Ostatni „olimpijski taniec” królowej rzutu młotem Anity Włodarczyk

Fot. PAP/Adam Warżawa

Fot. PAP/Adam Warżawa

Anita Włodarczyk zajęła czwarte miejsce w konkursie rzuty młotem podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu. To był najprawdopodobniej ostatni „olimpijski taniec” królowej światowego młota, trzykrotnej mistrzyni olimpijskiej i rekordzistki świata. „Zabrakło szczęścia, szkoda” – skwitowała Włodarczyk.

Włodarczyk zajęła czwarte miejsce. Wygrała Kanadyjka Camryn Rogers przed Annette Nneka Echikunwoke z USA i Chinką Jie Zhao. 

W piątej serii Włodarczyk uzyskała najlepszy wynik w sezonie – 74,23. Rogers rzuciła w konkursie 76,97, Echikunwoke – 75,48, a Zhao – 74,27. Zatem Polce zabrakło do medalu pięciu centymetrów, bo przy równych wynikach Chinka miała lepszą drugą próbę. 

– Zabrakło dzisiaj szczęścia. Dałam z siebie wszystko, walczyłam. Nie pamięta już konkursu, w której bym się poprawiała w piątej kolejce. Jedyne, z czego się mogę cieszyć to fakt, że przygotowaliśmy z trenerem szczyt formy na igrzyska. Zabrakło szczęścia, szkoda

– powiedziała Włodarczyk. 

Rekordzistka świata zaczęła swoje olimpijskie występy w 2008 roku w Pekinie, gdzie zajęła… czwarte miejsce. Potem były olimpijskie złota w Londynie (2012), Rio de Janeiro (2016) i Tokio (2021), aż w końcu znów… czwarte miejsce w Paryżu. 

– Gdzieś tam jakaś klamra jest. Teraz muszę to powiedzieć: myślę, że to będą moje ostatnie igrzyska, bo nie sądzę, żebym jeszcze cztery lata wytrzymała. Kariery nie kończę, bo chcę jechać za rok na mistrzostwa świata do Tokio

– powiedziała Włodarczyk. 

Polka jest trzykrotną mistrzynią olimpijską, ponadto cztery razy wygrywała mistrzostwa świata i Europy. 

Włodarczyk powiedziała dziennikarzom, że w finałowym konkursie w Paryżu wypełniła właśnie minimum na mistrzostwa świata w Tokio. 

– Na pewno do zobaczenia w Tokio

– stwierdziła.

Przyznała, że we wtorkowym wieczornym (6 sierpnia) konkursie czuła się zdecydowanie lepiej niż w eliminacjach. 

– Byłam zdecydowanie bardziej zmotywowana. Rano dostałam kilka fajnych SMS-ów. To mnie zmobilizowało. Nie mogę powiedzieć od kogo, ale było to miłe i fajnie, że ludzie tak zareagowali. Za to im dziękuję

– podkreśliła rekordzistka świata (82,98 z 2016 roku). 

Przyznała, że dużo się dogrzewała między rzutami, bo ma już starszy organizm.

– Mam też swoje rytuały. Jest niedosyt, ale z drugiej strony się cieszę, że walczyłam

– dodała Włodarczyk. 

– Za dwa dni skończę 39 lat. Jak widać, można jeszcze walczyć na igrzyskach i pokonać zdecydowanie dużo młodsze dziewczyny

– oceniła. 

Pytana o przyszłość polskiego rzutu młotem, który od lat pozwalał przywozić dziesiątki medali z globalnych imprez, a w Paryżu nie dał ani jednego, Włodarczyk posmutniała. 

– Nie wiem, co się dzieje. Dzisiaj idąc na start powiedziałam sobie, że muszę bronić honoru polskiego młota, bo panom nie wyszło. Coś zrobiłam, bo to najlepszy wynik w sezonie. Co będzie z młodzieżą? Trudno mi powiedzieć, ale nie chciałabym, aby ten polski młot wśród kobiet i mężczyzn umarł

– wskazała Włodarczyk. 

Zapytana, czy zamierza w przyszłości być trenerką odpowiedziała, że się chyba do tego nie nadaje. 

– Ja bym chyba wszystkich +zabiła+, jakby ktoś się opierniczał na treningach. Wiem, jak ja do tego podchodziłam. Tutaj musiałoby być duże zaufanie i takie podejście, że zawodnik daje 100 procent, tak jak i trener. Póki co tego nie widzę, ale różnie życie się układa

– powiedziała.

Dopytywana, czy jakby ktoś poprosił o taką pomoc sprecyzowała, że konieczna byłaby szczera i długa rozmowa z taką osobą. 

– Na razie koncentruję się jeszcze na karierze. Mam duży sentyment do Tokio. Mam tam wielu wspaniałych przyjaciół. Byłam kilka razy na zgrupowaniach w Takasaki przed igrzyskami 2021. Już mnie tam znów zapraszają. Potwierdzam: będę

– podsumowała najwybitniejsza młociarka w historii.

Exit mobile version