Niemiecki patriotyzm

Niemiecki patriotyzm Radio Zachód - Lubuskie

fot.Pixabay

Najstarszy, a zatem najbardziej szacowny turniej Czterech Skoczni, to duma niemieckich skoków narciarskich. No i Niemcy pękaliby z dumy, gdyby nie drobna rysa na owym turnieju. Otóż, od 20 lat mimo najlepszych trenerów, setek tysięcy euro, fizjoterapeutów, zblatowanych sędziów, kombinacjom przy zielonym stoliku, Niemiec turnieju wygrać jakoś nie może. Okazuje się bowiem, że do zwycięstwa potrzebne jest coś czego akurat Niemcom brakuje, a czego kupić nie mogą. Zrozumiała jest zatem gigantyczna frustracja niemieckich działaczy. Niemieccy patrioci, a tam też są tacy, wściekają się, że mimo posiadania wszelkich atutów, sukces nie nadchodzi. 

Skoki narciarskie to sport szalony. Najpierw najazd do progu, z którego trzeba się wybić z dokładnością ułamka sekundy przy prędkości prawie 100 km na godzinę, a potem lot z głową w dół w niepewnych warunkach wietrznych na odległość grubo ponad 100 metrów, to zajęcie dla ludzi odważnych. Do tego dochodzą przeliczniki, oceny za styl – istna liczbowa loteria, z komputerem w tle i błędami sędziowskiego czynnika ludzkiego.

I w tym roku właśnie niemieccy patrioci postanowili, wesprzeć swojego reprezentanta za pomocą sędziowskiego czynnika ludzkiego. Ów sędziowski czynnik ludzki, dokonuje oceny stylu skoku. Aby minimalizować sędziowskie błędy, sędziów jest 5 z różnych krajów. Do oceny jakości skoku korzysta się z 3 sędziowskich ocen, po odrzuceniu dwóch ocen skrajnych. Najwyższej i najniższej. Tym razem sędzia niemiecki patriota swojemu dał najwyższą ocenę, a konkurentowi niemieckiego skoczka rażąco zaniżył. I choć oceny niemieckiego sędziego patrioty zostały odrzucone, to niemiecki skoczek mimo ewidentnie gorszego skoku, przegrał różnicą ledwie 0,2 punktu. Tyle zabrakło niemieckiemu patriotyzmowi do sukcesu. Musiało boleć. Sędziemu krzywda się nie stała, wszak niemiecki sędzia do patriotyzmu jest zobowiązany i włos mu z głowy spaść nie może. Niemcy płacą, więc wymagają.

I tu nasuwają się dwie refleksje. Pierwsza, to taka, że choć federalizacja pod niemieckim sztandarem pozostaje federalizacją i Europa ma być bez ojczyzn, to niemiecki sportowiec jak musi wygrać, to wygrać musi. Ponieważ patriotyzm europejski się jeszcze nie wykształcił, więc na razie musi Europejczykom wystarczyć patriotyzm niemiecki. Choć niewykluczone, że w nowej sfederowanej Europie, jedynie Niemcom, będzie patriotyzm dozwolony. Inni zostaną nazwani nacjonalistami i wyautowani z patriotyzmu, ostatecznie. Jako faszyści i naziści.

Druga refleksja dotyczy niemieckiego patriotyzmu, który zawsze do wzmocnienia potrzebował jakiegoś szwindlu. Jak nie militarnego, to politycznego, albo prawnego. Nie ma bowiem w tym dumnym narodzie tej wersji patriotyzmu, że wygrać coś można uczciwie, nie naginając prawa tak, aby niemiecki patriotyzm był nasycony słusznym poczuciem wyższości. 

No a na koniec pointa o niemieckiej wyższej kulturze i cywilizacyjnej przewadze. Otóż ona istnieje jedynie jako mit, w który nawet Niemcy nie bardzo wierzą. Bo gdyby owa wyższość była dla Niemców oczywista, nie musieli by dla podniesienia sobie patriotycznej dumy, oszukiwać. 

Tekst: Krzysztof Chmielnik
Foto: Pixabay

Exit mobile version