Passauer kasse

Passauer kasse Radio Zachód - Lubuskie

fot. archiwum

Teza o niemieckiej praworządności jako wzorcowej może budzić wiele obiekcji. Także tez o niemieckiej uczciwości nie da się bez uszczerbku na sumieniu obronić. Żeby nie być gołosłownym przytoczę fragmenty życiorysu pewnego pana. Założyciela wydawnictwa, które się właśnie sprzedało Orlenowi. Transakcja wywołała histerię opozycji, co niejako wyjaśnia komu w Polsce ona służy.
Na stronie oficjalnej wydawnictwa „Verlaggruppe Passau” widnieje notka dotycząca 1933  r.
„Dr Hans Kapfinger jako redaktor naczelny Straubinger Tagblatt, pisze w 1933 r. artykuł, który przyszłość jego i grupy wydawniczej Passau, a w nim, że >>Należy zbadać gabinet Adolfa Hitlera pod kątem jego stanu psychicznego<<. Został za to wtrącony do więzienia przez nazistów i po zwolnieniu zakazano mu pracy. Wydaje się, że jego pełna nadziei kariera dobiegła końca.”
Niemiecka rzetelność używa zwrotu, że „wydaje się”. Nadaje tym samym postaci założyciela rys, z jednej strony męczennika, a z drugiej nieustającego w bojach wojownika. Aby następnie w historii wydawnictwa opisanej na firmowej stronie zgrabnie przeskoczyć do 1946 roku. I ci którzy odwiedzają stronę firmową nie dowiedzą się z niej tego, co można bez trudu znaleźć w niemieckiej Wikipedii. A w niej to, tu cytuję „W okresie narodowego socjalizmu był kierownikiem sprzedaży, ogłoszeń i reklamy w Coburgu, Bambergu, Lichtenfels, Lipsku i Berlinie.” Zatem kłamstwo założycielskie podobne jak to o odwiecznie niemieckim Gdańsku, Szczecinie czy Wrocławiu.
W Niemczech wiadomo też, że założyciel wydawnictwa w czasach kiedy rzekomo był szykanowany przez nazistowski reżim, zakupił po okazyjnej cenie mieszkanie po żydach wysłanych do nieba przez komin. Złośliwi dopatrują się w tym tego, że musiał być w dobrych relacjach z tymi, którzy owych żydów do nieba wysłali. Zaś tuż przed wkroczeniem do Niemiec Rosjan, obrabował mieszkanie jakiegoś SS-mana. Bohatersko ratując ów ruchomy majątek przed wywózką do ZSRR.
W 1946 retuszując życiorys o wątki opozycyjne uzyskuje od Amerykanów koncesję na wydawanie gazety. Startuje z sukcesem osiągając nieomal natychmiast ponad 100 tys nakładu. Pozycja wydawnictwa rośnie, a wraz z nią polityczne wpływy. Passau leży w Bawarii, a w Bawarii w pod koniec latach 50 do władzy pcha się niejaki Franz Josef Strauss. I tu ciekawostka ów konserwatywny polityk odmroził sobie on obie nogi pod Stalingradem, co ułatwiło mu lansowanie się jako antynazisty.
Ale co to za konserwatywny niemiecki polityk, jeśli nie ma na sumieniu jakiegoś dużego przekrętu. Zatem jak mus to mus. Na początku lat 60 zamieszany jest, co opisuje Der Spiegel, w aferę korupcyjną związaną z budową 500 mieszkań dla amerykańskich żołnierzy. Do dillu dopuszczony jest nasz bohaterski Hans Kapfinger, wydawca, który umie zgrabnie połączyć misję informacyjną z nierejestrowanymi dochodami. Ale zgodnie z panującą w Niemczech etyką bogatemu i wpływowemu można więcej. Strauss zostaje premierem rządu Bawarii. Sprawa przycicha, a wydawnictwo oparte na zasadach stworzonych przez założyciela ekspanduje w latach 90 na Wschód. I jak można wnioskować z tradycji wydawnictwa, nie wszystko obyło się bez nierejestrowanej kasy. Kto ją w Polsce dostał i z kim się nią podzielono, odkryją dopiero za jakiś czas wnikliwi i paskudni szkodnicy dobrych przecież relacji polsko-niemieckich. Wrednie psujący obraz ideału, do którego modli się opozycja w Polsce.

Tekst: Krzysztof Chmielnik

fot. archiwum

 

Exit mobile version