Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski poinformował w czwartek (17 października) w Brukseli, że rozmawiał z Donaldem Trumpem o szansach wstąpienia Ukrainy do NATO i powiedział mu, że Kijów ma dwie opcje: albo wstąpi do Sojuszu Północnoatlantyckiego, albo będzie mieć broń nuklearną.
Występując na konferencji prasowej Zełenski ujawnił, że podczas rozmowy z Trumpem podał mu przykład memorandum budapeszteńskiego, które Ukraina podpisała w 1994 roku i w którym zobowiązała się przekazać postsowiecką broń nuklearną Rosji w zamian za gwarancje suwerenności i integralności terytorialnej ze strony mocarstw.
Jednak Rosja, która była jednym z sygnatariuszy porozumienia, złamała je.
– Uznałem, że to najlepiej obrazujący sytuację przykład. Które państwa zrezygnowały w broni nuklearnej? Tylko Ukraina. Które państwa dzisiaj walczą? Tylko Ukraina. Zapytałem Trumpa, jak możemy wierzyć Rosji, skoro wszystkie porozumienia z nią się załamują?
– mówił prezydent Ukrainy.
Zełenski poinformował, że powiedział Trumpowi, iż w takiej sytuacji Ukraina nie ma innego wyjścia, tylko ma dwie opcje: albo wstąpi do NATO, albo będzie mieć broń nuklearną.
– Poza NATO nie znamy żadnego innego bardziej efektywnego i skutecznego sojuszu. Państwa NATO nie są w stanie wojny, mieszkańcy państw NATO żyją w pokoju. Dlatego wybieramy NATO, a nie inne porozumienia
– powiedział prezydent Ukrainy.
Dodał, że Trump odpowiedział mu, iż „ma dobre argumenty”, chociaż przyznał też, że amerykański polityk „niczego mu nie obiecał”.
– Mówię jedynie, że doszło do takiej sytuacji i że była rozmowa między Donaldem Trumpem, a mną i powiedział mi, że moje argumenty są dobre
– powiedział Zełenski.
Prezydent Ukrainy bierze w Brukseli udział w spotkaniu przywódców państw UE.
18 przywódców zabrało głos w sprawie ukraińskiego planu zwycięstwa
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział po spotkaniu z 27 przywódcami na szczycie UE w Brukseli, że 18 liderów krajów członkowskich zabrało głos w sprawie jego planu zwycięstwa w wojnie z Rosją. Jak poinformował, większość z nich zadeklarowała pełne poparcie dla Kijowa.
Ukraiński przywódca wyraził wdzięczność za możliwość przedstawienia swojego planu, którego pierwszym punktem jest zaproszenie Ukrainy do NATO.
Jak dodał, poza pięcioma punktami zawiera on załączniki na temat pocisków dalekiego zasięgu, o których rozmawiał w dwustronnych rozmowach z prezydentem USA Joe Bidenem, kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem, premierką Włoch Giorgią Meloni i francuskim prezydentem Emmanuelem Macronem.
– To nie oznacza, że to są jacyś wyjątkowi sojusznicy. Jestem wdzięczny wszystkim sojusznikom. (…) Ale te kraje mają wpływ na to, czy będziemy wzmocnieni pociskami dalekiego zasięgu, czy też nie
– powiedział.
Jak podkreślił Zełenski, otrzymał od tych krajów pozytywne sygnały, ale jest też jasne, że one same, w swoim gronie liczą na jednomyślność w kwestii użycia przez Ukrainę pocisków dalekiego zasięgu.
– Nie jest to więc sytuacja bardzo transparentna
– zaznaczył.
Jak dodał, Kijów liczy na to, że Stany Zjednoczone, jako główny ofiarodawca wsparcia dla Ukrainy, zgodzą się na ten ruch i będą w tej kwestii bardziej stanowcze.
Zełenski powiedział dziennikarzom, że zdaje sobie sprawę z tego, że Ukraina może wejść do NATO dopiero po zakończeniu wojny. Dla niego jednak pierwszym krokiem jest samo zaproszenie, które wyśle jasny sygnał Kremlowi. Podkreślił, że właśnie do takiego punktu widzenia przekonywał swoich partnerów na Zachodzie.
Powtórzył, że jego plan jest mostem do skutecznej konferencji pokojowej.
– Jeśli jednak nie dostaniemy wsparcia, to walki będą trwały dalej
– przyznał ukraiński prezydent.
Pytany o to, czy rozmawiał z premierem Węgier Viktorem Orbanem, powiedział, że widział go przy stole, a następnie obaj politycy przekazali sobie pozdrowienia.
– To już jest wiele
– podkreślił Zełenski.
Zełenski w Brukseli: plan zwycięstwa jest wykonalny, bo zależy od woli państw Zachodu
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział dziennikarzom w Brukseli, że jego plan zwycięstwa jest możliwy do zrealizowania, ponieważ zależy od woli państw Zachodu. To daje temu planowi szansę na stanie się rzeczywistością – oznajmił.
– Nasz plan polega na wzmocnieniu Ukrainy. (…) Ten plan nie zależy od woli Rosji, ale wyłącznie od woli naszych partnerów. To daje temu planowi szansę na stanie się rzeczywistością
– oświadczył ukraiński przywódca przed szczytem UE w Brukseli.
Jak powiedział, zbliża się zima, a dla Ukrainy w czasie wojny to zawsze niebezpieczny czas.
– Odrobiliśmy lekcję, zrobiliśmy bardzo dużo (aby się przygotować – PAP), ale potrzebujemy pilnie (systemów) obrony powietrznej
– przyznał.
Szef Rady Europejskiej Charles Michel, uczestniczący w briefingu z Zełenskim, powiadomił, że Unia Europejska musi zwiększyć swoje wsparcie dla Ukrainy – zarówno militarne, jak i finansowe.
Już na szczycie Zełenski powiedział liderom krajów UE, że prawdziwym pytaniem jest to, w jaki sposób zmusić Rosję do dyplomacji i sprawiedliwego pokoju.
– Oto, na co odpowiada plan zwycięstwa. Nasi ludzie na Ukrainie robią wszystko, co mogą, aby bronić naszego państwa i niepodległości
– powiedział.
Zaznaczył jednak, że potrzebują oni więcej siły, ponieważ Putin zamierza kontynuować wojnę, a Rosja chce dorównać w przyszłym roku UE pod względem produkcji amunicji.
– Plan zwycięstwa jest przeznaczony na ten moment i wzywam was wszystkich, abyście pomogli go zrealizować. Jeśli zaczniemy teraz i będziemy postępować zgodnie z planem, możemy zakończyć tę wojnę najpóźniej w przyszłym roku
– oświadczył.
– Rosja ucieknie się do dyplomacji tylko wtedy, gdy uzna, że nie może niczego osiągnąć siłą. Taki jest plan. To jest dokładnie to, czego potrzeba i musimy stworzyć odpowiednie warunki, aby zakończyć tę wojnę
– powiedział Zełenski.
NATO/ Kraje bałtyckie chcą konkretnych kroków ws. drogi Ukrainy do członkostwa w NATO
Państwa bałtyckie chcą konkretnych kroków w sprawie drogi Ukrainy do NATO. Estonia zawsze mówiła, że jedyną prawdziwą gwarancją bezpieczeństwa dla Ukrainy jest członkostwo w NATO – powiedział w czwartek minister obrony Hanno Pevkur przed spotkaniem ministrów obrony Sojuszu w Brukseli.
Pevkur dodał, że jego kraj ma nadzieję na podjęcie kolejnych kroków w kierunku członkostwa Ukrainy w NATO.
Podobną opinię wyraził minister obrony Łotwy Andris Spruds, który powiedział, że na spotkaniu w Brukseli należy szczegółowo omówić, jak najszybciej można przyjąć Ukrainę do Sojuszu.
Oświadczył też, że Łotwa popiera „plan zwycięstwa” zaprezentowany przez prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Ponadto opowiedział się za wzmocnieniem przez NATO nadzoru nad przestrzenią powietrzną państw bałtyckich.
W dwudniowym spotkaniu ministrów obrony państw NATO, które rozpocznie się w czwartek w Brukseli, udział weźmie także Zełenski. Uczestnicy mają omówić „plan zwycięstwa” Ukrainy w wojnie z Rosją, który ukraiński prezydent przedstawił dzień wcześniej w parlamencie w Kijowie.
Zełenski ma pojawić się w kwaterze głównej NATO w czwartek późnym popołudniem i wziąć udział w konferencji prasowej z szefem Sojuszu Północnoatlantyckiego Markiem Rutte. Następnie odbędzie się obiad roboczy Rady NATO-Ukraina z udziałem przedstawicieli NATO i strony ukraińskiej.
Ekspert: sytuacja na froncie dla Ukraińców wygląda coraz gorzej
We własnym tempie, bardzo powoli, ale siły rosyjskie na Ukrainie idą do przodu i wzdłuż linii frontu przybywa miejsc, w których mogą wyniknąć kryzysy, zmuszając Ukraińców do oddania pola – mówi PAP redaktor naczelny „Nowej Techniki Wojskowej” Mariusz Cielma.
W rozmowie z PAP analityk ocenia również możliwe cele ponownego pojawienia się na Białorusi rosyjskich myśliwców MiG-31K, które mogą przenosić groźne hipersoniczne rakiety Kindżał.
– To są groźne samoloty, bo rakiety Kindżał, które można porównywać do Iskanderów, ale tutaj odpalanych z powietrza, są potencjalnym zagrożeniem dla całej Ukrainy. I kwestia dolotu do celu to jest kilka minut, a więc bardzo mało czasu na przeciwdziałanie. Dlatego też zawsze ogłaszany jest na Ukrainie alarm, kiedy w Rosji lub na Białorusi startuje MiG-31K
– wyjaśnia Cielma.
– Celem tych działań (ponownego pojawienia się MiG-31K na Białorusi – PAP) może być polowanie na F-16, które Ukraińcy trzymają na zachodzie kraju. Z Białorusi jest bliżej i rakiety nie muszą lecieć nad centralną Ukrainą, gdzie są najsilniejsze systemy obrony powietrznej. Nie wiemy, czy Rosja znowu zdecyduje się – po bardzo długiej przerwie, w zasadzie od 2022 r. – na ataki z terytorium Białorusi. Jednak sama obecność tych samolotów na lotnisku w Maczuliszczach zmusza Ukrainę do uwzględnienia takiego ryzyka
– dodaje analityk.
O pojawieniu się dwóch MiG-31K na Białorusi po półtorarocznej przerwie portale monitoringowe informowały w ubiegłym tygodniu. W sobotę portal Biełaruski Hajun podał, że samoloty mogły wrócić do Rosji.
Oceniając sytuację na froncie, Cielma podkreśla, że dla Ukraińców robi się „coraz czarniej”.
– Od wielu miesięcy to Rosjanie mają inicjatywę i chociaż dzieje się to bardzo powoli i z ogromnymi stratami, to jednak posuwają się do przodu
– zauważa.
– Pokrowsk, całkiem niedawno jeszcze w miarę spokojne miasto na tyłach frontu, jest już bezpośrednio zagrożone. Upadek Wuhłedaru i pójście Rosjan dalej zmuszają Ukraińców do okopywania się w otwartym terenie. Trudniej jest tam budować pozycje obronne niż w ruinach miasta. Źle dzieje się także na północy, gdzie Kupiańsk może wkrótce stać się kolejnym miejscem walk. Dodatkowo Rosjanie bardzo powoli, ale odzyskują niektóre tereny w obwodzie zaporoskim, wcześniej odbite przez Ukraińców
– mówi Cielma.
W obwodzie donieckim kolejne cele armii rosyjskiej to zdobycie miast: Kurachowe, Pokrowsk, Toreck i Czasiw Jar; na Zaporożu chce przeciąć linię frontu pod Robotynem
– uważają analitycy.
– Dość statycznie – mówi Cielma – jest dalej na kierunku charkowskim.
Siły rosyjskie zaktywizowały go w maju, jednak nie udało im się wejść głębiej na terytorium Ukrainy, a tym bardziej zagrozić Charkowowi – nawet jeśli taki był ich plan. Charków jest jednak ciągle ostrzeliwany.
– Od sierpnia front rozciągnął się jeszcze bardziej – przez wejście Ukraińców do obwodu kurskiego (w Rosji). Jestem trochę zaskoczony, że tak długo udaje im się tam utrzymywać (zdobyte) tereny, chociaż w ostatnim czasie Rosjanie jednak zmobilizowali siły i teraz Ukraińcy są w obronie
– mówi analityk.
Ta operacja – o charakterze, zdaniem analityka, przede wszystkim „politycznym i prestiżowym” dla Ukrainy – w ostatnim czasie zaczęła zyskiwać również większe znaczenie wojskowe.
– Rosjanie długo, można powiedzieć, bardzo słabo reagowali na ukraińską operację. W końcu jednak po długim przygotowaniu próbują ograniczyć zdobycze ukraińskie w obwodzie kurskim i ten odcinek stał się pewnego rodzaju magnesem dla rosyjskich wojsk. Może nie w takim zakresie, jak chciałaby Ukraina, bo w zamyśle miało to znacznie odciążyć inne kierunki, na przykład pokrowski w obwodzie donieckim. Szacuje się, że Rosja zgrupowała w obwodzie kurskim kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, w tym uznawanych za elitarnych spadochroniarzy i piechotę morską
– mówi ekspert.
– Ogólnie linia frontu wygląda dla Ukraińców niezbyt dobrze. Coraz więcej jest miejsc, gdzie potencjalnie mogą wyniknąć kryzysy i strona ukraińska będzie musiała oddawać pole
– dodaje.
– Tym bardziej, że na razie nie ma na horyzoncie żadnego „gamechangera” dla Ukrainy. Tych kilka czy może kilkanaście F-16 to za mało, żeby zmienić coś radykalnie. Nie ma chyba obecnie większych nadziei na zgodę USA na atakowanie celów w głębi Rosji, co byłoby istotną zmianą
– konstatuje analityk.
Doniesienia o możliwym skierowaniu na Ukrainę żołnierzy z Korei Północnej Cielma ocenia jako niepokojące, ale jego zdaniem jest to na razie „balon próbny”.
– Ta informacja o szkolących się gdzieś w Buriacji kilku tysiącach żołnierzy Pjongjangu jest teraz mocno rozkręcana w mediach, komentują ją też politycy. Ja bym jednak poczekał. Kilka tysięcy słabo wyszkolonych żołnierzy nic nie zmieni na froncie. Gorzej byłoby, gdyby Rosjanie zaczęli ich masowo używać jako +mięsa armatniego+ do swoich ataków
– prognozuje Cielma.