„Punkty za pochodzenie”. Życiorysy. Nepotyzm, kariery i… elity

"Punkty za pochodzenie". Życiorysy. Nepotyzm, kariery i... elity Radio Zachód - Lubuskie

fot. Pixabay

Notatnik konserwatysty… nowoczesnego  5. 04. 20

Jeśli przywołałem w tytule ten PRL-owski idiotyzm, o którym nota bene już tu wspominałem w tonie kpiarsko – edukacyjnym, to w gruncie rzeczy po to żeby zjawiska z tego 45- letniego fatalnego dla Polski okresu nieco (choć hasłowo zgoła) przybliżać młodszym Czytelnikom. Warto bowiem przeciwstawić się choćby tezom lansowanym od 30. lat m.in. przez środowiska związane z Gazetą Wyborczą, że PRL był w jakimś sensie „normalnym państwem” (sic!), zaś za zbrodnie, krzywdy i niegodziwości odpowiadał anonimowy „system” i to oczywiście wypaczony, a nie konkretni ludzie.Natomiast kariery ludzi kultury, sztuki i nauki przebiegały w/g reguł talentu, wiedzy i pracowitości, rzecz jasna też bez nepotyzmu i układów  i przywilejów (np. partyjno-resortowych).

Pośród innych chwytliwych tez i ta przecież tworzyła i tworzy pewien spójny dość przekaz zwany upraszczająco „pedagogiką wstydu”. Pro domo sua zatem warto przyjrzeć się dziwacznej historii samej GW (odsyłam do lektury namiętnie i konsekwentnie zamilczanych książek Stanisława Remuszki) zwieńczonej brawurowym określeniem (15 maja 2019r.) prof. B. Engelking-Boni: „Gazeta Żydowska”(sic!).

Wróćmy jednak do korzeni i historii tej opiniotwórczej gazety, która „wychowuje” już drugie, a nawet trzecie pokolenie Polaków w duchu oszukańczych zasad, przewrotnych wartości i innych „ponowoczesnych zabobonów”. Np. do spółki Agora (wydawcy GW), którą założył Aleksander Paszyński (były czł. PZPR) ze Zbigniewem Bujakiem (były czł.”Solidarności”) w mieszkaniu Andrzeja Wajdy (były czł. PPR, później występujący jako „bezpartyjny”), który został trzecim owej spółki udziałowcem wpłacając jak inni ok. 5 tys. złotych (na dzisiejsze pieniądze). Z czasem zaś czekały na nich gigantyczne dywidendy, a niektóre źródła podają, że czwartym z nich był Adam Michnik, ale ponoć zrzekł się krociowych zysków.

Otóż panowie ci i ich spadkobiercy to dziś multimilionerzy. Wróćmy jednak do osławionych „zasad”, które lansowane w cieniu tzw. „grubej kreski” czy bycia „we własnym domu” pod groźbą wykluczenia z kręgu ludzi z klasą i przyzwoitych narzucały cały szereg swoistych praktycznych  zabobonów. Nie wypadało zatem zarówno ujawniać powiązań rodzinnych, jak i nade wszystko w ogóle  „grzebać w życiorysach”. Za to kreowano, często metodą kooptacji, nowe wybitne talenty i autorytety, które nie podlegały ani krytyce, ani jakiemukolwiek osądowi, A’ propos zabobon, który zakazywał np. komentowania wyroków sądowych to też część owego pakietu tzw. przyzwoitości, urągająca zdrowemu rozsądkowi. I tak to trwało do pamiętnego 2015 roku, kiedy to nieśmiało zaczęto te utrwalone, zbudowane w dużej mierze na nepotyzmie i układach hierarchie (z ogromnymi dochodami w tle) podważać.

Podkreślam tę nieśmiałość, która kontrastuje wszak z wściekłością spod znaku „żeby było, tak jak było” (copy right by Agnieszka Holland), ale i tak drażni wielu oczkujących (od 30. bodaj lat !) elementarnej w tej materii sprawiedliwości (nomen, omen), mających wszak predylekcje do „grzebania w życiorysach” choćby w imię prawdy. Tyle na dziś, a ciąg dalszy w następnym z pozoru tylko kulturalnym felietonie.

fot.Pixabay

Exit mobile version