Znalazłem się w przestrzeni intelektualnej rozpiętej pomiędzy lekturą książki o Konstantynie, a doznaniem Rzymu w realu. Z jednej strony słowa, słowa, słowa, a z drugiej kamienie, kamienie, kamienie. I muszę przyznać, że to bardzo ciekawa przestrzeń. Przestrzeń umykająca jak horyzont opisowi. Przy okazji refleksja, że Rzym, miasto istniejące nieprzerwanie prawie 3000 lat, jakoś nie bardzo pasuje do włoskiego państwa. Ba Rzymowi państwo jest zupełnie zbędne. Bo to Rzym jest potrzebny Włochom i światu.
Sklejamy dosyć nieporadnie historie miast, narodów, kultur w byty ułomne jakimi są państwa. Ta naiwność rodzi zresztą później kompleksy. Bo nic w tej sklejance nie pasuje. Wszystko jest naciągane. Z mieszkańców Rzymu na siłę robi się Włochów, a w obywatelach państwa włoskiego widzi się Rzymian. Skomplikowany proces antropologiczny redukuje się do czytanki dla dziesięciolatków. Tymczasem Rzym jest czymś czego nie da się zwyczajnie zrozumieć lub intelektualnie ogarnąć. Ale to rodzaj intelektualnego źródła.
Jednak tu nie o sam Rzym chodzi. To dotyczy każdego miejsca na ziemi, a także każdego z nas. Rzym tę zniewagę, jaką polityka i bieżąca potrzeba państwowa nam wyrządza, wyraźnie uzmysławia. Jesteśmy bowiem obywatelami konkretnego miejsca, a nie abstrakcyjnej przestrzeni. Czy to państwa, czy to ojczyzny. Organizujemy się w naród i państwo będąc niejako pod przymusem. Nigdy dobrowolnie, w naturalnym odruchu. Najczęściej zmuszeni. Albo przez władzę, albo przez wroga. Przez władzę, kiedy chce nami podbijać innych, albo przez wroga, który nas chce zniewolić.
Świat z perspektywy Rzymu jest generalnie optymistyczny. W niej wszystko płynie, wszystko się zmienia, a jednak swoiście trwa. Trwa w kulturze, która żywi się śladami przeszłości. W kulturze bowiem nic nie ginie. Wzniosłość, barbarzyństwo, praktyczność ewoluują. Są ciągłością. Wielopokoleniową sztafetą, z której my, ludzie wciąż czerpiemy inspiracje. Nawet o tym nie wiedząc. Każdy na swojej gałęzi wielkiego drzewa jakim jest kultura. Nie ta pisana przez duże „K”, ale ta rozumiana szeroko, uniwersalnie, jako dzieło myśli i rąk ludzkich.
Polska wyrasta z tego samego pnia co Rzym. To także pięknie rozwinięty, wiecznie żywy konar, który jakby wbrew organizatorom świata, tak skorych do niszczenia nas, żyje i rodzi wciąż nowe owoce. I choć nasza historia nie może się równać z historią Rzymu, to niewiele jest w Europie krajów o równie długiej historycznej kulturowej ciągłości. I tu także, tak jak w Rzymie, z ruin starego, bierze się budulec na budowle nowe. W powtarzającym się cyklu porażek i sukcesów. Z tych samych pierwiastków. Typowych tylko dla nas, Polaków. Unikalnych, a mimo to na swój sposób rzymskich.
Dlatego warto wiedzieć, że tak jak upadło Imperium Romanum, a Rzym pozostał Rzymem, tak jak upadały wszystkie kolejne imperia, tak upadnie Unia Europejska, TSUE, byty stricte papierowe, które są najmarniejszą ze wszystkich popłuczyn po Rzymie. A Polska pozostanie Polską, bo z Rzymu się wywodzi. Z tego, w którym bije także źródło nasze wiary.
Tekst: Krzysztof Chmielnik
Foto: Pixabay
Foto: Pixabay