Spór o to czy prawda (racja) leży pośrodku, tak w sensie ogólnym jak szczegółowym, wydaje się dziś równie jałowy co zwodniczy, tym bardziej, że niebezpiecznie toruje drogę zarówno idiotyczno- naiwnej poprawności politycznej jak niemniej zwodniczej ponowoczesności jako idei porządkującej nasz świat.
Dziś bowiem nieomal „każde dziecko” widzi, że np. fake newsy mają o niebo (sic!) większe powodzenie (szczególnie w „sieci”) niż tzw. naga prawda, a osobliwie wypracowywane często z ogromnym trudem kompromisy oparte na niepodważalnych faktach. Te aktualne konstatacje bowiem dotyczą zarówno polityki, gdzie chorobliwi wręcz kłamcy, manipulatorzy i szaleńcy święcą tryumfy jak najbardziej realne, ale też dziedzin z pozoru tylko delikatnych, wrażliwych społecznie i indywidualnie, jak nie przymierzając zdrowie.
Ten obraz zaś wymaga niezbędnego uzupełnienia o… media w najszerszym tego słowa znaczeniu ze szczególnym uwzględnieniem tzw. „mediów społecznościowych” (manipulacją jest już sama nazwa!), gdzie tryumfuje od dawna bożek klikalności. Zaś tezy klikalne z rzadka tylko mają cokolwiek wspólnego z… prawdą w każdym sensie od klasycznego poczynając (veritas est adequatio intelectus et rei).
Rzecz w tym, że słynny bon mot na ten temat wypowiedział sam Mark Twain już grubo ponad 100 lat temu „Zanim prawda włoży buty kłamstwo obiegnie Ziemię”, a ten cytat przywołał Terry Pratchett w słynnej rozprawie „Prawda” z 2000 roku. Zatem „nihil nivi sub sole”.
Wobec tego czas na trzeźwe pytanie: Po co ja o tym piszę po raz nie wiadomo który? Otóż mój przyjaciel, człowiek znakomicie wykształcony (filozofia, socjologia i teologia) twierdzi brutalnie, że jeśli autor ma ochotę cytować samego siebie to… czas umierać. No może nie dosłownie, ale jest to ostrzeżenie poważne, acz brutalne jako się rzekło. Jeśli zatem w tym momencie odwołam się do moich wieloletnich doświadczeń akademickich, to będzie unik czy intelektualne alibi? Moi studenci, których pozdrawiam, po zajęciach ze mną z całą pewnością zapamiętali (sprawdzałem) wiele różnych medialnych tez, zarówno ogólnych jak szczegółowych. Np., że program Moniki Olejnik w TVN24 to nie jest ani dziennikarstwo, ani publicystyka, tylko show czyli rozrywka, w której nie liczy się żadna prawda, bowiem musi ona zabawić publiczność, najlepiej kosztem „gościa”. Zaś w kwestiach zasadniczych dotyczących np. zapraszania gości do studia, wiedzieli, że pierwszą przesłanką wyboru jest stwierdzenie, że ów ma coś (!) do powiedzenia. Na szczęście dla wielu są też przesłanki kolejne dotyczące funkcji, reprezentacji parlamentarnej i partyjnej etc.
I tu właśnie doszliśmy do zapowiadanej w ubiegłotygodniowym felietonie, konkretnej sprawy np. gości Polskiego Radia Zachód. Otóż zapraszani z partyjnego klucza goście często (wyrazy współczucia dla kolegów dziennikarzy!) klepią tzw. przekazy dnia, które maja się do prawdy jak przysłowiowa „pięść do oka”. A po wyjściu ze studia i tak nazwą naszą regionalną rozgłośnię… reżimową.
Warto zwrócić uwagę na traktowanie odbiorców tych „tekstów” o łamaniu Konstytucji, praw człowieka, autorytarnej władzy etc. jak… ślepych idiotów z amnezją. A mnie wciąż ciekawi czy goście Radia Zachód płacą abonament, który jest wszak prawnym obowiązkiem. A Państwo jak myślicie?