Iga Świątek w ćwierćfinale tenisa, Krzysztof Chmielewski w finale 200 m „motylkiem”

Fot. PAP/Adam Warżawa

Fot. PAP/Adam Warżawa

Liderka światowego rankingu Iga Świątek awansowała do ćwierćfinału turnieju olimpijskiego na kortach ziemnych w Paryżu. Pływak Krzysztof Chmielewski uzyskał szósty czas półfinału igrzysk olimpijskich w Paryżu na dystansie 200 m stylem motylkowym i wystąpi w środowym finale.

Iga Świątek w ćwierćfinale

Świątek nie straciła dotychczas w igrzyskach żadnego seta. Na inaugurację pokonała Rumunkę Irinę-Camelią Begu 6:2, 7:5, a w drugiej rundzie wygrała z Francuzką Diane Parry 6:1, 6:1.

Z 52. w rankingu leworęczną Xiyu Wang spotkała się po raz drugi w karierze. W poprzednim pojedynku, 25 kwietnia tego roku w Madrycie, również zwyciężyła w dwóch setach (6:1, 6:4).

Wtorkowy mecz obu 23-letnich tenisistek, choć wynik tego nie oddaje, był zacięty, trwał godzinę i 50 minut. Chinka pod koniec drugiego seta miała kłopoty z udem, korzystała z przerwy medycznej.

Świątek wygrała już 24. z rzędu spotkanie na kortach im. Rolanda Garrosa, gdzie czterokrotnie triumfowała w turnieju wielkoszlemowym French Open (2020, 2022, 2023, 2024). Podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego jest uważana za główną kandydatkę do złotego medalu.

Trzy lata temu w Tokio, w swoim olimpijskim debiucie, odpadła w 2. rundzie, przegrywając z Hiszpanką Paulą Badosą.

Świątek: 50 wygranych meczów w sezonie to ważna statystyka

Iga Świątek awansowała do ćwierćfinału igrzysk w Paryżu, zostając pierwszą z polskich tenisistów, który dotarł do tego etapu w olimpijskiej historii. To również jej 50. zwycięstwo w tym roku. „Ta statystyka jest dla mnie ważniejsza, pokazuje, że jestem solidna” – przyznała.

Polka w 1/8 finału nie bez problemów pokonała Chinkę Xiyu Wang 6:3, 6:4. 

– Wiedziałam, że rywalka potrafi grać świetny tenis, w niektórych akcjach może przejmować inicjatywę. Chciałam być agresywna i wywierać presję w odpowiednich momentach, musiałam być cierpliwa i nie zwalniać gry. Moja intensywność podziałała

– oceniła 23-letnia raszynianka. 

Wtorkowe zwycięstwo było jej 50. w tym sezonie, pozwoliło jej również osiągnąć kolejny historyczny dla polskiego tenisa sukces, bowiem nigdy wcześniej biało-czerwony tenisista czy tenisistka nie dotarli do tego etapu. 

– Na pewno jestem dumna z siebie, ale przyznam, że ta pierwsza statystyka jest dla mnie ważniejsza. Pokazuje, że jestem solidna przez cały sezon, że mogę grać na różnych nawierzchniach dobrze. To zawsze było moim celem. A to, że jestem w ćwierćfinale igrzysk, to w pewnym sensie jest efekt tej pracy. Jestem z siebie bardzo dumna

– przyznała liderka światowego rankingu. 

Wtorkowy mecz był pierwszym, który Polka rozgrywała w sesji wieczornej, dwa poprzednie rozpoczynała o godz. 12. Uniknęła dzięki temu największego paryskiego upału, chociaż i tak na korcie było bardzo duszno. 

– To prawda, ale przyznam, że nie koncentrowałem się na tym. Obie miałyśmy takie same warunki, więc myślę, że obie je dobrze wykorzystałyśmy, nasze piłki były bardzo dynamiczne i top spin mocno zaskakiwał. Rywalka też często go używała i osiągała dzięki temu przewagę. Obie odczuwałyśmy warunki fizycznie, ale z drugiej strony mogłyśmy grać sprzyjającą techniką

– stwierdziła polska tenisistka. 

Przyznała też, że jako kilkukrotna zwyciężczyni French Open może sobie pozwolić na prośby dotyczące godziny swoich meczów, jednak podczas igrzysk olimpijskich nie jest to aż tak bardzo brane pod uwagę. 

– Zawsze można poprosić. Nie ma to jednak dla mnie znaczenia, bo w tej chwili i tak nie mam stuprocentowego wpływu na to, kiedy gram, tak jak przez większość kariery. Obecnie to przywilej tego, że kilka razy wygrałam turniej w Paryżu, czasami faktycznie supervisor i osoby układające plan wysłuchają mojej prośby. Nie oczekuję tego jednak, a akurat teraz nie miałam na to wpływu

– stwierdziła Świątek. 

Jej kolejną rywalką będzie rozstawiona z numerem dziewięć Amerykanka Danielle Collins. Bilans ich bezpośrednich pojedynków to 6:1 dla liderki światowego rankingu. 

– Grałyśmy ze sobą wielokrotnie, dobrze znamy swoją grę, ale nigdy nie spotkałyśmy się na kortach ziemnych. Na to muszę się taktycznie przygotować. Nie będzie łatwo, ale każdy, kto dotarł do ćwierćfinału, gra bardzo dobrze

– zauważyła raszynianka. 

Polka po raz pierwszy w tegorocznych igrzyskach zagra na drugim co do wielkości korcie Suzanne Lenglen. Do tej pory każdy mecz rozgrywała na nieco większym korcie centralnym. 

– Właściwie w większości turniejów French Open miałam co najmniej jeden mecz na tym korcie. Jest na nim pewnie trochę inna nawierzchnia, ale nie na tyle, żeby się na tym jakoś koncentrować, więc skupię się na sobie. Podejdę do tego jak do każdego innego spotkania i wszystko będzie dobrze

– zapewniła polska tenisistka.

Krzysztof w finale, Michał odpadł

Krzysztof Chmielewski uzyskał 1.54,28, a najszybszy w półfinale był faworyt, rekordzista świata Węgier Kristof Milak – 1.52,72.

Michał Chmielewski miał czas 1.54,64. Do ósmego Austriaka Martina Espernbergera, który jako ostatni zakwalifikował się do finału, Polak stracił zaledwie dwie setne sekundy.

Krzysztof Chmielewski: w półfinale będzie lepiej

„Wyścig oceniam dobrze, ale w półfinale będzie lepiej. Popłynąłem tak, jak chciałem” – powiedział pływak Krzysztof Chmielewski, który wraz z bratem Michałem awansował we wtorek w Paryżu do wieczornego półfinału olimpijskiego na 200 m st. motylkowym.

Krzysztof Chmielewski awansował do półfinału z dziewiątym czasem eliminacji, a jego brat Michał – z siódmym. Zapowiadają jednak lepsze wyniki w wieczornym wyścigu i awans do finału. 

– Wyścig oceniam dobrze, ale w półfinale będzie lepiej. Plany planami, zawsze na gorąco w basenie się okazuje, jak jest. Popłynąłem tak, jak chciałem, jest dobrze

– powiedział srebrny medalista mistrzostw świata. 

Bracia Chmielewscy to jedyni Polacy, którzy we wtorek przeszli eliminacje. Na 100 m st. dowolnym odpadł Jakub Majerski, chociaż jak podkreślał po wyścigu, jego priorytetem jest dystans 100 m st. motylkowym, bo stylem dowolnym tak naprawdę pływa dopiero od tego sezonu. 

– Czuję, że to był dobry start, na przetarcie, bo wiadomo, że to nie jest moja główna konkurencja. Chciałem popłynąć szybciej, poprawić rekord życiowy, ale jak widać, tylko na tyle było mnie tego dnia stać. Oceniam jednak bardziej na plus niż na minus

– stwierdził Majerski. 

– W pewnym momencie trener mnie zapytał, czy chcę coś płynąć przed setką delfinem, bo jest możliwość na tym samym dystansie kraulem. Ja powiedziałem, że skoro jest opcja, to płynę, bo to możliwość przetarcia, wejścia w tryb startowy. To zupełnie co innego, niż pływanie na basenie treningowym. Zupełnie inne uczucie jest, gdy wychodzi się w stroju startowym przy 17-tysięcznej publiczności

– dodał. 

Awansu do półfinału nie udało się osiągnąć także debiutującemu na igrzyskach olimpijskich Janowi Kałusowskiemu na 200 m st. klasycznym. Dwa dni wcześniej odpadł w eliminacjach także na dystansie dwukrotnie krótszym. 

– Wynik nie był zły, tak samo jak na 100 m, biorąc pod uwagę, że pływałem rano. Nikt nie robi życiówek rano. W przyszłości muszę pływać szybciej, tak, by nawet poranne wyścigi dawały mi awans do półfinału. Ogólnie jestem zadowolony z debiutu

– ocenił Kałusowski. 

Biało-czerwoni od początku olimpijskich zawodów narzekają na warunki nie tylko w wiosce olimpijskiej, ale także w samym obiekcie sportowym. Zwracają uwagę, że zazwyczaj baseny są głębsze – trzymetrowe, fala inaczej się roznosi i można pływać szybko. W Paryżu woda jest głęboka tylko na nieco ponad dwa metry. 

– Jak płynę, to tego nie odczuwam, ale po wynikach widać, że jest wolniej. Może to rzeczywiście kwestia basenu

– stwierdził Krzysztof Chmielewski. 

– Wydaje mi się, że nie można zrzucać tylko na wolny basen. Jest wolny, ale da się pływać szybko

– nie zgodził się Majerski. 

Kałusowski zaznaczył, że o wolnym basenie świadczą wyniki jego konkurencji. 

– Widać po wszystkich rezultatach, szczególnie finału 100 m st. klasycznym. To był chyba najwolniejszy finał od wielu, wielu lat. To pokazuje, że basen nie jest za szybki, ale wszyscy walczymy w tej samej wodzie

– zgodził się pływak z Łodzi. 

Wszyscy doceniają jednak wyjątkową atmosferę panującą na prawie pełnych trybunach, nawet podczas przedpołudniowych eliminacji, a nie tylko wieczornych finałów. Szczególnie doświadczyli tego właśnie Krzysztof Chmielewski oraz Kałusowski, którzy płynęli w tej samej kolejce co francuska gwiazda Leon Marchand. 

– Atmosfera robi wrażenie i na pewno pomaga, widać, że ranga zawodów jest najwyższa. W Tokio tego nie było. Są tutaj o wiele większe trybuny i więcej kibiców

– przyznał Krzysztof Chmielewski. 

– Doping zdecydowanie dodaje skrzydeł. To najlepsze zawody pod względem atmosfery, w jakich pływałem do tej pory

– podkreślił Kałusowski. 

Półfinał z udziałem braci Chmielewskich – we wtorek o godz. 21.59.

Exit mobile version