków, ale dwóch w sposób szczególny położyło swoje zasługi dla Berlina. Pierwszym z nich, prekursorem nowej jakości w przestrzeni zdrady narodowej, był pewien młody, perspektywiczny profesor, ze szkoły myśli Jeffreya Sachsa, któremu zrobiono dobry PR, by mógł swobodnie dokończyć dzieła zniszczenia.

 

Na stole stał garnek mleka przysłonięty pieluch.

Obok czekała chochla i talerz świeżych pączków, które całkiem przed chwilą wyjęto z oleju. 

Ledwie ociekły.

Popołudnie wplatał się leniwie w wieczór, choć słońce było jeszcze wysoko.

Przewiązał konia bliżej rzeczki i zasiadł w fotelu na Teleexpress.

Kiedy na ekranie pojawił się nowo wybrany minister finansów uciął z żalem:

„Ten nas sprzeda Niemcom”

Na to, by jego słowa zaczęły się spełniać nie trzeba było długo czekać.

 

 Dziś, patrząc z perspektywy ponad 30 lat wydaje się to niemożliwym, by jeden człowiek, na oczach ponad 30 milionów rujnował Polskę i naród nie zareagował, jak powinien. Ten naród, dla którego występowanie przeciw antyspołecznym działaniom władzy było w czasie do transformacji ustrojowej czymś codziennym. Tymczasem Leszek Balcerowicz wyprzedawał Polskę za bezcen, głównie Niemcom. Za tę wyprzedaż nigdy nie poniósł żadnej odpowiedzialności. Śp. Andrzej Lepper, znają to wszyscy, powtarzał „Balcerowicz musi odejść”. Powtarzał, aż zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. 

Okoliczności wyjaśnia za to dalej swobodnie Balcerowicz, okoliczności ekonomiczne. A przecież nie tylko powinien odejść, jak chciał Lepper, ale powinien „siedzieć” i to już tylko za upadek PeGeeRów. Najsłabszych, najbardziej bezbronnych, Balcerowicz wykończył najszybciej. To bezwzględny człowiek, a obraz jego bezwzględności, mimo upływu 30 lat, wciąż snuje się po wsiach, które objęto dziś specjalnym programem dla obszarów poPeGeeRowskich w ramach Polskiego Ładu. Dlaczego dopiero dziś? Czy poprzednie rządy nie były propolskie? Czy nie targała nimi troska o biednego, zostawionego samemu sobie człowieka?

 

namiestnik z Berlina

Kontynuatorem polityki proniemieckiej – a pamiętać nam trzeba, że skoro silna Polska ograniczając zapędy Niemiec jest gwarantorem bezpieczeństwa Europy, to każde działanie mające na celu Polskę osłabić jest nie tylko proniemieckie, ale antyeuropejskie – tym kontynuatorem jest Donald Tusk.

 On nie kryje się w swej postawie z progresywną germanofilią i o ile przy Balcerowiczu niektórzy mogliby mieć, choć nieuzasadnione, wątpliwości, o tyle przy Tusku nikt żadnych wątpliwości mieć nie powinien. Bez względu, czy premierem w Warszawie, czy przewodniczącym w Brukseli, Donald Tusk służy wiernie Berlinowi. I on się z tym nawet specjalnie nie kryje. Bezmiar jego proniemieckich działań, tych jawnych, jest porażający, a polityka jego ugrupowania, mająca na celu powstrzymać rozwój Polski za wszelką cenę nie pozwala myśleć o nim inaczej jak o namiestniku obcego państwa, którego ustanowiono administratorem podbitego terytorium.

 Dziś niewole przybiera różne formy. Nie trzeba być na stałe „u bauera”, na jego łasce i niełasce, który zastrzeli w czasie próby ucieczki. Można mieszkać w swojej Ojczyźnie, swobodnie się poruszać, korzystać z pozorów wolności, a w szerokiej rzeczywistości pracować na niemieckich warunkach, w wykupionej przez Niemców fabryce, z niemieckim kontraktem, dla niemieckiego szefa, bo tak nas sprzedał Balcerowicz i tak nas dalej sprzedaje Tusk. Bo choć pierwszemu nic nie brakuje über alles, to ten drugi już cały jest für Deutschland…

fot.Wikipedia

Exit mobile version