Zełenski: Ukraina kontroluje 74 miejscowości w obwodzie kurskim

Fot. Wołodymyr Zełenski/FB

Fot. Wołodymyr Zełenski/FB

W obwodzie kurskim pod ukraińską kontrolą znajdują się 74 miejscowości, prowadzone są tam inspekcje i działania stabilizacyjne, a także kontynuowane są prace nad rozwiązaniami humanitarnymi dla tych terytoriów – poinformował we wtorek (13 sierpnia) prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

– Stały kontakt z naczelnym dowódcą Ołeksandrem Syrskim: raporty z frontu i naszej operacji w obwodzie kurskim. Pomimo trudnych, intensywnych walk postęp naszych sił w regionie Kurska trwa

– napisał Zełenski w Telegramie. 

Przywódca państwa zaznaczył, że „trwają przygotowania do naszych kolejnych kroków”. 

– Chciałem również poprosić, abyście nie zapominali i kontynuowali szkolenie i opracowywanie kolejnych ważnych kluczowych kroków

– powiedział podczas rozmowy z głównodowodzącym Sił Zbrojnych Ukrainy Ołeksandrem Syrskim za pośrednictwem łącza wideo. 

– Wszystkie środki są wdrażane zgodnie z planem

– odpowiedział prezydentowi Syrski. 

Siły zbrojne Ukrainy przesunęły się w obwodzie kurskim o jeden do trzech kilometrów w różnych kierunkach w ciągu ostatniej doby i przejęły kontrolę nad 40 kilometrami kwadratowymi terytorium, przekazał naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy Ołeksandr Syrski w raporcie dla prezydenta Zełenskiego. 

– Ukraińskie Siły Zbrojne kontynuują operację w obwodzie kurskim. W ciągu ostatniej doby nasze wojska posunęły się w niektórych kierunkach od 1 do 3 kilometrów, przejęto kontrolę nad 40 kilometrami kwadratowymi terytorium, a na dzień dzisiejszy pod naszą kontrolą znajdują się 74 punkty. Walki toczą się na całej linii frontu. Sytuacja, pomimo dużej intensywności działań wojennych, jest pod kontrolą i kontynuujemy operację wojskową

– zaznaczył Syrski.

Siły Ukrainy kontynuują ataki na obwody kurski, biełgorodzki i woroneski

Rozpoczęta 6 sierpnia ukraińska ofensywa trwa w środę (14 sierpnia) w obwodzie kurskim Rosji. Władze kolejnego rejonu (powiatu) ogłosiły ewakuację, a rosyjskie źródła donoszą o atakowaniu przez siły Ukrainy kilku miejsc naraz. Atakowane są również obwody biełgorodzki i woroneski.

P.o. gubernatora obwodu kurskiego Aleksiej Smirnow kilkakrotnie w nocy z wtorku na środę informował o zagrożeniu atakiem rakietowym w różnych miejscach. 

Strona rosyjska twierdzi, że jej siły odparły w obwodzie kurskim ukraińskie ataki w wioskach leżących 26-28 km od granicy z Ukrainą. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oświadczył wcześniej, że siły ukraińskie przejęły już kontrolę nad 74 miejscowościami w tym regionie. 

Rosyjski bloger wojskowy o pseudonimie Rybar, zbliżony do ministerstwa obrony w Moskwie, napisał na Telegramie, że siły ukraińskie atakują w kilku miejscach naraz, a wojsko rosyjskie ostrzeliwuje ukraiński sprzęt wojskowy i ściąga posiłki. 

Według agencji Reutera nie jest jasne, która ze stron kontroluje miasto Sudża, gdzie znajduje się punkt przepompowywania gazu z zachodniej Syberii na Słowację i do innych krajów europejskich. Rosyjski koncern Gazprom podał we wtorek, że nadal pompuje gaz przez Sudżę. 

Gubernator obwodu biełgorodzkiego Wiaczesław Gładkow ogłosił stan nadzwyczajny ze względu na ciągłe ataki sił ukraińskich. Zapowiedział też, że zwróci się do Moskwy o ogłoszenie federalnego stanu nadzwyczajnego. Sytuacja w obwodzie biełgorodzkim „nadal jest bardzo trudna” – podkreślił. 

W środę rano (14 sierpnia0 Gładkow poinformował na Telegramie, że dwie miejscowości w obwodzie były atakowane przez drony ukraińskie: Szebiekino, gdzie w jednym z domów wielorodzinnych wybuchł pożar, oraz Ustinka, gdzie spłonęła kuchnia w jednym z gospodarstw. 

O ataku ponad 35 dronów ukraińskich powiadomił na Telegramie gubernator obwodu woroneskiego Aleksandr Gusiew. Według niego nie było ofiar. Obwód woroneski jest oddalony o kilkaset kilometrów od Moskwy. 

Smirnow podał również w środę rano, powołując się na rosyjskie ministerstwo obrony, że nad obwodem kurskim zniszczono cztery rakiety taktyczne Toczka-U i 37 dronów, nad obwodem woroneskim kolejnych 37 dronów, nad biełgorodzkim 17, a ponadto nad niżnonowogorodzkim 11, nad wołgogradzkim 9, a nad orłowskim dwa.

Jedyną przyczyną sytuacji w obwodzie kurskim jest inwazja Putina na Ukrainę

Zastępca rzecznika Departamentu Stanu USA Vedant Patel odpowiadając we wtorek (13 sierpnia) na pytania dziennikarzy nazwał inwazję Rosji na Ukrainę jedyną przyczyną sytuacji w obwodzie kurskim Federacji Rosyjskiej.

– To prezydent Putin zaatakował Ukrainę, a Ukraina broni się przed tą agresją

– powiedział Patel.

Urzędnik podkreślił, że Stany Zjednoczone „nie były zaangażowane w żaden aspekt planowania ani przygotowania” operacji kurskiej. 

Zdaniem przedstawiciela Departamentu Stanu, USA skupiają się na wspieraniu Ukrainy „w jej zdolności do samoobrony”, w szczególności „w zakresie ochrony przed atakami lub operacjami, które Rosja może przeprowadzić bezpośrednio ze swojego terytorium przy granicy z Ukrainą”. 

Dlatego też, stwierdził Patel, Waszyngton będzie w dalszym ciągu dbał o to, aby „ukraińscy partnerzy mieli do tego wszystko, co niezbędne”. 

Jednocześnie Patel dodał, że „w naszej polityce nie nastąpiły żadne zmiany” dotyczące możliwości użycia przez Ukrainę amerykańskiej broni dalekiego zasięgu. 

To jest wojna Putina i jeśli mu się nie podoba, może po prostu wynieść się do diabła z Ukrainy i dać sobie spokój – powiedział w poniedziałek rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby. Odniósł się w ten sposób do komentarzy Putina, że Zachód za pomocą Ukrainy prowadzi wojnę przeciwko Rosji.

Rosyjskiej armii brakuje żołnierzy po rozpoczęciu ukraińskiej ofensywy w Rosji

W Rosji pogłębia się brak żołnierzy po rozpoczęciu przez siły ukraińskie ofensywy na jej terytorium, co skłania Moskwę do podnoszenia gratyfikacji dla ochotników – poinformowała agencja Bloomberga, powołując się na trzy osoby zbliżone do Kremla i ministerstwa obrony.

– Pogłębiający się brak żołnierzy do walki na Ukrainie skłania Rosję do podnoszenia gratyfikacji dla rekrutów, aby uniknąć niepopularnej mobilizacji. Jak dotąd, nie ma oznak, by to przynosiło skutki

– pisze agencja. 

Według Bloomberga armia nie zdobywa wystarczająco wielu nowych żołnierzy, by zrekompensować straty na froncie, które są obecnie najwyższe od rozpoczęcia pełnowymiarowej wojny przeciw Ukrainie w lutym 2022 r. 

Osoba zorientowana w sytuacji powiedziała Bloombergowi, że regionalni urzędnicy wypełniają przeciętnie tylko niecałe 2/3 celu rekrutacyjnego. 

Dwóch rozmówców powiedziało agencji, że Rosja może w związku z tym rozważyć kolejną mobilizację. Według jednego z nich mogłaby ona być przedstawiana jako rotacja w celu zluzowania żołnierzy walczących na froncie. Według innego nowy zaciąg może zostać ogłoszony już pod koniec tego roku. 

Niezdolność Rosji do odparcia trwającej od 6 sierpnia ukraińskiej ofensywy uwidoczniła brak rezerw w rosyjskiej armii – pisze Bloomberg. 

– Moskwa ma setki tysięcy żołnierzy na froncie we wschodniej i południowej Ukrainie, gdzie ponoszą oni coraz większe straty, choć linia frontu właściwie się nie przesuwa. Prezydent Władimir Putin nakazał mobilizację 300 tys. rezerwistów we wrześniu 2022 r., wywołując wzrost zaniepokojenia wojną wśród Rosjan i exodus miliona osób z kraju. Nie chcąc powtarzać tego doświadczenia, Kreml koncentruje się na apelach o patriotyzm i ofertach pieniężnych, by przyciągnąć co miesiąc 30 tys. nowych żołnierzy niezbędnych do uzupełnienia strat

– czytamy. 

Z tego powodu – jak podkreśla Bloomberg – Kreml radykalnie zwiększył wynagrodzenie dla rekrutów od władz federalnych i regionalnych. Presja jest tak duża, że bogatsze obwody przyciągają mężczyzn z biedniejszych regionów wyższymi gratyfikacjami. 

– Skala rosyjskich strat i niedostateczny poziom ich uzupełniania coraz bardziej utrudnia utrzymanie obecnej strategii powolnego wypracowywania kolejnych zdobyczy na Ukrainie (…). Nie ma już rozmów o podbijaniu Kijowa i innych miast, bo Rosji brakuje żołnierzy

– pisze agencja, powołując się na osobę zaznajomioną z sytuacją. 

W lipcu mer Moskwy Siergiej Sobianin obiecał 1,9 mln rubli (22 tys. dol.) ochotnikom, którzy podpiszą kontrakty wojskowe, oprócz 600 tys. rubli (6556 dol.,) rocznie, wypłacanych w miesięcznych ratach przez władze miejskie, oraz bonusów oferowanych przez resort obrony. 

W sumie według mera Moskwy nowi rekruci mogą otrzymać w pierwszym roku służby 5,2 mln rubli (ok. 57 tys. dol.), jeśli przeżyją. Jest to mniej więcej trzykrotność przeciętnej płacy w Moskwie. 

Putin polecił również rządowi podwoić do końca roku federalną gratyfikację wypłacaną nowym rekrutom do sumy 400 tys. rubli (ok. 4370 dol.) i wezwał obwody do wyasygnowania takich samych kwot. Niektóre regiony zwracają się do Moskwy o dotacje, gdyż nie są w stanie sprostać temu zadaniu – podał urzędnik zorientowany w sytuacji. 

Według ekonomisty z działu ekonomicznego Bloomberga Alexa Isakova Putin potrzebuje „około 500 tys. ludzi w ciągu następnych 12 miesięcy, by uzupełnić straty osobowe i zrotować żołnierzy na Ukrainie”. 

Jego zdaniem obecna strategia rekrutacyjna Rosji, polegająca na płaceniu ochotnikom wysokich wynagrodzeń, nie wystarczy i rząd będzie musiał zacząć się koncentrować na poborze. 

Władze rosyjskie nie informują o wysokości swoich strat na Ukrainie. Zachodnie szacunki mówią, że Rosja mogła stracić w tej wojnie nawet 500 tys. żołnierzy. Według brytyjskiego ministerstwa obrony ostatnie trzy miesiące przyniosły Rosji najwięcej strat – w maju ginęło średnio 1262 rosyjskich żołnierzy dziennie.

Exit mobile version