Borowska i Szczerbińska awansowały do ćwierćfinału na Igrzyskach Olimpijskich

Fot. PAP/EPA/ALI HAIDER

Fot. PAP/EPA/ALI HAIDER

Kanadyjkarki Dorota Borowska i Sylwia Szczerbińska wygrały bieg ćwierćfinałowy w konkurencji C2 500 m i zakwalifikowały się do półfinału igrzysk olimpijskich. Polki pokonały osadę Mołdawii o 0,83 sek., na trzecim miejscu finiszowały Kubanki.

Do półfinału zakwalifikowały się trzy najlepsze załogi. 

Polskie kanadyjkarki we wcześniejszym przedbiegu były trzecie i musiały wystąpić w dodatkowym wyścigu. Na igrzyskach olimpijskich obowiązuje inna formuła rozgrywania zawodów niż na mistrzostwach Europy czy świata – do programu olimpijskiego wprowadzone zostały biegi ćwierćfinałowe. 

Borowska w ostatniej chwili została dopuszczona do startu na igrzyskach. W niedzielę została oczyszczona przez Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) z zarzutów stosowania niedozwolonych środków. Do Paryża dotarła dopiero w poniedziałek, zaledwie dzień przed pierwszym startem. Kanadyjkarka Posnanii w igrzyskach wystąpi jeszcze w konkurencji C1 200 m, w której na igrzyskach w Tokio zajęła czwarte miejsce. 

W pierwszym dniu regat z powodzeniem rywalizowały inne polskie osady – bezpośredni awans do finału uzyskała czwórka na dystansie 500 m (Karolina Naja, Anna Puławska, Adrianna Kąkol i Dominika Putto), a do półfinału zakwalifikowały się trzy dwójki na 500 m – Naja z Puławską, Martyna Klatt z Heleną Wiśniewską i Jakub Stepun z Przemysławem Korsakiem. 

Na środę zaplanowano kolejne wyścigi eliminacyjne – w jedynce na 500 m zaprezentuje się Putto, a kanadyjkarz Wiktor Głazunow wystąpi w C1 1000 m.

Borowska: zostawimy serce na wodzie; jestem szczęśliwa, że tu jestem

Borowska w ostatniej chwili została dopuszczona do startu na igrzyskach. W niedzielę została oczyszczona przez Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS) z zarzutów stosowania niedozwolonych środków. Do Paryża dotarła dopiero w poniedziałek, zaledwie dzień przed pierwszym startem. Kanadyjkarka Posnanii w igrzyskach wystąpi jeszcze w konkurencji C1 200 m, w której na igrzyskach w Tokio zajęła czwarte miejsce. 

– Jestem przeszczęśliwa, że mogę tu być i udało się zdążyć udowodnić prawdę. Sylwia nie zostawiła mnie do końca i nie wybrała sobie jakiejś innej partnerki do dwójki. Czekała do ostatniej chwili na decyzję. Wiem, że to było dla niej tak samo trudne jak dla mnie, więc bardzo bym ci chciała podziękować

– powiedziała Borowska, zwracając się do Szczerbińskiej. 

Druga polska kanadyjkarka przyznała, że dla niej ostatnie trzy tygodnie to także bardzo trudny czas. 

– Nie ma co ukrywać. Dla mnie najważniejsze było to, żeby nie zostawić Doroty w tym momencie. To co ona przeżywała, to był jakiś koszmar. Dlatego dla mnie było najważniejsze to, aby nie została sama i nie została. Dostała wielkie wsparcie od trenera i innych ludzi, którzy się przyczynili do tego, że tu jest. Ja byłam w tym momencie mniej istotna niż Dorota

– mówiła Szczerbińska. 

Borowska przyznała jednak, że to jej koleżanka była dla niej ważniejsza.

– Gdybym tu nie startowała w dwójce, a tylko na jedynce, to pewnie nie starczyłoby mi sił i determinacji, aby starać się walczyć do ostatniej chwili

– powiedziała Borowska. 

Polki przyznały, że w pierwszym wtorkowym wyścigu brakowało im jeszcze zgrania, bo „nieco się od siebie oddaliły przez ostatnie dni”. Szczerbińska przyleciała do Paryża szybciej, a Borowska wczoraj.

– Czułam się tutaj jak mała dziewczynka we mgle. Nie wiedziałam, co mam sama robić

– wskazała Szczerbińska.

W drugim wyścigu Polki czuły się już lepiej, zaprezentowały – jak mówiły – 80-90 procent tego, co mogą. 

Borowska na pytanie, o co może walczyć w jedynce i dwójce w Paryżu roześmiała się i powiedziała, że dziennikarze zawsze chcieliby znać wyniki przed zawodami.

– Poczekajmy. Dajcie nam chwilę czas. Po wyścigu będziemy znali wyniki. Po co spekulować. Możemy obiecać, że zostawimy serce na wodzie. Na co to wystarczy? Okaże się na mecie. My jesteśmy przygotowane i rywalki też są świetnie przygotowane. To są igrzyska olimpijskie

– powiedziała Borowska. 

Pytana o oczyszczanie swojego nazwiska powiedziała, że dla niej najważniejsza była prawda. 

– Obawiam się jednak, że zawsze będę już kojarzona z tą sytuacją dopingową. Nie mogę już jednak więcej powiedzieć. Prawda zwyciężyła. A czy ludzie ją przyjmą? Nie jest moją rolą przejmować się, co taki Janusz siedząc z piwem na kanapie myśli o mnie. Nie było takiej sytuacji na szkoleniach antydopingowych. Udowodniłam nawet to, że z mojej strony nie doszło nawet do żadnego zaniedbania. Naprawdę cieszę się z tego, że tu jestem i mam dużo spokoju w sobie. Być może sportową złość przełożę w torze i tam moje pociągnięcie wiosłem będzie mocniejsze

– dodała Borowska.

Exit mobile version