Katoliczny kraj

Katoliczny kraj Radio Zachód - Lubuskie

fot. Pixabay

Tytuł felietonu zaczerpnąłem z rozmowy, która miała miejsce podczas minionych Świąt Bożego Narodzenia. Zupełnie bez kontekstu zapamiętałem tę osobliwą frazę wypowiedzianą, przez postać, która podkreślała, że „nie jest takom osobom”(coś w stylu panny Nadii Oleszczuk z Rady Programowej Strajku Kobiet). „Tak – rzekła do mnie – no obchodzimy te święta prawda, bo Polska jest takim katolicznym krajem”. Wywołała wtedy we mnie uśmiech i pobłażliwość, ale dziś myślę, że w tej jej nieudolności językowej powstały neologizm ma absolutnie adekwatne obrazowanie stanu wspólnoty katolickiej w Polsce. 

Liczny katolicyzm jest jedynie na poziomie liczby ochrzczonych – ok. 87%, z czego do kościoła chodzi 38 %, a do komunii przystępuje 17%. Gdy dotkniemy postawy wobec rzeczywistości zaczyna się wyliczanka wymówek, które ćwierć wieku temu celnie zdefiniował w swojej homilii biskup Edward Dajczak: „Jestem katolikiem, ale…”.

Katolicyzm wymaga jednoznaczności. Nie można być katolikiem i wspierać jakiejkolwiek sprawy, która stoi w sprzeczności z fundamentami wiary. Nie można być katolikiem i chodzić na marsze strajku kobiet, ba! nawet znaczyć się piorunem na profilu społecznościowym. Czym jest ten protest i jakie ma tło pisałem szerzej w felietonie „Kto jest kto? (…i rzuciliby nas lwom)„. „Jesteś katolikiem, ale…” to znaczy, że nim nie jesteś. Nie można dwom panom służyć, a mowa wasza musi być: tak tak, nie nie – co inne jest, wiadomo od kogo pochodzi.

Próba sumień trwa

Kiedy w 1995 roku Jan Paweł II wołał w Skoczowie o czystość polskich sumień i przestrzegał, że ich próba się nie skończyła, nawet w najśmielszych wizjach nikt z nas nie przewidywał, że w kraju nad Wisłą, gdzie „pierwsze ukłony, są jak odwieczne Chrystusa wyznanie: Bądź Pochwalony” nie tylko ruchy z wpisaną w swoją doktrynę walką z kościołem, z Bogiem, z taką zuchwałością, zjadliwością i zawziętością zaatakują polskich katolików, ale że w szeregu obok nich staną ci, którzy za katolików się podają i naprawiać Kościół chcą przez jego podpalenie dając się porwać doktrynie pełnej otwartej do Kościoła nienawiści.

Kościół nigdy nie był i nie jest doskonały. To raczej nieustanne pielgrzymowanie do świętości. Dlatego ćwierć wieku temu nasz papież wołał o sumienie narodu przewidując, że próba nadejdzie. Dziś to jest właśnie czas próby Kościoła, a Kościół to my, nikt inny. Zanim rzucisz kamieniem odpowiedz sam sobie, ile razy modliłeś się za swojego proboszcza, biskupa, za papieża, ile razy prosiłeś dla nich o światło Ducha Świętego? Modliłeś się w ogóle? Jak angażujesz się w swoją wspólnotę parafialną i co robisz by była lepsza? Czy może stoisz z boku, czasem w niedzielę ockniesz na kazaniu, księdza do domu nie zapraszasz, do wspólnoty modlitewnej żadnej nie należysz, pięciu warunków dobrej spowiedzi nie pamiętasz, a rzymskim katolikiem jesteś tak na wszelki wypadek? Próba sumień trwa.

„Człowiek w człowieku umiera, gdy go już dobro uczynione nie raduje, a zło nie boli”  – słowa biskupa Wilhelma Pluty są gorzką wskazówką dla nas wszystkich, bez względu na wyznanie, orientację polityczną, wizję Polski – tu już nie chodzi o katolicką postawę, ale o weryfikację własnego człowieczeństwa. Warto i nad tym się pochylić, bo to już nie tylko do katolików się odnosi, a do każdego, kto chce w Polsce żyć i dla Polski coś zrobić. Próba trwa.

Odwaga wiary wiele kosztuje

Ostatni czas pchnął katolików w otchłań pełną lęku i zwątpienia. I mnie dotknęło to uczucie. W pewnym momencie poczułem się jak apostoł Piotr, który zaczął tonąć. Przypomniałem sobie tę scenę z Ewangelii i słowa, które rzucił mu Jezus kołem ratunkowym: „Czemu zwątpiłeś, małej wiary?”.

Dziś wobec zupełnie nieprzypadkowego, skomasowanego, a nieznającego precedensu w historii ataku na Kościół Katolicki w Polsce każdy z nas musi dać świadectwo wiary. Pewnie niewielu pamięta, choć powtarzamy przy każdym chrzcie, że wyznawanie wiary jest naszą chlubą. Wyznawanie wiary to prócz „Credo” przede wszystkim nieustanna chęć czynienia dobra i gotowość do podjęcia ryzyka bycia odrzuconym, a nawet prześladowanym w imię przyznania się do Tego, który jest drogą, prawdą i życiem. To, co dziś dzieje się w Polsce, to szczególny rodzaj prześladowania. To zresztą fenomen w skali świata, bo większość jest prześladowana przez mniejszość. Czy ktoś z nas może sobie wyobrazić taki rodzaj protestów wobec Islamu czy Judaizmu w dowolnym kraju na świecie? Dziś to świadectwo wiary dotyka nie tylko obrony wartości katolickich, ale i patriotycznych, bo przecież w Polsce jak w żadnym innym kraju na świecie te dwie sfery symbiotycznie się przenikają.

„Odwaga wiary wiele kosztuje, ale wy nie możecie przegrać miłości” – to jest najważniejsze wezwanie Jana Pawła II.

To właśnie dziś, w tej sytuacji każdy z nas musi tę odwagę z siebie wydobyć, znaleźć wymiar zadań, które trzeba podjąć, słuszną sprawę, o która nie można nie walczyć, do końca. Nie można zdezerterować, bo dla chrześcijanina sytuacja nigdy nie jest beznadziejna, bo musi być mocny mocą wiary, bo musi wymagać od siebie, chociażby inni od niego nie wymagali. Musi być mocniejszy od sytuacji w której przyszło mu żyć.

A jak już będę dobrym człowiekiem…

Każdy z ludzi tworzących Kościół jest tylko człowiekiem. Każdy chcąc zmienić go na lepsze musi zacząć od siebie. Każdy ze swojej postawy i działania będzie rozliczony. Na szczęście Kościół nie należy do ludzi, a do Chrystusa. Spotkamy Go w drodze do Emaus. Wyjaśni nam wszystko, a jak zacznie się mieć ku zachodowi i dzień się nam nachyli, zaprośmy Go do swoich domów. 

I zacznijmy czytać naszego papieża. On był odpowiedzią na wszystkie nasze pytania i zwątpienia nazbierane przez tysiąc lat istnienia Polski. Tam jest odpowiedź, kim był, komu i czemu służył i czy możliwym byłoby, że świadomie, mając pełnię wiedzy, przymknął by ucho, oko i serce na zgorszenie z kamieniem młyńskim w tle? Był, jest i pozostanie drogowskazem na bezdrożu dzisiejszego świata, autorytetem na pustyni wzorów do naśladowania i ponadczasową mądrością w przeciągu nieustannej dewaluacji prawd szytych na miarę doczesnych interesów.

Myśli rozsypane:

Plus dodatni

Mój amerykański znajomy od zawsze wskazywał, że przez papieża Polaka były kryte skandale pedofilskie w kościele. W tym tygodniu zmienił zdanie. Skandale pedofilskie były kryte, ale nie przez papieża Polaka, a za papieża Polaka. Staje więc w tym samym rzędzie co Frédéric Martel, autor „Sodomy” czy George Weigel autor biografii Jana Pawła II. 

Do lewicy:

…żeby choćby przez myśl przeszło, że Jan Paweł II mógłby kryć zbrodnie trzeba mieć umysł ciasny jak lewicowe panie z pewnej konferencji dla obłąkanych (poziom mniej więcej Palikota ze świńskim ryjem), albo być z tamtej strony.

Wy, którzyście przez 45 lat niszczyli zdrową tkankę narodu mordem na AK, przymusem emigracji, Syberią dla pozostałych patriotów, a co zostało w Polsce przy życiu eksterminując w sferze moralności, przyzwoitości, uczciwości, którzyście nie zostali nigdy za te zbrodnie komunistycznych ojców waszych, dziadów, czy wreszcie was samych rozliczeni dzięki magdalenkowym układom z quasi solidarnościową ekipą, którzyście uwłaszczali się na majątku Polaków przez pokolenia wytwarzanym, wy chcecie sprzątać po kościele katolickim??? Wy, którzyście na ruskich bagnetach przynieśli ciemność w tragicznym momencie Polski wyniszczonej niemiecką okupacją macie czelność podnosić rękę na kościół, który przez wieki był światłem nadziei w najgorszych dla narodu okresach, gdy chciano ten naród unicestwić?

Po sobie posprzątajcie! Chcieliście Go zamordować 13 maja 1981 rękoma Turka z polecenia moskiewskich mocodawców. Nie udało się. Teraz też wam się nie uda. Ani innym Sekielskim.

Do opozycji:

czego wy tak naprawdę chcecie? Miejcie odwagę powiedzieć. Umiecie? Tak po męsku?

Gdyby władza się dewaluowała, była u kresu swojej kadencji, można by było wasze działania jakoś próbować tłumaczyć inaczej, ale ten rząd naród legitymizował rok temu zaledwie, przy rekordowej frekwencji, a niespełna pół roku temu przypieczętował mandat tej strony politycznej jeszcze poprawiając frekwencyjny wynik. To jak inaczej można tłumaczyć wasze wściekłe ataki i działania jak tylko tym, że pożądacie władzy, a nie macie; żywicie morderczą zazdrość, a nie możecie osiągnąć.

Jak narkoman na głodzie, zrobicie wszystko by dostać działkę (koryto). Łamiecie krzyż, plujecie na orła i kwestionujecie narodowi prawo do wolnego wyboru. Nie dojrzeliście do żadnej władzy. Od dziś trzeba się zacząć modlić o dobrą i konstruktywną opozycję. PiS-owi zazdrościcie Kaczyńskiego, Polakom Jana Pawła Świętego. Ale może kiedyś… i wy będziecie mieli swój Damaszek. 

Do redaktora Sekielskiego:

Rozumiem, że pedofilia w kościele katolickim to nośny temat, powiedziałbym nawet łatwy, poza rozmowami z osobami skrzywdzonymi, jeśli jest się empatycznym, ale trudno znaleźć w pańskim postępowaniu szlachetne intencje. Zrobić materiał o pedofilii w środowisku, które pana nie zaszantażuje, nie pozwie, ba! nie odstrzeli, to nie problem. Skoro taki pan mocny, czemu nie pójdzie pan drogą Ewy Żarskiej?

Kreuje się Pan na depozytariusza prawdy o Janie Pawle II w kwestii pedofilii. Liczy zapewne, że jak i poprzednie filmy wywoła i tym burzę.

Dziennikarz powinien wiedzieć nie tylko o czym i jak nakręcić materiał, ale jakie będzie to miało skutki. Zdarzyło mi się kilka razy w życiu wycofać z materiału, mimo że poświęciłem czas i jawił się błyskotliwie. Właśnie ze względu na aspekt profetyczny. Nie spodziewam się jednak, że pan mógłby się tak zachować. W takim razie oczekuję na pana czwarty film: „Pogrzeb Boga”. Przebije pan Fukuyamę.

Na drogę:

włączyć i posłuchać Bogdana Łyszkiewicza „Kiedy już będę dobrym człowiekiem”…

tekst: Simon White
foto: Pixabay
muzyka: Chłopcy z Placu Broni

 

Exit mobile version