Znieważenie żołnierzy przy granicy – kilkanaście mandatów, dwie osoby z zarzutami

Fot. Wojsko Polskie/FB

Fot. Wojsko Polskie/FB

W związku ze sprawą znieważenia żołnierzy przy granicy nałożono kilkanaście mandatów za zakłócanie porządku i tamowanie ruchu; dwóm osobom postawiono zarzuty za te wykroczenia – poinformowała w środę (17 lipca) podlaska policja. Wszczęła też dochodzenie w sprawie znieważenia i naruszenia nietykalności żołnierza.

Do zdarzenia doszło w miniony weekend w miejscowości Wyczółki (powiat siemiatycki) w województwie podlaskim. W poniedziałek w internecie pojawiły się nagrania, na których widać jak grupa młodych osób idzie środkiem drogi, słychać, jak skanduje wulgarne hasła w stronę żołnierzy. Jak poinformowało w poniedziałek MON, żołnierze pełniący służbę na granicy zostali zaatakowani przez grupę ok. 20 osób, kierowano w ich stronę obraźliwe hasła i gesty. Jeden z żołnierzy miał zostać opluty i oblany piwem przez jedną z uczestniczek zgromadzenia – podawała policja. 

– Wszczęto dochodzenie w sprawie znieważenia i naruszenia nietykalności żołnierza, przesłuchano dwóch organizatorów, nałożono 15 mandatów za zakłócanie porządku, tamowanie ruchu i niewskazanie osoby, dwóch obwinionych z zarzutami, kolejni po zatrzymaniu paszportów wezwani, kolejni ustaleni

– poinformowała w środę w krótkim komunikacie na platformie X podlaska policja.

Dalsza część tekstu pod tweetem

Jak powiedział PAP rzecznik podlaskiej policji podinsp. Tomasz Krupa, dotąd udało się zidentyfikować kilkanaście osób z tej grupy. Powiedział, że mandaty dotyczą przede wszystkim zakłócania porządku i tamowania ruchu. Dodał, że jeden z mandatów został nałożony na właściciela auta, które tamowało ruch, właściciel nie chciał wskazać osoby, która kierowała autem w czasie zdarzenia. 

Krupa poinformował też, że dochodzenie w sprawie znieważenia i naruszenia nietykalności żołnierza wciąż trwa; osoba nie usłyszała jeszcze zarzutów. 

MON w poniedziałkowym komunikacie podało, że „w nocy z 13 na 14 lipca 2024 roku żołnierze pełniący służbę na granicy zostali zaatakowani przez grupę około 20 osób”. „Doszło m.in. do naruszenia nietykalności cielesnej żołnierzy poprzez naplucie na mundur oraz wykonywanie obraźliwych gestów i kierowanie wulgarnych haseł” – poinformował resort. Jak dodano, o zdarzeniu poinformowano Straż Graniczną, Żandarmerię Wojskową i Policję.

Dalsza część tekstu pod polecanym artykułem

Czytaj także:

Siemoniak o sprawie znieważenia żołnierzy: eksplozja głupoty, alkoholu, chamstwa

Szef MSWiA Tomasz Siemoniak pytany o sprawę znieważenia żołnierzy w Wyczółkach ocenił ją jako „skandaliczną”, będącą „eksplozją głupoty, alkoholu, chamstwa”. Przekazał, że policja prowadzi czynności z osobami, które atakowały żołnierzy i wraz z prokuraturą będzie gotowa do postawiania zarzutów.

Minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak, pytany w środę (17 lipca) w TVN24, na jakim etapie są działania, przekazał, że policja prowadzi czynności i że pozyskała informacje od żołnierzy na temat tego, co się zdarzyło.

– Prowadzi też czynności z osobami, które atakowały. Policja wraz z prokuraturą będą gotowe do stawiania zarzutów

– dodał. 

Szef MSWiA ocenił wydarzenie jako „skandaliczne” i „będące jakąś eksplozją głupoty, alkoholu, chamstwa”. 

Zaznaczył, że „żołnierze zachowali się racjonalnie, tzn. po prostu odwrócili się i poszli (…) choć z pewnością by sobie poradzili z tą hałaśliwą, agresywną grupą”.

– Widać to na filmikach – dowódca postanowił: „nie będziemy z jakąś rozwrzeszczaną młodzieżą wdawać się w szarpaninę”

– zauważył. 

Dodał, że policja bada, czy zdarzenie miało większy podtekst dot. sytuacji na granicy.

– Nie pozwolimy na takie zachowania. To dotyczy czy żołnierzy blisko granicy, czy ludzi gdziekolwiek w Polsce, tzn. jeśli ktoś zostanie przez taką grupę zaatakowany tak naprawdę bez powodu, to było niczym nie sprowokowane, może liczyć na działanie policji, ochronę policji i ukaranie winnych

– zapewnił minister.

Szef MON: czynności prowadzone są wobec wszystkich osób, które znieważyły żołnierzy na Podlasiu

Wobec wszystkich osób, które w jakikolwiek sposób znieważyły żołnierzy na Podlasiu, prowadzone są czynności; efekty tej sprawy poznamy szybko – powiedział w środę (17 lipca) wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.

Podczas środowej konferencji prasowej szef MON podkreślił, że nie ma zgody na znieważanie, na opluwanie polskich żołnierzy.

– To jest wstyd i hańba dla tych, którzy to robią (…) Nie ma żadnego usprawiedliwienia. Ani młody wiek nie jest usprawiedliwieniem, ani zabawa, ani żaden alkohol nie jest tutaj środkiem łagodzącym czy usprawiedliwiającym

– zaznaczył Kosiniak-Kamysz. 

Przekonywał, że w sprawie agresywnego zachowania młodzieży natychmiast zadziałała policja i inne służby.

– Zanim ten materiał (wideo) został gdziekolwiek zaprezentowany, sytuacja dzieje się w nocy z soboty na niedzielę, już o 4.30 rano oddział Żandarmerii Wojskowej w Białymstoku podejmuje działania, w niedzielę dowódca Wojskowego Zgrupowania Zadaniowego na Podlasiu zgłasza to przestępcze zachowanie, te wykroczenia do komendy policji

– powiedział Kosiniak-Kamysz. 

Przypomniał, że zwrócił się do Prokuratora Generalnego, szefa MS Adam Bodnara o objęcie śledztwa osobistym nadzorem.

– Są prowadzone czynności wobec wszystkich osób, które w jakikolwiek sposób znieważyły (żołnierzy), myślę, że efekty tej sprawy poznamy bardzo szybko. Dynamika, ustalenie tożsamości tych osób, w konsekwencji wszystkie działania, które podejmują służby, jest bardzo szybka i bardzo pilna i takich pilnych działań oczekuję

– podkreślił szef MON. 

Jego zdaniem wprowadzony system interweniowania w takich sprawach zadziałał.

Kosiniak-Kamysz mówił w środę również o planach utworzenia brygad ochrony pogranicza, które wchodziłyby w skład Wojsk Obrony Terytorialnej (WOT).

– Chcemy, żeby jedna z tych brygad nosiła imię sierżanta Mateusza Sitka. To będzie taka decyzja, która odzwierciedli to, co jest dla nas priorytetem, co jest dla nas najważniejsze – że trud poświęcenie, ofiara zdrowia, a w tym wypadku – życia będzie zapamiętana i nigdy nie pójdzie na marne

– powiedział szef MON. 

Mateusz Sitek został raniony nożem 28 maja. Zaatakował go na odcinku granicy w okolicach Dubicz Cerkiewnych (Podlaskie) jeden z mężczyzn, którzy w grupie próbowali sforsować stalową zaporę. Gdy żołnierz, używając tarczy ochronnej, blokował wyłom w stalowej zaporze, sprawca – po przełożeniu ręki przez płot – ugodził go nożem w klatkę piersiową. Żołnierz zmarł w szpitalu 6 czerwca. Został pośmiertnie awansowany na stopień sierżanta Wojska Polskiego oraz odznaczony „Złotym Medalem za Zasługi dla Obronności Kraju”.

Exit mobile version