Piszę ten felieton 13 grudnia 2020 roku. Jest niedziela, a w telewizji słyszę od złotoustych polityków wyrosłych z jaruzelskich korzeni, dokładnie te same argumenty o praworządności i patriotyzmie, jakie słyszałem podczas karnawału Solidarności w roku 1980 i 1981 z partyjnych mediów. Pogrobowcy Goebelsa i naśladowcy Urbana znowu uczą nas patriotyzmu. Ci, którzy zaprzyjaźnili się z mordercami Jerzego Popiełuszki, przytulili politycznie zbrodniarzy stanu wojennego i pełnymi garściami czerpiący kasę od rabusiów, wyprzedających Polskę za psie pieniądze w latach 90, narzucają nam znowu jak szanować własną ojczyznę.
Uśmiechnięci twierdzą, że jak 90% lokalnych mediów należy do niemieckiego kapitału, to dobrze, a jak należy do Polski, to niedobrze. Nawet nie drgnie im powieka, kiedy perorują, że to w obronie Polski donoszą na polski rząd wybrany demokratycznie głosami Polaków. Bez śladu zażenowania, z opluwania Polski, z reprezentowania nie polskich interesów, czynią patriotyczny obowiązek.
Uśmiechnięci twierdzą, że jak 90% lokalnych mediów należy do niemieckiego kapitału, to dobrze, a jak należy do Polski, to niedobrze. Nawet nie drgnie im powieka, kiedy perorują, że to w obronie Polski donoszą na polski rząd wybrany demokratycznie głosami Polaków. Bez śladu zażenowania, z opluwania Polski, z reprezentowania nie polskich interesów, czynią patriotyczny obowiązek.
I tak jak kiedyś Związek Radziecki był dla ich politycznych protoplastów ustrojem najlepszym na świecie, tak dla nich dzisiaj każde słowo wypowiedziane z pogardą o Polsce i polskim rządzie z Europy, jest dla nich polityczną i moralną busolą.
Lżenie Polski i Polaków w mediach niemieckich czy, jak ostatnio, holenderskich, uznają za przyjacielskie przypominanie nam przynależnego miejsca w europejskim szyku. Bo jak powiedziała jedna z renegatek zasiadająca w polskim sejmie, Holandia może więcej. Takie to pojęcie o równości i praworządności europejskiej zaleca Polsce polska opozycja. Dla naszego dobra, powinniśmy im, tym lepszym, światlejszym, bardziej europejskim, pozwolić na przywileje. W imię polskiej racji stanu, mogą nami pogardzać, tylko dlatego, że dają nam lichą rekompensatę za rabunek.
I właśnie dzisiaj w 39 rocznicę napaści obrońców socjalizmu w Polsce na własny naród, słowa polityków opozycji są dla mnie swoistym deja vu. Ja wszystkie te argumenty o lepszości tego co niepolskie znam. Wryły mi się w mózg tego poranka, w którym, na tle polskiej flagi, sowiecki agent, edukował mnie z patriotyzmu. Słowa o ocaleniu, o społecznym ładzie, odwiecznych przyjaźniach, płynące z ust, ubranego w polski wojskowy mundur, zdrajcy, znowu dzisiaj słyszę, jako echo, od rozmaitych politycznych łajdaków, atakujących Polskę. Polskę Pileckich, Polskę Fildorfów, Polskę żołnierzy AK i żołnierzy wyklętych. Polskę milionów ludzi wymordowanych w imię budowania Polakom lepszego świata, wbrew ich własnym chęciom. Świata w którym mieliśmy służyć innym. Kiedyś Sowietom i ich wizji sprawiedliwości, a dzisiaj Eurokołchozowi, w którym ci dobrzy Europejczycy, pozwalają Polakom żyć jako Europejczykom drugiej kategorii.
I tak jak wtedy, w grudniu 1981 roku, znowu zaprzańcy uczą Polaków troski o własną Ojczyznę. Nie wiem, czy coraz bardziej bardziej bezczelni, czy coraz bardziej zdesperowani. Prześcigają się w lżeniu, podłościach, atakach coraz bardziej wściekłych.
I tak jak wtedy nie pojmuję tego, że można za drobny jurgeld, nic nie kosztujący order bez znaczenia, trzeciorzędny stołeczek, pogardliwe poklepanie po ramieniu, służyć obcemu Panu.
Lżenie Polski i Polaków w mediach niemieckich czy, jak ostatnio, holenderskich, uznają za przyjacielskie przypominanie nam przynależnego miejsca w europejskim szyku. Bo jak powiedziała jedna z renegatek zasiadająca w polskim sejmie, Holandia może więcej. Takie to pojęcie o równości i praworządności europejskiej zaleca Polsce polska opozycja. Dla naszego dobra, powinniśmy im, tym lepszym, światlejszym, bardziej europejskim, pozwolić na przywileje. W imię polskiej racji stanu, mogą nami pogardzać, tylko dlatego, że dają nam lichą rekompensatę za rabunek.
I właśnie dzisiaj w 39 rocznicę napaści obrońców socjalizmu w Polsce na własny naród, słowa polityków opozycji są dla mnie swoistym deja vu. Ja wszystkie te argumenty o lepszości tego co niepolskie znam. Wryły mi się w mózg tego poranka, w którym, na tle polskiej flagi, sowiecki agent, edukował mnie z patriotyzmu. Słowa o ocaleniu, o społecznym ładzie, odwiecznych przyjaźniach, płynące z ust, ubranego w polski wojskowy mundur, zdrajcy, znowu dzisiaj słyszę, jako echo, od rozmaitych politycznych łajdaków, atakujących Polskę. Polskę Pileckich, Polskę Fildorfów, Polskę żołnierzy AK i żołnierzy wyklętych. Polskę milionów ludzi wymordowanych w imię budowania Polakom lepszego świata, wbrew ich własnym chęciom. Świata w którym mieliśmy służyć innym. Kiedyś Sowietom i ich wizji sprawiedliwości, a dzisiaj Eurokołchozowi, w którym ci dobrzy Europejczycy, pozwalają Polakom żyć jako Europejczykom drugiej kategorii.
I tak jak wtedy, w grudniu 1981 roku, znowu zaprzańcy uczą Polaków troski o własną Ojczyznę. Nie wiem, czy coraz bardziej bardziej bezczelni, czy coraz bardziej zdesperowani. Prześcigają się w lżeniu, podłościach, atakach coraz bardziej wściekłych.
I tak jak wtedy nie pojmuję tego, że można za drobny jurgeld, nic nie kosztujący order bez znaczenia, trzeciorzędny stołeczek, pogardliwe poklepanie po ramieniu, służyć obcemu Panu.
Tekst: Krzysztof Chmielnik
Fot. polskieradio.pl