Czterech izraelskich żołnierzy zginęło, a 51 zostało rannych, w tym siedmiu ciężko, w niedzielę wieczorem (13 października) w ataku drona Hezbollahu na bazę wojskową w pobliżu miasta Binjamina w środkowym Izraelu – przekazały siły zbrojne. Służby ratunkowe informowały wcześniej o ponad 60 rannych.
Był to najbardziej krwawy atak Hezbollahu od kilku tygodni, gdy Izrael zintensyfikował kampanię przeciwko tej wspieranej przez Iran organizacji. Hezbollah przyznał się do ostrzału, informując, że wystrzelił „rój dronów” na bazę koło Binjaminy w odwecie za poprzednie ataki Izraela.
Według wstępnego dochodzenia izraelskich sił zbrojnych, Hezbollah wystrzelił dwa drony, które nadleciały nad Izrael od strony Morza Śródziemnego – poinformował portal Times of Israel. Jedna maszyna została wykryta przez obronę powietrzną i zestrzelona nad wybrzeżem w okolicach Hajfy. Drugi bezzałogowiec zniknął z radarów, prawdopodobnie dlatego, że leciał blisko powierzchni ziemi. Dron, który uderzył w Binjaminę nie uruchomił alarmu powietrznego – dodał serwis.
Bezzałogowce, które zaatakowały w niedzielę (13 października) Izrael to drony kamikadze Misrad bazujące na konstrukcji irańskiej – dodał Tiemes of Israel.
Wspierany przez Iran libański Hezbollah od wybuchu rok temu wojny w Strefie Gazy regularnie ostrzeliwuje północ Izraela, co spotyka się z silnymi kontratakami. Od kilku tygodni Izrael prowadzi intensywne naloty na Liban i operację lądową na południu tego kraju, deklarując, że ich celem jest zlikwidowanie zagrożenia ze strony Hezbollahu. Jeszcze przed rozpoczęciem najnowszej kampanii z terenów przygranicznych obu państw ewakuowano ponad 100 tys. cywilów zagrożonych wzajemnymi ostrzałami.
Mimo nasilonych ataków, Hezbollah wciąż niemal codziennie wystrzeliwuje kilkadziesiąt lub kilkaset pocisków na Izrael. Rakiety są zazwyczaj wycelowane w północ państwa, większość z nich przechwytuje obrona powietrzna. Pod koniec września Hezbollah po raz pierwszy zaatakował rakietami Tel Awiw. W sobotę libańskie ugrupowanie poinformowało o uderzeniu dronami w to miasto, a armia przekazała, że zestrzelono dwa bzzałogowce. W ostatnich tygodniach coraz częściej atakowana była też położona kilkadziesiąt kilometrów od granicy z Libanem Hajfa. Binjamina jest położona między Hajfą a Tel Awiwem.
Izrael posiada rozbudowany system obrony powietrznej, do tej pory rzadko zdarzało się, by ataku pojedynczego drona lub pocisku na to państwo skutkował tak licznymi ofiarami.
Ekspert: wątpię, by premier Netanjahu zdecydował się na otwarte starcie z ONZ
Wątpię, by premier Izraela Benjamin Netanjahu zdecydował się na otwarte starcie z ONZ; to zbyt drastyczny krok nawet jak na niego – ocenił w rozmowie z PAP ekspert ds. Bliskiego Wschodu z Uniwersytetu Jagiellońskiego Marcin Krzyżanowski.
W niedzielę rano na teren jednego ze stanowisk obserwacyjnych sił pokojowych ONZ w południowym Libanie (UNIFIL) wjechały dwa izraelskie czołgi – przekazała misja, informując również o innych podobnych posunięciach sił izraelskich. Izrael wezwał ONZ do wycofania się z Libanu, jednak ONZ odmówiła.
Ekspert ds. Bliskiego Wschodu Marcin Krzyżanowski został zapytany przez PAP, czy w zaistniałej sytuacji można się spodziewać otwartego starcia.
– Bardzo wątpię w to, że premier Izraela Benjamin Netanjahu zdecyduje się na otwarte starcie z ONZ. Nawet jak na niego byłby to zbyt drastyczny krok” – powiedział. „Natomiast, o ile nie wierzę w jakiś frontalny atak, to uważam, że incydenty tego typu, jak +przypadkowy ostrzał+ prawdopodobnie będą się zdarzały. Ze strony premiera Netanjahu będą stanowiły formę nacisku na UNIFIL i cały ONZ
– zaznaczył.
Na pytanie, czy UNIFIL powinien ewakuować swoich żołnierzy z Libanu, Krzyżanowski odparł, że obecność UNIFIL-u na Bliskim Wschodzie jest dla Izraela bardzo niewygodna, a jednocześnie sama kwestia UNIFIL-u jest bardzo skomplikowana.
– Z jednaj strony nie ma żadnych wątpliwości, że ta misja się nie powiodła. UNIFIL nie był w stanie zrealizować swojego podstawowego zadania, czyli wprowadzić w życie rezolucji Rady Bezpieczeństwa, która nakładała na tę misję obowiązek kontrolowania poczynań Hezbollahu na południu od rzeki Litani w Libanie
– wskazał.
– Natomiast z drugiej strony, biorąc pod uwagę fakt, że Izrael prawdopodobnie dopiero rozpoczyna operację lądową i jak dotąd mamy do czynienia z bitwą graniczną, to pozostanie UNIFIL-u na miejscu może złagodzić skutki tego konfliktu dla cywilów. UNIFIL będzie co najmniej świadkiem i obserwatorem prowadzonych tam działań wojennych, co pomoże chronić cywilów
– zauważył ekspert.
Podkreślił jednak, że nie należy bagatelizować działań armii izraelskiej, ponieważ wszelkie akcje zaczepne mogą w końcu sprowokować do eskalacji konfliktu.
– Szczególnie w przypadku konfliktów bliskowschodnich bardzo łatwo o eskalację, zwłaszcza teraz, kiedy sytuacja jest niezwykle napięta
– zastrzegł.
Zdaniem Krzyżanowskiego, nie należy się spodziewać szybkiego złagodzenia działań Izraela, ponieważ przedłużający się konflikt połączony z agresywnymi działaniami armii izraelskiej jest na rękę premierowi Netanjahu.
– Wystarczy spojrzeć na sondaże poparcia dla Netanjahu sprzed kilku miesięcy i porównać je z aktualnymi sondażami. Widać wyraźny wzrost. Dlatego tak długo jak trwa konflikt, tak długo premier będzie cieszył się wysokim poparciem, będącym niczym innym, jak efektem trwania w sytuacji zagrożenia – wskazał. – Do tego dochodzą też sukcesy taktyczne, m.in. likwidacja szefa Hezbollahu, które sprawiają, że Netanjahu może prezentować się jako skuteczny i silny przywódca
– zaznaczył.
Ekspert zwrócił również uwagę na kolejny, równie ważny czynnik, wskazujący na to, że szybko nie dojdzie do zawieszenia broni.
– Dopóki trwa wojna, w Izraelu nie dojdzie do kolejnych wyborów, Netanjahu pozostanie na swoim stanowisku i nie będzie mógł zostać postawiony przed sądem za zarzuty korupcyjne stawiane mu jeszcze przed 7 października ubiegłego roku. I wreszcie: tak długo jak trwa konflikt, tak długo nie będzie można otwarcie postawić pytania, jak w ogóle mogło dojść do zamachu 7 października 2023 r.
– podkreślił Krzyżanowski.
Jak podkreślają władze w Jerozolimie, celem operacji w Libanie jest walka z Hezbollahem, który od roku ostrzeliwuje północ Izraela i zagraża temu państwu. Wspierane przez Iran ugrupowanie od dekad kontroluje południe Libanu i de facto rządzi na tym terenie, dysponując strukturą lepiej zorganizowaną niż władze Libanu i lepszym uzbrojeniem niż armia tego państwa.
Jednym z deklarowanych celów UNIFIL jest m.in. pomoc libańskim władzom i wojsku w odzyskaniu faktycznej kontroli nad południem kraju. UNIFIL miał również pilnować wdrażania rezolucji Rady Bezpieczeństwa z 2006 r., która zakładała wycofanie z południa Libanu wszystkich sił zbrojnych poza regularną armią tego państwa i wojskami ONZ. O ile siły izraelskie, które stoczyły w 2006 r. wojnę z Hezbollahem wycofały się z południa Libanu, Hezbollah nie tylko pozostał na tych obszarach, ale rozbudował tam swoją infrastrukturę i potencjał militarny.
Czytaj także:
MSZ o sytuacji żołnierzy w Libanie. Są tam Lubuszanie
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie nie zostali poszkodowani i są bezpieczni - powiedział rzecznik resortu spraw zagranicznych Paweł Wroński. Siły izraelskie ostrzelały posterunek Sił Pokojowych ONZ w miejscowości Naqoura...
Czytaj więcej