Trzeci papież

Trzeci papież Radio Zachód - Lubuskie

fot.Pixabay

nasz kościół, nasz dom?

Wyobraź sobie wojnę. Jesteś dzieckiem. Jeszcze nic nie masz w rodzinie do powiedzenia, ale wiele rozumiesz, może więcej nawet niż się dorosłym zdaje. Niemcy otoczyli leśniczówkę, w której się wychowałeś. W tym domu na szczęście nie jesteście, jako rodzina, sami. Przyjechała akurat siostra, co w szkołach się kształciła i broń obsługiwać umie. Mówi, że poniosła wielkie zasługi dla Ojczyzny i na śmierć za nią gotowa. Jest kilkunastu leśnych, którzy przyszli do twego ojca uzupełnić zapasy żywności. Znajomy ksiądz przyszedł do babci z ostatnim namaszczeniem i ma granat w sutannie. W ściszonych rozmowach przebija pewność rychłego zwycięstwa i zażegnanie niebezpieczeństwa. Lęk i strach ustępują, gdy widzisz uśmiech na twarzy brata i dziarskie oblicza partyzantów. Matka kładzie cię do snu. Nasłuchujesz, ale zmęczenie kołysane siłą pewności zwycięstwa twoich bliskich cię usypia. Ze snu wyrywa cię niemiecki szwargot. Odchylasz rąbek kołdry i widzisz niemiecki mundur… Dom miał być ocalony, ale okazało się, że partyzanci nie mieli w karabinach amunicji, dowódca niemieckiego oddziału to ukochany siostry, a ojciec dostał obietnicę liczącego się stanowiska w administracji okupanta.
Namiętność siostry, pazerność ojca i zaniedbania partyzantów sprawiły, że twój dom stał się domem obcych, a nawet ci, którzy wydawali się swoi okazali się obcymi.

 

wybory w konkretnych sytuacjach

Przy suto zastawionym stole łacno wypowiada się rzeczy, o których często niestety okazuje się później, że wypowiadający nie miał pojęcia. To później, o ile następuje, następuje w sytuacjach. Sytuacjach konkretnego wyboru. Wyboru między prawdą, a interpretacją. To dziś szczególnie częste zjawisko. Dziś nie można powiedzieć publicznie, że ktoś kłamie, tylko że mija się z prawdą. I to jeszcze nie jest najgorsze. Najgorsze jest poddawanie prawdy interpretacji. Prawda zaś jest nieinterpretowalna. Każda taka interpretacja zawiera subiektywizm moralny, który wcześniej czy później prowadzi do upadku. Dobrze byłoby, żeby wszyscy katolicy, włączając szczególnie biskupów i kierujących kościołem to przyjęli, zrozumieli i zastosowali w życiu.
Przy suto zastawionym stole łacno prawić morały i stroić mowy w gładkie słowa, ale prawda wychodzi w sytuacjach. Dziś mamy taką sytuację. Sytuację, w której nie sposób uciec w wieloznaczne odpowiedzi, ponaukrywać intencje, zakamuflować rzeczywiste zamiary za kotarą pijarowskich uników. Dziś mamy kryterium graniczne, kryterium, które wymaga jednoznaczności.

I o ile przy suto zastawionych stołach różnie słuchamy tych, co nam przewodzą – ten i ów przyśnie, inny się zamyśli, tamta stan sukni sprawdzi, innej umknie uwaga – o tyle, kiedy dochodzi do sytuacji kryzysowych, sytuacji która często wykracza poza nasze rozpoznanie, wtedy zwracamy oczy w kierunku przewodników i wyczekujemy podpowiedzi, wskazówki, kierunku… Kiedy żył Stafan Kardynał Wyszyński, kiedy żył Jan Paweł II wszystko było oczywiste i jasne. Mieliśmy jako nie tylko katolicy, ale też naród, pasterzy, na których jasności umysłu, nieinterpretowalności prawdy i wręcz macierzyńskiej trosce o nas, mogliśmy polegać. Dziś nie mamy tego komfortu. Dziś, więcej jeszcze, musimy mierzyć się z dyskomfortem, którym wielu wysoko postawionych duchownych nas obarcza, mierzyć z pytaniami, których nie my powinniśmy być adresatami, mierzyć z atakami, które nie nas przecież dotyczą. Gdy owce opuszcza pasterz, zawsze jeszcze zostaje pies.

 

owczarek podhalański

W cieniu witraży zdobnych obrazów, to chyba sceny z ewangelii, przemyka zakonna siostra… przedwieczorny mrok nastraja kościół. Wciąż słyszę słowa proboszcza z ostatniej homilii: „Każdy z nas, ja, ty, biskup, a nawet papież… musi sobie zadawać nieustannie pytanie: po co ja tu jestem? Po co ja jestem w Kościele?” Z figury patrzy na mnie Chrystus Frasobliwy, jakby chciał nam wszystkim przypomnieć „nie przyszedłem, żeby mi służono, ale żeby służyć”, tak i wy mówcie „słudzy nieużyteczni jesteśmy, wykonaliśmy, co powinniśmy wykonać”. Gdy nie ma pasterzy, zawsze znajdą się ich pomocnicy i w nich owce winny pokładać swoją nadzieję. Duch Święty prowadzi Kościół, a jeśli w to wierzysz, to nie lękaj się o swój dom, nawet jeśli siostra kocha się w faszyście, ojciec kolaboruje, a partyzanci nie mają czym strzelać.

Myśląc w kategoriach „dziś” oczekiwalibyśmy papieża bardziej jednoznacznego, podobnego patronowi, którego sobie obrał. Prawdą jest i to, że sam kardynał Bergoglio te nadzieje na zmiany w nas rozbudził. Zmiany są, ale czy we właściwym kierunku? Czy opowiadanie się papieża w sprawach budzących wątpliwości nie tylko społeczne, ale i moralne, przy szeregu nierozwiązanych spraw moralnie i społecznie nagannych w łonie Kościoła może nie budzić w nas sprzeciwu? Czy głos biskupów wpisujący się w chór ludzi, którzy z Kościołem walczyli i walczą w sposób brutalny i bezwzględny, także z polskością, czyż głos ten ma zyskać naszą akceptację? Czy wreszcie niejednoznaczność i interpretowalność prawdy w wielu obszarach życia społecznego i moralnego przez pasterzy w Polsce ma zyskiwać naszą aprobatę? Kimkolwiek jest nasz brat, papieżem, biskupem, kapłanem, czy parafianinem, zgodnie z Chrystusowymi wskazówkami należy iść go napomnieć, a jeśli nie usłucha pójść we dwóch, a nawet całą wspólnotą. Dziś wielu pasterzy zapomina, że Jezus na interpretowalność nie zostawił miejsca: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi”. Na szczęście mamy pasterskich pomocników i na nich zwracam moje oczy. Służba cichej zakonnicy, mądrość zatroskanego kapłana, poczucie chrześcijańskiej wspólnoty… trzeci papież.

Exit mobile version