Treny z Zachodu

Treny z Zachodu Radio Zachód - Lubuskie

foto.Pixabay

Od Zachodu dobiegają do nas treny żałobne. Ich funeralną treścią jest żal za odchodzącą, do jakiejś synekury szykowanej jej przez Putina, Angelą Merkel, wnuczką Polaka Kaźmierczaka, który w latach 20 XX stulecia wybrał Republikę Weimarską, walczącą z Polską, za swoją drugą, ale za to prawdziwą ojczyznę. Traktowana przez Niemców nieomal jak Matka Boska, pieszczotliwie zwana Deutschlandmutti, w komentarzach nie całkiem poważnych komentatorów nazywana jest wybitną postacią. Komentatorzy owi na wszelki wypadek nie podają listy jej zasług dla świata i Europy, aby tezą o wybitności nie zachwiać.

Nie mam zamiaru kwestionować tych wiekopomnych zasług i zabrzmieć fałszem w chórze apologetów Die Kanzlerin. Żyję jednak w państwie, w którym pierwszym prezydentem po tak zwanym odzyskaniu wolności był twórca stanu wojennego, sowiecki agent, po nim prezydentem tajny współpracownik komunistycznej bezpieki, a jego następcą zaś został, cieszący się niekłamanym podziwem rodaków, człowiek mający problemy alkoholowe, sorry – zdrowotne (choroba filipińska), lubiący wygibasy w rytmie disco polo. Mam zatem poważne powody, aby uważać, że demokracja to gra z szulerami znaczonymi kartami, a nasze wybory są jedynie złudzeniem.

Przypadki Joe Bidena, który dosyć dziwnie wygrał wybory, w kraju w którym nie wolno kwestionować ich wyniku, nawet kiedy istnieją poważne przesłanki, aby uznać je za sfałszowane, nakazują daleko idącą ostrożność w uznaniu, że to on rządzi Ameryką. Bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że prezydent USA nie bardzo panuje nawet nad podstawowymi funkcjami fizjologicznymi. Fakt sprawnego czytania tego co pokazuje prompter nie przekonuje mnie do uznania, go przywódcą tego kraju. Z tego co wszyscy wiedzą, tam więcej do powiedzenia w kwestii rządzenia światem ma Google i Facebook.

W tym kontekście naiwnością jest sądzenie, że Niemcami rządziła Angela Merkel. Kto rządzi Niemcami nie wiem. Może tak jak to zawsze Krupp, a może Siemens, a może Volkswagen. Może Hoecht na spółkę z Beyerem. W grę wchodzi też Kaufland i Lidl. Kandydatów do ciągania za sznurki, do której niemiecka demokracja podwiązała swojego kanclerza długa jest. Bez wątpienia kanclerz Niemiec ma pewną swobodę działania, ale dotyczy to raczej realizowania własnych upodobań kulinarnych i doboru stylisty od fryzur i koloru garsonek. Przynajmniej w przypadku kanclerz Angeli Merkel. Bo już ministrów kanclerz nie może sobie dobierać wedle własnego widzimisię. Na to są międzypartyjne umowy i finansowi sponsorzy kandydatów na ministrów.

Kiedy tak sobie tetrycznie zrzędzę i ubolewam bezproduktywnie nad demokracją, przychodzi mi do głowy myśl, co byłoby z Polską, gdyby Daniel Obajtek był właścicielem Orlenu. Kto by i jak nami rządził. Może nie byłoby durniów biegających z foliówką w pobliżu granicy z Białorusią. Może pani Lempart zgodnie z polskim prawem siedziałby w wariatkowie albo w kiciu. Może Pani profesor Środa pracowałaby zgodnie z intelektualnymi walorami w bufecie na jakimś dworcu. Cholera wie. A tak to kurcze nie wiem, kto w Polsce rządzi. Bo mam wrażenie, że nikt.

tekst: Krzysztof Chmielnik
foto: Pixabay

Exit mobile version