Notatnik konserwatysty… nowoczesnego 13. 06. 21
Żeby było jasne. Mam pełną świadomość, że poruszam tematykę, której nie sposób zmieścić nawet w kilkudziesięciu felietonach. Tym bardziej, że nieomal z dnia na dzień przybywa w tej materii nowych faktów, a osobliwie „wolnych” (sic!) interpretacji różnych aktów prawnych i okołprawnych, łącznie z traktatami, tworzących chaos trudny do ogarnięcia (hm) rozumem krytycznym nawet. Cokolwiek miałoby to znaczyć.
Za każdym razem jednak są to argumenty „ad ignorantiam”, co obrazuje zwykle opłakany stan naszej (en block) wiedzy i świadomości prawnej. Tu bowiem postępu oczekiwać raczej nie należy, tym bardziej, że podstawowa choćby wiedza z dziedziny skomplikowanej wielce, a zwanej filozofią prawa mówi o trzech możliwych interpretacjach (!) normy, mianowicie „secundum legem”, „praeter legem” i „contra legem”. Zatem dzisiejsze próby reinterpetacji, rozszerzenia kompetencji i wydawania nieodpowiedzialnych (!), a „ostatecznych” orzeczeń (wyroków?) przez TSUE, ale też Europejski Trybunał Praw Człowieka mieszczą się znakomicie w tej swoistej filozofii. Tym bardziej, że np. sędziowie Trybunału Sprawiedliwości UE nie posiadają raczej atrybutu niezawisłości będąc „delegowanymi” przez polityków, czyli władzę wykonawcze państw członkowskich. Zaś traktatowe ex definitione (!) tak wyłączność kompetencji państw członkowskich wobec własnego ustroju sądów oraz wyższość własnej Konstytucji wobec enigmatycznego „prawa unijnego” (jako rzecze m.in. niemiecki Federalny Sąd Konstytucyjny), nie może podlegać ciągłym (hm) zmiennym interpretacjom.
Warto tu przytoczyć los planowanej z rozmachem Konstytucji UE, która „umarła śmiercią naturalną” przez profetyczne, referendalne NIE we Francji i Holandii (2005r.). Paradoksalnie zaś wtedy rozpoczął się proces „rozpychania się łokciami” nie tylko urzędników KE, ale też unijnych Trybunałów. I tu w sukurs przyszła mi niezawodna w takich razach, choć niestety (?) upadająca i nie mam na myśli tylko poziomu G Wyborcza publikując wywiad z sędzią w stanie spoczynku, członkiem TSUE prof. Markiem Safjanem. Warto zatem nie dotykając nawet owej gazety zapoznać się z artykułem na ten temat Stanisława Janeckiego na portalu wPolityce.pl (polecam!).
A’ propos, jeśli kogoś interesują (to wszak naturalne) koneksje rodzinne prof. Safjana (np. ojciec Zbigniew, scenarzysta kłamliwej „Stawki większej niż życie”, choć dalece nie tylko…), co przecież w dużym stopniu tłumaczy jego wybory i karierę prawniczą, to odsyłam do opracowania pt. „Resortowe togi” autorstwa Macieja Marosza (Wydawnictwo Editions Spotkania, Warszawa 2017r). Takie zainteresowania, nie bez przyczyny, rzeczona Gazeta w latach 90. uznawała bowiem, za „poniżej poziomu” (sic!), choć przecież wyjaśniają wiele, nawet jeśli nie wszystko. A prof. Safjan twierdzi, ni mniej ni więcej tyko, że TSUE jest ponad prawem i …demokracją.