Zmarł Krzysztof Penderecki

Zmarł Krzysztof Penderecki Radio Zachód - Lubuskie

Krzysztof Penderecki, fot. PAP

W niedzielę po długiej i ciężkiej chorobie w wieku 86 lat zmarł Krzysztof Penderecki – wybitny twórca, jeden z najbardziej znanych i cenionych na świecie polskich kompozytorów. Informację o śmierci artysty potwierdziło PAP Stowarzyszenie im. Ludwiga van Beethovena, którego prezesem jest Elżbieta Penderecka, żona kompozytora.

W komunikacie Stowarzyszenia przypomniano, że Penderecki był doktorem honoris causa kilkudziesięciu uniwersytetów, członkiem honorowym najważniejszych akademii artystycznych i naukowych, a także honorowym profesorem wielu prestiżowych uczelni artystycznych.

„Kawaler Orła Białego, za swą twórczość uhonorowany został wysokimi odznaczeniami krajowymi i zagranicznymi oraz prestiżowymi nagrodami, m.in. pięciokrotnie nagrodą Grammy” – napisano.

Światowy rozgłos przyniosły kompozytorowi utwory awangardowe z lat 60., takie jak „Tren Ofiarom Hiroszimy”, czy „Pasja według św. Łukasza”, które zapoczątkowały pasmo jego międzynarodowych sukcesów. W latach 70. stanął za pulpitem dyrygenckim, prowadząc od tego czasu czołowe orkiestry symfoniczne w Europie, Stanach Zjednoczonych i Azji.

Z jego inicjatywy powstało Europejskiego Centrum Muzyki w Lusławicach dedykowane młodym artystom. Był również wielkim miłośnikiem drzew – architektem liczącego ponad 2 tysiące gatunków drzew założenia parkowego w Lusławicach.

Krzysztof Penderecki (sylwetka)

Krzysztof Penderecki – jeden z najwybitniejszych współczesnych polskich kompozytorów, znakomity dyrygent i pedagog był człowiekiem dwóch pasji: muzyki i ogrodów.

Muzykę – jak sam mówił przed kilku laty – „uprawia przez całe życie, a ogrody – od czasu zamieszkania w Lusławicach koło Zakliczyna”. Do parku otaczającego dworek sprowadzał drzewa i krzewy z całego świata i sam, jak troskliwy ogrodnik, je pielęgnował.

Krzysztof Penderecki, przedstawiciel tzw. polskiej szkoły kompozytorskiej w latach 60., „wielki odkrywca dźwięków”, „eksperymentator”, „wysunięta szpica muzycznej awangardy” – jak artystę określali krytycy – urodził się 23 listopada 1933 r. w Dębicy.

Wychował się w rodzinie o ormiańskich korzeniach. Sam najchętniej wspominał dziadka, Niemca z pochodzenia, który potrafił nauczyć małego chłopca solidnej i wytrwałej pracy. „Dzięki niemu dryl wszedł mi w krew” – mówił w jednym z wywiadów. „Codziennie wstaję o szóstej rano. Wszyscy jeszcze śpią, panuje cisza, a ja zaczynam pracować” – opowiadał.

Początkowo uczył się grać na skrzypcach i pobierał lekcje kompozycji u Franciszka Skołyszewskiego. Następnie w latach 1955-1958 studiował kompozycję w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Krakowie w klasie Artura Malawskiego. Do pierwszego publicznego występu Pendereckiego doszło w 1959 roku na Międzynarodowym Festiwalu Warszawska Jesień; zostały wykonane wówczas „Strofy”, za które, obok „Psalmów Dawida” i „Emanacji”, otrzymał pierwsze nagrody na II Ogólnopolskim Konkursie dla Młodych Kompozytorów Związku Kompozytorów Polskich.

Wkrótce też, w 1959 r., powstał „Tren ofiarom Hiroszimy”, jedna z najbardziej znanych i najczęściej wykonywanych kompozycji, uhonorowana nagrodą UNESCO.

Właśnie te utwory przyniosły mu międzynarodowy rozgłos. Doceniono ich bardzo oryginalną kolorystykę dźwiękową, często wykorzystującą niekonwencjonalne techniki artykulacji (np. stukanie w denko instrumentów smyczkowych, co zresztą niekiedy oburzało innych muzyków). Taka technika kompozytorska otrzymała miano sonoryzmu. W tym stylu skomponowana została również „Pasja wg św. Łukasza”.

„Pasja wg św. Łukasza” to pierwsza rozbudowana forma w twórczości Pendereckiego. Utwór został napisany na zamówienie dla uczczenia 700-lecia katedry w Muenster, w której był po raz pierwszy wykonywany 30 marca 1966 roku. Wykonanie to stanowi punkt zwrotny w karierze artysty.

Kolejne wielkie dzieło chóralne to „Dies Irae” (1967), znane również jako „Oratorium Oświęcimskie”. Kilka lat później powstaje inna wielka forma – „Jutrznia”. Pierwsza część tej kompozycji – „Złożenie do grobu”, została wykonana w katedrze w Altenbergu w 1970 r., część druga, – „Zmartwychwstanie”, rok później w katedrze w Muenster.

„Wtedy nikt nie komponował tak wielkich form, do tego religijnych” – mówił w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” Penderecki. – „Pisałem muzykę sakralną, jeszcze w czasach, gdy była zabroniona, a niektórzy koledzy komponowali wówczas pieśni masowe”.

W 1971 r. na zamówienie ONZ powstało dzieło oratoryjne, kantata „Kosmogonia”. Wykonanie utworu odbyło się w obecności prezydentów, premierów i członków rodzin królewskich.

Te „rozbudowane” formy kompozytor konstruował w oryginalny sposób, łącząc w całość wieloczęściowe utwory. Najpierw powstawała jedna lub kilka części, potem kompozytor dołączał do nich następne. Każdy utwór może być więc wielokrotnie prezentowany w wersji premierowej, co ma – zdaniem krytyków muzycznych – niebagatelne znaczenie w praktyce koncertowej. Najdłużej powstawało w ten sposób „Polskie Requiem”, której początkowa wersja zamówiona została na otwarcie Filharmonii w Luksemburgu i tam wykonana w 2005.

W 1972 r. Penderecki rozpoczął karierę dyrygencką. Od tego czasu prowadzi największe orkiestry świata.

W latach 1972-1978 był profesorem na Yale University School of Music.

U progu lat 70. XX w. muzyk porzucił technikę sonorystyczną i coraz częściej komponował tonalnie, orkiestrując w stylu niemieckiej muzyki symfonicznej z końca XIX stulecia. Krytycy zarzucali mu nawet, że „zdradził awangardę”, ale właśnie ten styl znalazł aprobatę szerokiej publiczności.

W 1973 r. artysta ukończył I Symfonię i poprowadził jej światową prapremierą w Anglii. W tym samym roku powstało „Magnificat” na bas solo, zespół wokalny, dwa chóry mieszane, chór chłopięcy i orkiestrę dla uczczenia 1200-lecia katedry w Salzburgu.

Światowa premiera I Koncertu skrzypcowego odbyła się w Bazylei w kwietniu 1977 r., solistą był Isaak Stern. Pierwszym wykonaniem II Symfonii 1 maja 1980 r. w Nowym Jorku, jak również kolejnymi na festiwalach w Salzburgu i Lucernie podczas tournee po Europie, dyrygował Zubin Mehta.

16 grudnia 1980 roku, podczas odsłonięcia Pomnika Poległych Stoczniowców, odbyło się pierwsze wykonanie „Lacrimosy”. Utwór ten Krzysztof Penderecki skomponował dla Lecha Wałęsy i „Solidarności”, a dedykował ofiarom Grudnia 70.

„Te Deum” na głosy solowe, chór i orkiestrę Penderecki dyryguje podczas prapremiery w Asyżu latem 1980 r. W roku 1981 „Te Deum” jest wykonywane w Nowym Jorku, Berlinie, Warszawie i Paryżu. 11 stycznia 1983 r. Penderecki dyryguje pierwszym wykonaniem II Koncertu wiolonczelowego, z towarzyszeniem Filharmoników Berlińskich i solisty Mścisława Rostropowicza.

Jedną z ważniejszych kompozycji Pendereckiego jest „Polskie Requiem”, powstałe w latach 1980-1984, z wyjątkiem „Sanctus”, które napisał w 1993 roku. Zgodnie z tradycją gatunku w „Polskim Requiem” kompozytor wykorzystał fragmenty łacińskich tekstów liturgicznych mszy żałobnej, przy czym tekst liturgiczny został uzupełniony o tekst polskich suplikacji „Święty Boże”. Choć utwór ten został napisany na zamówienie Radia i Państwowego Teatru Wirtembergii dla uczczenia 40. rocznicy zakończenia II wojny światowej, był też odczytywany jako komentarz do stanu wojennego w Polsce.

W marcu 1987 r. „Pieśń Cherubinów” na chór a cappella została po raz pierwszy wykonana na uroczystym koncercie w Waszyngtonie z okazji 60. urodzin Mścisława Rostropowicza.

W 1988 r. Penderecki otrzymał nagrodę Grammy za II Koncert wiolonczelowy, nagrany z Mścisławem Rostropowiczem jako solistą.

Rok później napisał IV Symfonią (Adagio) na zamówienie rządu francuskiego z okazji dwusetlecia Rewolucji Francuskiej.

Penderecki jest także autorem oper. W latach 1968-1969 powstały jego „Diabły z Loudun” na zamówienie Opery w Hamburgu. Druga opera, „Raj utracony”, miała prapremierę w Chicago pod koniec 1978 r. W styczniu 1979 r. Penderecki dyrygował sceniczną wersją „Raju utraconego” w Teatrze La Scala w Mediolanie i na zaproszenie papieża Jana Pawła II, dał koncert w Watykanie. Rok 1986 to triumf trzeciej opery mistrza – „Czarnej maski” w Salzburgu. Premiera czwartej opery Pendereckiego, „Ubu Króla” (wg Alfreda Jarry’eGo), miała miejsce 6 lipca 1991 r. w Operze Monachijskiej.

W 1995 r. Penderecki napisał dla Anne-Sophie Mutter II Koncert skrzypcowy. W grudniu 1995 kompozytor poprowadził pierwsze wykonanie III Symfonii z Orkiestrą Monachijską.

Premiera „Siedmiu Bram Jerozolimy”, utworu napisanego na 3000 lat Jerozolimy, odbyła się 9 stycznia 1997 roku w Jerozolimie. W 1997 roku, na tysiąclecie Gdańska, powstała kantata „Hymn do świętego Wojciecha”.

Prawykonanie „Credo” odbyło się w lipcu 1998 r. w USA, a pierwsze europejskie wykonanie – 5 października 1998 r. w Krakowie, w ramach Festiwalu Krzysztofa Pendereckiego.

W lutym 1999 r. kompozytor otrzymał dwie prestiżowe Nagrody Grammy: za najlepszą kompozycję współczesną (II Koncert skrzypcowy) oraz nagranie płytowe tego Koncertu z Anne-Sophie Mutter i London Symphony Orchestra pod jego batutą.

26 czerwca 2005 r. w Luksemburgu odbyła się prapremiera VIII Symfonii na troje solistów, chór i orkiestrę, zatytułowanej „Lieder der Vergaenglichkeit” (Pieśni przemijania). Do tej symfonii kompozytor chce dopisać, jak to zapowiedział ostatnio – jeszcze dwie części.

Lista nagród, wyróżnień i honorowych tytułów Pendereckiego jest imponująco długa. Wystarczy tylko wspomnieć, że artysta otrzymał 24 tytuły doktora honoris causa począwszy od Uniwersytetu Jagiellońskiego po Yale University, i ma honorowe członkostwo najwybitniejszych światowych akademii artystycznych i naukowych oraz stowarzyszeń. Jest też honorowym obywatelem wielu miast na świecie, jak też np. gminy Zakliczyn i tzw. adoptowanym honorowym obywatelem Puerto Rico.

Profesor Penderecki został uhonorowany Orderem Orła Białego, otrzymał też m.in. Złoty Medal Ministra Kultury Armenii, a także – Dyplom Honorowego Profesora Państwowego Konserwatorium im. Komitasa w Erewaniu.

W kwietniu 2008 r. artysta odebrał nagrodę Orły 2008 za muzykę do filmu „Katyń” Andrzeja Wajdy.

Muzyka Pendereckiego pojawiła się w wielu filmach m.in. w „Rękopisie znalezionym w Saragossie” Wojciecha Hasa, w „Lśnieniu” Stanleya Kubricka, „Egzorcyście” Williama Friedkina czy „Dzikości serca” Davida Lyncha.

24 czerwca 2008 r. odbyło się w Gdańsku prawykonanie „Fanfary”, utworu o podniosłym i dostojnym charakterze, skomponowanym przez artystę dla Europejskiego Centrum Solidarności. Jej nagranie w wykonaniu Orkiestry Polskiej Filharmonii Bałtyckiej, ma stać się stałą „ekspozycją” tej instytucji.

„Kiedyś lubiłem zaszyć się w labiryncie. W Lusławicach zasadziłem dwa labirynty; uważałem, że jak się sadzi labirynt, to zna się wszystkie drogi. Dzisiaj jednak moim ulubionym zakątkiem jest… mój pokój, z moimi książkami i drzewami za oknem. W nim niespiesznie, bo nie lubię się teraz spieszyć, pracuję i nie wypuszczę z ręki utworu, dopóki nie jestem pewien, że każda nuta jest tam, gdzie być powinna” – powiedział maestro w wywiadzie udzielonym PAP z okazji festiwalu honorującego jego 85. urodziny.

Krzysztof Penderecki: głos ludzki jest najważniejszym instrumentem (wywiad)

W pieśniach liczy się głos. Dla mnie głos ludzki jest najważniejszym instrumentem – mówił PAP Krzysztof Penderecki. Wybitny kompozytor zmarł w niedzielę. Przypominamy jeden z ostatnich wywiadów z artystą, przeprowadzony w kwietniu ubiegłego roku przy okazji 85. urodzin twórcy.

PAP: Jest pan człowiekiem dwóch pasji: muzyki i ogrodów. Spotykają się one w pańskiej VIII Symfonii zwanej „Lieder der Vergaenglichkeit” – „Pieśni Przemijania” wykonanej na zakończonym właśnie Wielkanocnym Festiwalu Ludwiga van Beethovena. Obok piękna i witalności przyrody jest w tych pieśniach smutek i melancholia. Zaduma nad kruchością drzew i ich obumieraniem stanowi symboliczne odniesienie do egzystencji człowieka. Jak to się stało, że te idee połączyły się w tym utworze?

Krzysztof Penderecki: Zawsze interesowałem się literaturą, szczególnie poezją. Wertując książki trafiłem na wspaniałe wiersze niemieckich poetów poświęcone m.in. drzewom. Postanowiłem wtedy napisać cykl „Pieśni”. Literatura polska jest mi, naturalnie, bardzo bliska, ale ja również wychowywałem się na literaturze niemieckiej. Mój dziadek, który był z pochodzenia Niemcem, czytał mi albo recytował z pamięci wiersze Goethego, Rilkego, Eichendorffa; tak więc bardzo wcześnie zetknąłem się z niemiecką poezją. Jako dziecko pewnie nie wszystko dobrze rozumiałem, ale zapamiętałem rytm, brzmienie tego języka. To stale do mnie wracało. Z przyjemnością dokonałem więc wyboru wierszy i napisałem potem muzykę. Zresztą, kilka lat później, w 2010 r., napisałem drugi cykl pieśni do tekstów polskich poetów – „Powiało na mnie morze snów – pieśni zadumy i nostalgii”. Te cykle „Pieśni” są spokrewnione ze sobą.

PAP: VIII Symfonia składa się z dwunastu pieśni, czy wszystkie wiersze wybrał pan osobiście?

Krzysztof Penderecki: Tak, oczywiście. Zamykam się w swoim pokoju, ze swoimi książkami i pracuję, pracuję sam. Raczej nie ma mowy o jakimś przenikaniu innych, nie moich pomysłów.

PAP: „Pieśni Przemijania”, które były wykonane podczas zakończonego w Wielki Piątek Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena, wpisywały się w atmosferę festiwalu, który publiczność tak lubi – z jednej strony za wiosenny nastrój, a z drugiej za poważny ton.

Krzysztof Penderecki: Ten cykl pieśni niemieckich powstał w 2005 r., pisząc go byłem mocno dojrzałym człowiekiem. Mając lat 20. albo 30. nie napisałbym tych kompozycji. To byłoby niemożliwe. I nie tylko jest to sprawa doświadczenia życiowego, ale po prostu nie umiałbym wtedy dokonać tak dokładnego przeglądu historii literatury niemieckiej, by wybrać najpiękniejsze utwory. Literacka podstawa jest mi bardzo bliska; od samego początku komponowałem do tekstów. „Pasja wg św. Łukasza”, najważniejszy utwór z pierwszego okresu mojej twórczości, to była literatura, Ewangelia – właśnie słowo. I to były pieśni, a w pieśniach liczy się głos. Dla mnie głos ludzki jest najważniejszym instrumentem.

PAP: Wspomniał pan profesor „Pasję”, dzieło monumentalne, pełne symfonicznego rozmachu a zarazem liryczne, o delikatnej, ażurowej strukturze. Podobnie jest z VIII Symfonią. Czy jest Pan lirykiem?

Krzysztof Penderecki: Pewnie tak. Moja twórczość to z jednej strony dynamiczne kompozycje, a z drugiej – liryzm.

PAP: Już w Pieśni I do słów „Nachts” Eichendorffa pojawia się nastrój nokturnowy; w Pieśni II „Der brennende Baum” Brechta mamy obraz drzewa, które umiera, płonąc. W kolejnych pieśniach przedstawia Pan dźwiękową wizję drzew, które odczuwają strach, cierpią. A przecież ktoś napisał, że VIII Symfonia jest pochwałą parku i drzew w pańskim ogrodzie. Czy drzewa w Lusławicach nie są szczęśliwe?

Krzysztof Penderecki: Muzykę uprawiam przez całe życie, a ogrody – od czasu zamieszkania w Lusławicach. VIII Symfonia wyrosła przede wszystkim z mojej fascynacji poezją – jak już wspomniałem – polską i niemiecką. W tym przypadku chodzi o język niemiecki, który ma znakomite brzmienie. I świetnie się nadaje, co ważne dla kompozytora, do utworów muzycznych. Podobnie, zresztą, jak łacina, ale niestety nie język polski. Mogę się jednak zgodzić, że kompozycja ta ma pewien związek z drzewami otaczającymi nasz dom w Lusławicach. Przez lata przecież do parku, w którym niewiele było, ot kilka starych pni, przywoziłem z podróży drzewa i krzewy z całego świata. Sam je sadziłem, pielęgnowałem. Byłem uważnym i zamiłowanym ogrodnikiem. Odtworzyłem dawny park. Zawsze z podróży, co przypomina moja żona Elżbieta, staraliśmy się przywieźć coś ciekawego do Lusławic, nie tylko rośliny, ale też np. piece kaflowe do domu.

PAP: Czy otoczenie przyrody, uroda parku, spokój drzew działały na pana inspirująco? Czy chętnie pan komponował w Lusławicach?

Krzysztof Penderecki: Tam właśnie powstała m.in. VIII Symfonia, której partyturę mam teraz przed sobą. Komponowałem jednak w różnych miejscach; latem w Jastrzębiej Górze, w naszym domu w Krakowie, i też w Lucernie.

PAP: A w Warszawie?

Krzysztof Penderecki: Bywam w Warszawie i lubię to miasto; tu odbywa się od lat Festiwal Ludwiga van Beethovena, organizowany przez Elżbietę. Nigdy jednak tu nie komponowałem.

PAP: Ale w Krynicy tak; tam pisał pan „Pasję wg św. Łukasza”, utwór na zamówienie z okazji 700-lecia katedry w Muenster.

Krzysztof Penderecki: Nie zdawałem sobie sprawy, na co się porywam. Przez rok zbierałam materiały, ale zbliżał się termin pierwszego wykonania. Byłem pod presją czasu. Dokładnie to pamiętam, ponieważ wzięliśmy ślub z Elżbietą 18 grudnia. Nie miałem mieszkania, wynajmowałem pokój w hotelu. Pojechaliśmy więc do domu pracy twórczej ZAIKS w Krynicy i tam na małym stoliku śniadaniowym, od którego partytura była dwa razy większa, pisałem „Pasję”.

PAP: Ale Lusławice to miejsce szczególne?

Krzysztof Penderecki: Kiedy pierwszy raz tam przyjechałem, przywieziony przez mojego przyjaciela, usiadłem na kawałku muru, w pobliżu dworu z bogatą historią, ale w ruinie, rozejrzałem się i postanowiłem, że tu będzie nasz dom. I od lat on tu jest, do niego wracamy, tu spotyka się rodzina. I jest to miejsce w którym najchętniej pracuję. Jest to też nasze zrealizowane marzenie, by stworzyć miejsce spotkań młodych muzyków, nie tylko z Polski. To się udało. Powstało w Lusławicach nieopodal dworu, na łące, można powiedzieć – na ściernisku, Europejskie Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego.

PAP: Podobno w Centrum, w którym jest m.in. sala koncertowa na blisko 700 miejsc, odbywa się ponad sto wydarzeń rocznie?

Krzysztof Penderecki: Poważne kształcenie muzyczne ma tu miejsce. Odbywają się warsztaty solowe, kameralne, symfoniczne, koncerty, festiwale. A wcale nie miałem pewności czy to się powiedzie, czy będzie duże zainteresowanie. Przecież – jak mi przypomina żona – mówiono, że „Penderecki buduje Centrum w środku niczego”. Widocznie działa tu pewna magia. Od samego początku to miejsce – mające swoją historię i tradycje kulturalne, przecież niegdyś był to zbór arian – w Lamusie z XVI wieku. To miejsce przyciągało i przyciąga artystów. Tu też malował Jacek Malczewski. Dzisiaj to miejsce przyciąga artystów z całego świata. Elżbieta jednak chciałaby, aby się działo tu jeszcze więcej; kiedy osiągnie jakiś cel, dąży dalej, wyżej.

PAP: Powróćmy do ogrodu, czy ma pan w nim ulubione zakątki, drzewa pod którymi chętnie Pan siada?

Krzysztof Penderecki: Kiedyś lubiłem zaszyć się w labiryncie. W Lusławicach zasadziłem dwa labirynty; uważałem, że jak się sadzi labirynt, to zna się wszystkie drogi. Dzisiaj jednak moim ulubionym zakątkiem jest… mój pokój, z moimi książkami i drzewami za oknem. W nim niespiesznie, bo nie lubię się teraz spieszyć, pracuję i nie wypuszczę z ręki utworu, dopóki nie jestem pewien, że każda nuta jest tam, gdzie być powinna.

PAP: Nad czym Maestro obecnie pracuje?

Krzysztof Penderecki: Większość moich kompozycji powstawała na zamówienie. Teraz już nie przyjmuję zamówień. Ale myślę o jeszcze jednym cyklu pieśni, o ile wyszukam dobre literackie teksty. Napiszę wtedy na pewno, a może też IX symfonię. (PAP)

Była to jedna z ostatnich opublikowanych rozmów z Krzysztofem Pendereckim. W serwisie PAP ukazała się 21 kwietnia 2019 roku.

Exit mobile version