Zebra w kałuży

Zebra w kałuży Radio Zachód - Lubuskie

fot. archiwm

Pewien dzielny opozycyjny polityk, którego nazwiska nie warto tu wspominać, w ramach wojny polsko-polskiej zapowiedział, że nie będzie tankować na Orlenie, co uzasadnił podłym tekstem opublikowanym w pewnej jawnie wrogiej Polsce gazecie, której redaktor naczelny w imię patriotycznego obowiązku pił wódkę z generałami, twórcami stanu wojennego.

Drugi, równie dzielny, ale znacznie bardziej opozycyjny, bo nie tylko w opozycji do PiS-u, ale także w opozycji do własnej płci, zapowiedział, że będzie konsumował fastfoody jedynie na stacjach zagranicznych koncernów paliwowych.

Obaj zażywali małojeckiej sławy przez kilka dni w telewizji, która niebawem zniknie, aby przejść do historii jako polityczne kurioza.

Trzeba powiedzieć, że psychiatria zna rozmaite formy zboczeń, które zgodnie ze statystyczną normą dotykają także polityków w bezbolesny sposób. Trzeba zaznaczyć również i to, że podobnie bezobjawowo nie objawia się, inna, choć częsta niestety dolegliwość polityków, nazywana niezbyt precyzyjnie głupotą. Bo szanowni Czytelnicy, polityk może być psychiczny, może być głupi, ale nie może być kałużą, to znaczy ma być wierny swojej partii znacznie bardziej jak własnej żonie.

Tym samym do oceny polityków, szczególnie polskiej opozycji, należy uzbroić się w wyrozumiałość i świadomość występowania statystycznych reguł i tego co przyjmuje się w psychiatrii za anormalne. Wszak zebra przez niektórych uważana może być za konia pomalowanego w paski i nie ma najmniejszego powodu, aby wyprowadzać takich miłośników przyrody z błędu. Skoro komuś wydaje się, że jak nie kupuje na Orlenie, to nie kupuje w Orlenie, to już jego sprawa.

Najważniejsze, aby nie zaburzać komfortu psychicznego, który u wielu opozycyjnych polityków, wynika z dylematów jakie gnieżdżą się w niezbyt krętych ścieżkach ich intelektu. Żyją tam sobie w komforcie niekończącej się przerwy między lekcjami, tuczą się niewiedzą i ignorancją.

Czyż warto zatem zaburzać ten stan swoistej intelektualnej homeostazy? I cóż z tego, że to stan tytułowego bohatera jednego z dzieł Fiodora Dostojewskiego, a bynajmniej nie chodzi o jednego z braci Karamazow? Jak kto lubi parówę z zagraniczną etykietą, nieświadom, że to wyrób krajowy, to czy warto w imię prawdy koniecznie to panu posłu uświadamiać?

W tym całym antyorlenowym buncie opozycyjnych elit jedni dostrzegają wątki humorystyczne innym nóż w kieszeni się otwiera. Ja przyznam się do sporego defektu w tej sprawie. Stary już jestem, a zatem długo żyję i sporo rozmaitych durniów i szkodników widziałem. Jeden podłączał się w celach poznawczych do defibrylatora, inny próbował zwykłą wiertarką „Celmy” – to taka marka, zanim ją zbawcy Polski nie wykończyli, bo rodzima) – nawiercić sobie własny mostek. Znam i takich, którzy służbowym Fiatem 125p jechali 15 km na wstecznym. Wachlarz całkiem spory, wart grubej księgi opisującej rozmaite przypadki porażki rozumu. Więc nic z tego co mówią i robią politycy mnie nie dziwi.

Żyjemy bowiem w wolnym kraju i nikt nie ma obowiązku być mądrym. Nawet jak jest się posłem. Zaś to, że jakiś poseł publicznie ujawnia swój poziom intelektu, nawet jak jego IQ nie zachwyca, należy uznać za pozytyw. Lepiej wiedzieć na kogo się głosuje.

Tekst: Krzysztof Chmielnik
Fot. archiwum

Exit mobile version