Pan Jerzy Garniewicz w czerwcu tego roku będzie obchodził swoje 80-te urodziny. Przyszedł na świat w Wilnie gdzie pozostała część rodziny i jego serce.
Zapewne spędzi je nie tylko z rodziną, ale też z kresowymi przyjaciółmi w tym z członkami „Kapeli Wileńskiej”, której jest solistą i konferansjerem. Niebawem być może pojawi się na Kaziukach w skansenie w Ochli, gdzie będzie piosenkami opowiadał o ukochanym Wilnie. Był tam dosłownie kilka dni temu z kolejną sentymentalną wizytą, bo jak mówi jego serce zostało właśnie tam.
13 lat temu osiadł w województwie lubuskim w małej wsi Strychy nieopodal Przytocznej. Przywiózł tu worek wspomnień i świadomość, że choć może tu już zostanie, jednak nie zapuści korzeni, bo pozostały zupełnie gdzie indziej. Jerzy Garniewicz 80 lat temu urodził się w Wilnie. Tuż po wojnie w 1945 roku jako 6-letni chłopiec po wysiedleniu i paru tygodniach podróży w nieznane znalazł się w Międzyrzeczu, gdzie zamieszał z rodziną. Maturę zdał w Poznaniu i zaczął studiować w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej i Filmowej w Łodzi, ale porwał go wir życia artystycznego. W 1962 roku wygrał będący poprzednikiem festiwalu przegląd piosenki w Opolu i rozpoczął trasy koncertowe po Polsce. Później w Poznaniu prowadził „Spotkania z piosenką”, a wraz Zenonem Laskowikiem i Bogdanem Smoleniem występował w kultowym kabarecie „TEY”. W stanie wojennym prowadził też sklep z butami, zakład cykliniarski i był taksówkarzem. Przełomem okazało się spotkanie z „Kapelą Wileńską. Pozwoliło mu to zachować kontakt emocjonalny z ukochanym Wilnem, do którego coraz częściej dziś zdążają Jego myśli. Po śmierci żony zostały wspomnienia i nadzieja, że jeszcze nie raz przyjdzie mu dzielić się z publicznością radością śpiewania kresowych piosenek. W Strychach trzy lata temu na tarasie swojego domu zaśpiewał również dla Państwa.
POSŁUCHAJ reportażu.
W Wilnie z kapelą i w domu w Strychach.