Biłgorajski sznyt

Biłgorajski sznyt Radio Zachód - Lubuskie

fot. Pixabay

Notatnik konserwatysty… nowoczesnego 29. 01. 21

Właściwie powinienem przeprosić PT Czytelników, szczególnie tych językowo wrażliwych za ten tytułowy sznyt z repertuaru potocznych i pospolitych. Jeśli więc zdecydowałem się go użyć to ze względu na pewien nurt, który i u nas zwolna zaczyna dominować w tzw. przekazie publicznym, społeczno-politycznym i medialnym pospołu. Ten bowiem powiatowej proweniencji „postmodernizm” (ponowoczesność?) jak rzadko co, oddaje pewien cywilizacyjny zgrzyt, w którym notorycznie przekraczane są wszelkie granice i zasady kultury bycia, kultury języka, że o prawdzie czy uczciwości (intelektualnej?), przyzwoitości, a nawet delikatności nie wspomnę. Bo powściągliwość, lojalność, odwaga cywilna i odpowiedzialność oraz kompetencyjność może u nas człowiekowi zwyczajnie… zaszkodzić.

 

I tu Państwa nieco zaskoczę, mam nadzieję, bowiem nie podam polityczno-społecznych przykładów bezczelności i zdziczenia, których co nie miara, ani nawet karier (hm) głównie parlamentarnych opartych na tanich happeningach, wulgarnych wyzwiskach i chamstwie pospolitym, na które utyskują poważni komentatorzy. Poważnych komentatorów bowiem mało kto słucha, a ci polityczni troglodyci mają wszak swoich wyborców i tu się koło zamyka.

 

Za to mam dla Państwa tzw. słodko -gorzką informację, która dodatkowo może wyleczyć wielu z tzw. narodowych kompleksów wypełnionych obawami typu „co powiedzą o nas inni”, czy też rożnymi figurami retorycznymi z międzynarodowym wstydem odmienianych przez wszystkie przypadki. „Upadek zachodniej cywilizacji, do której przecież i my, Polacy, należymy, wieszczono co prawda już sto lat temu, ale wówczas była to raczej przepowiednia niż udokumentowana teza.

 

Dziś nasze wielowiekowe dziedzictwo kulturowe zostało przez elity europejskie oraz amerykańskie w całości odrzucone, co uznaje się za wyraz… postępu. Ofiarą „postępowych” teorii, które zdominowały nie tylko świat kultury, ale także politykę i media, padła nawet prawda. Konsekwencją takiej postawy jest zrównanie zbrodni i osiągnięć, wierności i zdrady, bohaterstwa i tchórzostwa, mądrości i głupoty, kłamstwa i prawdy. Obrazowo rzecz ujmując zwolennicy teorii o istnieniu wielu prawd chcą się przejrzeć w roztrzaskanym lustrze”*

 

Czyli, że nie jesteśmy sami, a można nawet zaryzykować stwierdzenie, że u nas (sic!) nie jest najgorzej. Tak czy owak nie wytrzymałem, bowiem i tak wielu z Państwa domyśliło się, że chcę przypomnieć (choć ostatnio przypomniał się sam) dziwaczną karierę „chamulca z Biłgoraja”( zastąpił w Lublinie prof. Gilowską!), który z okazji 20- lecia swojej (byłej?) formacji politycznej zaproponował żeby… kłamać, obrażać, fejkować, manipulować i Bóg wie co tam jeszcze, w walce z władzą. Tak jakby wcześniej tego nie robił jako „bulterier Tuska”, a później „wódz naćpanej hołoty” zwanej „palikociarnią”. I choć to wyjątkowo nieprzyjemne wspomnienie, również estetyczne – te fryzury, ten „bulgot” zamiast mowy, chamskie i prostackie zagrywki, to mam nieodparte wrażenie, że gdyby ów próbował załatwić dziś coś z Lempart to byłby poczęstowany rytualnym : „Wy……laj”. Po prostu.

 

* prof. Wojciech Roszkowski. „Roztrzaskane lustro. Upadek cywilizacji zachodniej”. Wyd. Biały Kruk, Kraków 2020. Polecam

Tekst: Andrzej Pierzchała

Fot. Pixabay

 

Exit mobile version